Westworld, How I Met Your Mother, Lost, Mr. Robot czy House M.D. to seriale, które jeszcze do niedawna uważałem za wielkie hity, które pewnie przed ekranami czy monitorami przykuwają miliony widzów w naszym kraju. W końcu po każdym odcinku na portalach społecznościowych roiło się od komentarzy na temat tego, co właśnie się wydarzyło. Jak wielkie było moje zdziwienie, gdy w rozmowach ze znajomymi okazało się, że oczywiście znają te tytuły, uważają je nawet za wspaniałe, ale nigdy ich nie oglądali lub widzieli pojedyncze odcinki. Ich przekonanie o wielkości tych produkcji było oparte na szumie, jaki generowały wokół nich media. Szybko zacząłem się orientować, że żyję w jakiejś bańce stworzonej przez PR-owców. Coś, co ja uważałem za kultowe i oglądane przez miliony, niczym takim nie było. Trafiało jedynie do niszy. Drobnego wycinka osób oglądających w Polsce telewizję. Reklamy, dziennikarze i artykuły sponsorowane sugerowały inaczej i z przykrością muszę przyznać, że dałem się na to złapać. Tak więc kiedy ja z niecierpliwością czekałem na kolejny odcinek przygód rozbitków z tajemniczej wyspy, myśląc, że cała Polska tym żyje, inni śledzili raczej przygody Ojciec Mateusz czy inne Plebanie.
fot. USA Network
Potwierdzają to liczne badania oglądalności. W Polsce średnia widownia każdego z odcinków ostatniej produkcji Nolana wyniosła 29 tysięcy osób co przy statusie, jaki w mediach osiągnął ten serial, jest dość słabym wynikiem. Dla porównania średnia oglądalność Belfer wyniosła 78 tysięcy osób, czyli ponad dwa razy więcej. Nie wspomnę już o takim Ranczo, które co tydzień gromadziło kilka milionów widzów przed odbiornikami. Choć w mediach społecznościowych obraz z Anthony Hopkins jest niekwestionowanym liderem ostatnich miesięcy. Wśród moich znajomych do finałowego odcinka panował szał i moda na rozwiązywanie zagadek ukrytych przez twórców. Co jest prawdziwe, a co nie? Może również przez to odniosłem wrażenie, że cały świat oszalał na punkcie Westworld. Jednak jak pokazują wyniki – niekoniecznie cały. Polska nie oszalała. Mało tego, duża jej część nawet tego serialu pewnie nie zauważyła. Media papierowe się rozpisywały o tym, jaka to piękna wizualnie opowieść, FB huczał od teorii spiskowych, ale to był raczej efekt dobrego PR-u zrealizowanego przez HBO niż samego produktu. Nie zrozummy się źle – to znakomita produkcja, której jestem ogromnym fanem, jednak nie taka, która opanowała cały świat. Zdałem sobie ostatnio sprawę, że jestem w mniejszości. Niewiele osób w moim bloku siadało w poniedziałek przed telewizorem czy z tabletem w ręce, by obejrzeć kolejny odcinek. Westworld to nie Friends, którzy faktycznie byli, są i będą globalnym fenomenem. Podobnie jest ze Baywatch i Nieustraszonym, czy nam się to podoba, czy nie. To są seriale, które znają nawet ludzie, którzy ich na oczy nie widzieli. Znają postaci, które tam się pojawiają, większość aktorów itp. Moim zdaniem pomimo hajpu produkcja Nolana może zostać tak samo szybko zapomniana jak Carnivale czy pierwszy sezon True Detective (o drugim sam chciałbym zapomnieć). To też były znakomite produkcje, które jednak uwiodły nielicznych pomimo tego, że w czasach gdy były emitowane, mówiono o nich w samych superlatywach. Podobna moda na oglądanie czy mówienie, że się ogląda, ogarnęła kiedyś Polskę przy okazji House M.D.. Niby wszyscy oglądali. Niby wszyscy tak uwielbiali, a oglądalność zarówno nowych sezonów na AXN, jak i na TVP 2 nie biły rekordów. Wprost przeciwnie. Były tak niskie, że TVP 2 postanowiło nie puszczać ostatnich 2 sezonów. Ten błąd nadrobili chyba trzy lata po zakończeniu nadawania serialu w USA. Nastała niestety moda, by mówić, że się jakiś serial ogląda. Mało kto wnika w szczegóły i chce z nami rozmawiać o zawiłości fabuły. Duża część osób chce sobie zaoszczędzić te 40 minut seansu i przeznaczyć je na inne czynności. Ale by nie wypaść źle w towarzystwie, sięgają na przykład po recenzję odcinków na naszym portalu. Przeczytanie tekstu sporządzonego przez dziennikarza zajmuje przecież krócej, a i dostajemy wszystko w pigułce.
źródło: ABC
Zastanawiam się, czy niskie frekwencje seriali uznanych przez ludzi za topowe nie są też przyczyną, dla której chociażby Netflix nie pali się do tego, by pochwalić się oglądalnością swoich produktów. Jeśli w Polsce oscylują one w takich samych rejonach, to może oznaczać, że nie są one takie dobre, jak wszyscy dookoła opowiadają. Zróbcie test wśród swoich znajomych. Podpytajcie ich o szczegóły z jakiegoś odcinka Stranger Things, jeśli oczywiście wcześniej twierdzili, że oglądają ten serial, i zobaczcie, co wyjdzie. Oczywiście niskie słupki oglądalności możemy zrzucić na kark piractwa, mówiąc, że w internecie wszyscy oglądają i ta niska frekwencja o niczym nie świadczy. Jednak patrząc dookoła, zaczynam zauważać, że grupa ludzi oglądających seriale w sieci legalnie lub nie jest wciąż relatywnie niewielka w porównaniu do tej sięgającej po tradycyjnego pilota. Dobrze, przyjmijmy, że jest tyle samo fanów Westworld w internecie co przed telewizorami. W takim razie średnia oglądalność każdego odcinka wyniosłaby 58 tysięcy osób. To wciąż niewiele jak na taki serial. Przez ostatnie lata widziałem kilka „kultowych” seriali, które nagle znikały z anteny z powodu zbyt niskiej oglądalności. Wystarczy tu wspomnieć prawie całą serię spod znaku C.S.I.: Crime Scene Investigation, Monk czy właśnie wspomnianego wcześniej True Detective.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj