W dniach 7-9 października w Poznaniu, a konkretnie na terenie Międzynarodowych Targów Poznańskich, odbyła się kolejna edycja Poznań Game Arena. Tegoroczna odsłona imprezy obfitowała w dużo atrakcji, choć jednocześnie nie sposób było nie odczuć pewnego niedosytu...
Jeśli chodzi o samą liczbę wystawców oraz wypełnionych hal, to było tego naprawdę sporo. Pierwszego dnia, w tak zwany "VIP Day", gdy ceny biletów były droższe, a zwiedzających zdecydowanie mniej, zrobiłem mniej więcej 15 tysięcy kroków na samym terenie imprezy, po prostu chodząc i oglądając, co przyszykowano dla gości. Niestety nie zawsze za ilością szła jakość, bo o ile samych gier do ogrania było wiele, o tyle już większość z nich to produkcje, które od dłuższego czasu dostępne są na rynku i każdy zainteresowany może po prostu kupić je i ograć w domowym zaciszu, bez targowego hałasu i basów dudniących z głośników. Tytuły dostępne przedpremierowo można było dosłownie policzyć na palcach obu rąk.
Na mnie osobiście największe wrażenie zrobiła wspólna strefa Xboksa i Bethesdy. Widać, że Microsoftowi zależy na tym, by w jeszcze większym stopniu przebić się do świadomości odbiorców z Polski. Ich stoisko było ogromne i zajmowało dużą część jednej z hal, a wystawca zabrał ze sobą wiele konsol oraz gamingowych pecetów i laptopów. Zwiedzający mogli zagrać między innymi w Deathloop czy Forza Horizon 5, ale też trzy tytuły, które dopiero czekają na swoje rynkowe debiuty: A Plague Tale: Requiem, Lies of P i The Last Case of Benedict Fox. Sam chętnie skorzystałem z możliwości zapoznania się z tą ostatnią grą i muszę przyznać, że spodobało mi się to, co zobaczyłem. Choć fragment był dość krótki (ukończenie go zajęło mi 8 minut), a otoczenie nie sprzyjało chłonięciu mrocznej atmosfery, to wszystko wskazuje na to, że będzie to solidna i nastrojowa metroidvania. Nieco ubolewam, że nie miałem cierpliwości i nie zaczekałem, aż zwolni się stanowisko z Lies of P, ale kto wie, może to i lepiej? Przynajmniej podejdę do tego z czystą głową, gdy ten nietypowy soulslike trafi na rynek.
Trzy przedpremierowe tytuły zabrało ze sobą również Plaion Polska. Na zaskakująco obszernych stanowiskach (zdecydowanie cichszych i spokojniejszych niż strefa Microsoftu) można było zapoznać się z czeskim soulslikiem The Last Oricru, szalonym Goat Simulator 3, które (wbrew nazwie) z realistyczną symulacją kozy ma niewiele wspólnego, oraz odświeżonym System Shock. Oprócz tego osoby tam przebywające mogły też pograć między innymi w tegoroczne Saints Row. Takie zróżnicowanie najwyraźniej przyniosło oczekiwane efekty, bo praktycznie wszystkie stanowiska zawsze były tam zajęte, a w sobotę i niedziele nie brakowało kolejek.
Inny branżowy kolos, Nintendo, miał strefę jedynie nieznacznie ustępującą rozmiarami gigantowi z Redmond. Można było tam zagrać w największe hity ostatnich miesięcy, począwszy od Pokemon Legends: Arceus, które moim zdaniem nie jest zbyt dobrym tytułem "targowym", a na Mario Strikers: Battle League kończąc. Niestety bardzo brakowało mi tam gier, które jeszcze nie są dostępne w sklepach, ale zadebiutują w najbliższym czasie. A szkoda, bo byłaby to doskonała okazja do publicznego zaprezentowania chociażby Bayonetty 3, Pokemon Scarlet i Pokemon Violet czy Mario + Rabbids: Sparks of Hope, którego nie było również u Ubisoftu.
A skoro już przy Ubisofcie jesteśmy... Na PGA 2022 można było zagrać w dwie gry tego wydawcy: Far Cry 6 i Assassin's Creed: Valhalla. Zebrały one naprawdę przyzwoite oceny. Sam w Valhalli bawiłem się bardzo dobrze (przynajmniej przez pierwsze 100 godzin...), ale to nadal coś, co można było ograć samemu już wiele miesięcy temu, na dodatek w stosunkowo niewielkiej cenie. Dość dziwnym zabiegiem było również zorganizowanie zamkniętego pokazu rozgrywki ze Skull and Bones. Tak, tego samego Skull and Bones, które dostało kilka gameplayów, było już niemal gotowe do premiery i miało pojawić się w listopadzie tego roku.
Żeby nie było, że tylko narzekam, to bardzo muszę pochwalić halę z "indykami". Była ona, jak zwykle zresztą, niezwykle zróżnicowana. Znalazły się tam zarówno mniej lub bardziej poważne symulatory (w tym elektryka czy bimbrownika), strzelanki, strategie oraz przygodówki, a goście mieli okazję, by porozmawiać z twórcami i dowiedzieć się więcej na temat interesujących ich pozycji. Dużym zainteresowaniem cieszyło się zwłaszcza The Invincible na motywach powieści Stanisława Lema. Były spore kolejki, więc bardzo się cieszę, że otrzymałem możliwość zapoznania się z fragmentem gry jeszcze przed samym Poznań Game Arena. Mówiąc krótko: wydaje mi się, że w strefie gier niezależnych każdy był w stanie znaleźć coś dla siebie, o ile tylko miał czas i chęci, by trochę tam pospacerować.
Na sam koniec zostawiłem jeszcze halę przeznaczoną na handel. Na pierwszy rzut oka wyglądała obiecująco, bo prawie cała wypełniona została barwnymi stoiskami z produktami do kupienia. Niestety duża ich część przypominała coś, co można kupić na chińskich stronach, oczywiście w cenie dużo niższej niż ta "targowa". Szkoda, bo w poprzednich latach na PGA i innych, podobnych eventach można było ustrzelić pewne perełki. Na szczęście i tutaj kilka nielicznych wyjątków: pozytywne wrażenie robił sklepik z replikami mieczy z gier i anime, a miłośnicy retro mogli nabyć kilka perełek, takich jak oryginalne Nintendo Entertainment System w bardzo dobrym stanie.
Na PGA 2022 zabrakło mi jakiegoś "mocnego uderzenia", czegoś w stylu pokazu gry, która sama zachęcałaby do odwiedzin w Poznaniu. Mimo tego wydarzenie było na tyle zróżnicowane (poza grami nie brakowało konkursów, cosplayerów czy innych atrakcji), że w zasadzie każdy, kto choćby w niewielkim stopniu interesuje się grami lub popkulturą, mógł się tam dobrze bawić – choć może niekoniecznie przez pełne trzy dni.