The X-Files ‌Scully jest nieśmiertelna, bo w sumie czemu nie? Pierwszy sygnał dostaliśmy w trzecim sezonie. W odcinku Clyde Bruckman’s Final Repose bohaterowie pytają się jasnowidza jak umrą. Według Bruckmana Mulder zejdzie w wyniku autoerotycznego podduszania, a Scully nie umrze w ogóle. Chris Carter pytany o jej nieśmiertelność odpowiedział wprost: „Yes, it said so right in the show.” Z kolei Darin Morgan, który napisał ten odcinek, powiedział że Scully nie jest nieśmiertelna, a ten dialog był żartem. Co oznacza, że nie tylko fani serialu są zdezorientowani tym, co się w nim dzieje. Teorię o nieśmiertelności ma potwierdzać odcinek Tithonus z sezonu 6 Scully spotyka w nim 149-letniego fotografa o nazwisku Fellig, który twierdzi, że gdy śmierć przyszła kiedyś po niego, spojrzał w drugą stronę i stał się nieśmiertelny. Fajna akcja, trzeba tylko wiedzieć, w którą stronę patrzeć. W trakcie odcinka oboje zostają postrzeleni. Fellig instruuje Scully, żeby patrzyła w drugą stronę, tak jak on kiedyś. Scully obraca głowę, Fellig umiera, Scully jest oficjalnie nieśmiertelna. Jeszcze mocniejszych dowodów dostarcza odcinek Monday, również z sezonu 6, w którym Mulder i Scully zapętlają się jak w Dniu Świstaka. Żadne z bohaterów nie zdaje sobie sprawy z tego, że powtarzają ten sam dzień, który za każdym razem kończy się wybuchem podczas próby rozbrojenia napastnika próbującego obrabować bank. Teoria mówi, że dzień się resetuje bez końca, ponieważ w normalnych warunkach eksplozja zabiłaby Scully i to właśnie jej nieśmiertelność wyzwala pętlę. Dzieje się tak do momentu, w którym Scully daje radę wyjść z banku żywa. Wtedy czas zaczyna biec normalnie i jest wtorek. Teoria zmarłaby pewnie śmiercią naturalną i zgniła sobie do jesieni na świeżym powietrzu, gdyby nie ubiegłoroczny, kolejny sezon. W odcinku Mulder And Scully Meet the Were-Monster Mulder beszta Scully za dwukrotne podejście do niebezpiecznego podejrzanego bez wsparcia. Scully odpowiada mu: „You forget, I’m immortal.” Christ Carter przyzwyczaił nas do ciężkiego i dziwnego towaru, dlaczego więc miałaby mnie szokować nieśmiertelna Scully? ‌The Lord of the Rings: The Fellowship of the Ring ‌Dlaczego nie polecieli do Mordoru na orłach? To pytanie przewija się w rozmowach przy piwie właściwie za każdym razem, gdy temat zejdzie na Władcę. Są różne teorie, tłumaczące dlaczego: a to, że orły nie słuchają się nikogo, tylko czasami zdarza im się zrobić po znajomości przysługę Gandalfowi, a to, że na pewno wytropiłyby je Nazgule i strąciły z nieba, czy też ta, że są kapryśnymi stworzeniami i mogłyby się w połowie trasy do Orodruiny rozmyślić. Nie wierzę w żadne z tych tłumaczeń. Orły pomogły Gandalfowi kilkukrotnie, lot do Mordoru nie musiałby być wyjątkiem. Co do strącania orłów przez Nazgule, to nie byłbym tego taki pewien, bo nie znam liczebności plemienia orłów. Myślę, że rozdzielenie się na 15 grup uderzeniowych, po 3 orły każda, załatwiłoby temat Nazguli. No i orły nie były kapryśne tylko dumne, to różnica. To ustaliwszy, warto wspomnieć, że jest teoria głosząca, że Gandalf od początku planował lot na orłach do Mordoru. Chciał się z nimi spotkać w Górach Mglistych albo w okolicy, problem był taki, że Saruman zmusił go do marszu przez kopalnie Morii. Tam Drużyna spotkała Balroga i Gandalf chwilowo zginął. Jego ostatnie słowa, wykrzyczane do ekipy brzmią: „Fly, you fools!” I trzeba je odczytywać literalnie: nie jako „uciekajcie” tylko „lećcie”. Dlaczego nie powiedział nikomu o swoim planie? Bez żartów, ekipa pruje się na każdym kroku niczym skończeni konfidenci, szpiegują ich ptaki Sarumana, śledzi Gollum, Pippin gapi się w palantir, Aragorn wypuszcza Smoczego Języka, żeby mógł mieszać dalej, Merry z Pippinem non stop robią głupstwa. Całe Śródziemie wie, że dziewięciu ziomków idzie do Mordoru, żeby wrzucić Pierścień do ognia i obalić Saurona. Dlatego Gandalf ma plan zapasowy, bo widzi, że w sytuacji, w jakiej się znajdują, nic się nie uda. A dlaczego nie wrócił do planu po pojedynku z Balrogiem? Proste – nikt już wtedy nie wiedział, gdzie znajduje się Frodo z Samem. I cały misterny plan wiecie w co.
Fot. NBC
Friends ‌Serial, który obfituje w fanowskie teorie. Pokrótce wymienię tutaj kilka, szerzej omówię najbardziej mroczną. Te lżejsze są następujące: Matka Moniki jest dla niej tak wymagająca i ciągle ją krytykuje, ponieważ Monika jest nieślubnym dzieckiem. Ross stracił prawo do opieki nad Benem. Dzieciak nie pojawia się od dwunastego odcinka ósmego sezonu. Ross czasami go tylko wspomina, ale nie gra w jego życiu żadnej roli. Monika wyhodowała sobie zaburzenia obsesyjno-kompulsywne po tym, jak schudła. Wcześniej radziła sobie z nadmierną krytyką ze strony matki, zajadając ją. Gdy przestała jeść i zbiła wagę, musiała znaleźć sobie coś zastępczego. Wszyscy bohaterowie są pacjentami szpitala psychiatrycznego, a cały serial to smutny obraz współdzielonej przez wszystkich psychozy, w której prowadzą radosne żywoty, radząc sobie w ten sposób z faktycznym życiem, które im się załamało pod wpływem wydarzeń zasygnalizowanych w filmie: Rachel ma rys socjopatki i problemy z ojcem, Monika zaburzenia jedzenia, zastąpione potem przez zaburzenia obsesyjno-kompulsywne, Chandler wiadomo – dysfunkcyjna rodzina. Joey wychowujący się z samymi siostrami, Ross mający problemy z porzuceniem i fatalnie je znoszący i wreszcie Phoebe, zmagająca się z samobójstwem matki i żyjąca na ulicy bez przyjaciół. Przyznacie, że ta ostatnia historia jest dość mroczna. Ale nie tak mroczna jak jedna z najpopularniejszych teorii fanowskich. Otóż według niej Phoebe jest uzależnioną od amfetaminy bezdomną, żyjącą na ulicy od momentu, w którym jej matka popełniła samobójstwo. Przez okna Central Perk przygląda się grupie przyjaciół i wyobraża sobie siebie zaprzyjaźnioną z nimi. Wszystkie 10 sezonów było wytworem jej wyobraźni. Zwróćcie uwagę, jak często w serialu przewija się motyw jej życia na ulicy, jak robi rzeczy nieoczekiwane i wyciąga z torby przedmioty, których normalnie nie nosimy (termos z mlekiem). W jednym z odcinków mówi, że jest władcą marionetek rządzącym grupą, w innym rozdzielając bijące się Monikę i Rachel stwierdza, że w więzieniu byłyby jej dziwkami, kiedy indziej ratuje Rossa przed rabunkiem, bo dobrze zna napastnika. Kocham ten serial, ale przez kilka ostatnich powtórek nie byłem w stanie oglądać go inaczej niż wyszukując dowody na potwierdzenie tej teorii. Jest ich więcej. Smutno mi teraz. Honorable mentions Mufasa z Króla Lwa jest w rzeczywistości Bogiem. Piotruś Pan jest aniołem śmierci, przeprowadzającym dzieci do raju (Nibylandii). Alladyn dzieje się w postapokaliptycznej przyszłości. Walter z Breaking Bad zabił swoją rodzinę, a Mike to Jesse z przyszłości. Eleven ze Stranger Things jest w rzeczywistości potworem. Skynet oszczędził część ludzi, żeby pozostawić sobie cel istnienia. Stan Lee to w rzeczywistości Uatu, który obserwuje Ziemię i jest zawsze na miejscu podczas ważnych wydarzeń. Radek Teklak – analityk, bloger, cyklista.
Strony:
  • 1
  • 2 (current)
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj