"Moon"

Duncan Jones właściwie wziął się znikąd (jest synem Davida Bowiego, ale to w sumie mało ważne) i mocno namieszał w kinie. „Moon” to w zasadzie monodram Sama Rockwella, aktora boleśnie niewykorzystywanego przez kino. Jones stawia pytania ważne i na czasie, które sprawiają, że jeszcze długo po seansie człowiek nie potrafi o filmie zapomnieć. Nie mogę za dużo o nim napisać, bo wszystko będzie ogromnym spoilerem, ale jest to zdecydowanie jeden z mądrzejszych i bardziej przemyślanych obrazów science fiction, jakie do tej pory widziałam. [video-browser playlist="724117" suggest=""]

"Sunshine"

Zaprawdę powiadam Wam, „W stronę słońca” to niedoceniane arcydzieło. Film był fiaskiem finansowym mimo przychylnych recenzji. Niby opowiada historię jak tysiące innych filmów gatunku: Słońce umiera, wskutek czego życie na Ziemi jest zagrożone. Siedmioro astronautów leci więc zrewitalizować gasnącą gwiazdę. Niby niewiele, ale Boyle przemycił w tej prostej otoczce filozoficzny traktat o kondycji ludzkości. Poza tym wizualnie film jest olśniewający. Siedmioosobowa załoga wystarcza, aby przekazać całe spektrum złożonych emocji, a kreacja Cilliana Murphy’ego to jedna z jego lepszych ról. Zdecydowanie do nadrobienia, jeśli się nie widziało. [video-browser playlist="724118" suggest=""]

"Eternal Sunshine of the Spotless Mind"

To po prostu film z gatunku tych, które robią dobrze. Dość poplątana historia o mężczyźnie, który postanawia usunąć wspomnienia o swojej byłej (z zemsty - ona wcześniej poddała się temu samemu zabiegowi), ale w połowie zmienia zdanie, ucieka więc w zakamarki wspomnień. Perełka humoru i aktorskich popisów (przede wszystkim nominowana do Oscara Kate Winslet, ale też Kirsten Dunst i Elijah Wood w małych rolach) scenariuszowa matrioszka Charaliego Kaufmana daje okazję nie tylko do śmiechu, ale również skłania do refleksji. Bo chyba każdy ma kilka wspomnień lub nieudany związek, o których z chęcią by zapomniał. Ale czy naprawdę warto? [video-browser playlist="724119" suggest=""]

"Children of Men"

Biorąc pod uwagę ujemny przyrost naturalny w większości państw europejskich, jest to chyba jedna z bardziej prawdopodobnych wizji przyszłości. Ludzkość wymiera nie wskutek zarazy czy wojny atomowej, ale ze względu na to, że kobiety nie rodzą już dzieci. Jest to bardzo ponura wizja przyszłości, w której jedynym promykiem nadziei jest dziewczyna w ciąży. Ze zrozumiałych względów istnieje kilka organizacji rządowych i przestępczych, które chętnie dorwałyby ją w swoje ręce. Na ratunek, niechętnie, przychodzi Theodore Faron. Jak zwykle u Alfonso Cuarona - nie ma tu prostych odpowiedzi ani łatwych rozwiązań. Jest za to mnóstwo aktualnych pytań o kondycję społeczeństwa. [video-browser playlist="724120" suggest=""]

"Przeznaczenie"

Skoro o „Moon” nie mogłam powiedzieć wiele, bo byłby to spoiler, o „Przeznaczeniu” nie wolno powiedzieć nic. Umieściłam ten film na liście, bo podeszłam do niego bardzo sceptycznie, słysząc, że jest to miałkie naśladownictwo „Loopera”. Nic bardziej mylnego! Do dziś nie jestem pewna, co dokładnie zobaczyłam. Jedno jest pewne: Tardis eksplodowała i biedny Doktor pałęta się teraz nie wiadomo kiedy i gdzie, bez swojej maszyny czasu. Warto obejrzeć, chociażby aby policzyć, ile razy zostaniecie przez „Przeznaczenie” zaskoczeni. [video-browser playlist="724121" suggest=""] Artykuł pierwotnie opublikowany 12 lipca 2015 roku.
Strony:
  • 1
  • 2
  • 3 (current)
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj