W trzecim sezonie twoja rola się zmieniła, a w twojej postaci widzieliśmy więcej zwątpienia i bólu – czy dobrze ci się to grało? Diego Klattenhoff: Początkowo było to wspaniałe. Rola była zdecydowanie inna niż na początku, bardziej „serialowa”. Byłem o wiele mocniej zaangażowany w polowanie na Liz. Później wróciliśmy do tego bardziej powtarzalnego charakteru The Blacklist. Nie chodzi o to, że to jest jakaś magiczna formuła, której powinniśmy się trzymać, ale bardzo ciekawie się obserwuje, jak tego typu zmiany wpływają na sam serial i na jego postrzeganie przez widzów. Resslerem targały wewnętrzne konflikty. Uważam, że świetnie to zagrałeś. Tak, jakbyś z jednej strony chciał ją dorwać i zabić, a z drugiej... kochał ją. Tak samo jak w życiu. Nie mam na myśli, że konkretnie z Megan, ale z ludźmi w ogóle. Są pewne rzeczy, które uwielbiasz. Jest jeszcze fajniej, kiedy zaczynają iść w nowym kierunku. Nie zawsze do końca wiesz, w którą stronę wszystko zmierza, ale wtedy musisz po prostu wzruszyć ramionami i powiedzieć sobie, że to jest proces, który zależy także od drugiej osoby. Od was obojga. Dajmy na to  pojawiasz się w jakimś miejscu i choć nie widzisz w danym działaniu większego sensu, musisz coś zrobić, bo tak trzeba. Z tym, że to było bardzo przyjemne. Megan jest świetną osobą, bardzo dobrze się z nią gra, potrafi wiele wnieść do serialu, więc tego typu relacja jest bardzo angażująca. Zobaczymy, jak się to potoczy w tym roku. Zakładam, że przez kilka tygodni po śmierci Liz ludzie zaczepiali cię na ulicy i prosili o informacje, a ty nie mogłeś im nic powiedzieć... Szczerze mówiąc, z uwagi na szokującą naturę śmierci Liz moja postać nie miała ani zbyt wiele czasu, ani zbyt wielu scen, by się do tego odnieść. Dlatego byłem zdziwiony, że ludzie pytają o to akurat mnie. Bo kilka takich osób było, zgadza się. Szkoda, że scenarzyści nie poświęcili więcej uwagi temu, w jaki sposób ta sytuacja wpłynęła na Resslera. Trochę mnie to zaskoczyło, w końcu byli partnerami. Było między nimi trochę animozji w pierwszym i drugim sezonie, ale potem wszystko zagrało i zaczęli dobrze się dogadywać. Nie było w tym żadnych wątków romantycznych. Rozmawiałem z naszym serialowym doradcą ds. FBI i różnymi policjantami o tym, jakie uczucia żywi się do swojego partnera. Wszyscy mówili, że z uwagi na fakt, iż tak wiele czasu spędza się z dala od rodziny, to partnerzy stają się dla ciebie rodziną. Myślę, że w tym roku ta wiedza jakoś zaprocentuje.
fot. NBC
Miło, że pojawiło się trochę ciepłych uczuć ze strony Samar. Czy to się będzie rozwijać? Nie sądzę. Chcieli pójść tą drogą, ale później stało się to jednorazową, zamkniętą kwestią. Nie wiem, co wydarzy się po czwartym odcinku nowego sezonu. Samar odkryła przed Resslerem swoje uczucia, ale nie wiem jeszcze, jak on do tego podejdzie. Jak wygląda początek czwartego sezonu dla Resslera? Zaczynamy tam, gdzie skończył się poprzedni sezon. Próbujemy odnaleźć Liz. Ressler podąża za śladami, próbuje odnaleźć Toma, a potem Agnes. To nie jest dla niego łatwe, bo on żyje w świecie, gdzie wszystko jest białe albo czarne, dobre albo złe, słuszne lub niesłuszne. W tej materii chyba nic się nie zmieniło. Niektóre z dotychczasowych wątków fabularnych niemalże przewidywały wydarzenia, które nastąpiły w prawdziwym świecie. Dotyczy to kilku seriali, w których grałeś, w tym Homeland. Czy to jest coś, czego szukasz, na czym ci zależy? Myślę, że to idzie w parze z dobrym scenariuszem. W Law & Order wyszło to naprawdę dobrze. Homeland niemal dokładnie pokazał to, co stało się w Paryżu. Ale te scenariusze powstały wiele miesięcy wcześniej. Dużo zależy od tego, czy na pokładzie jest scenarzysta, który czuje, co może się wydarzyć i to, w którą stronę potoczą się wydarzenia. Coś takiego świadczy o tym, że serial jest dobry, że jest dobrze napisany.  
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj