Najnowsza recenzja redakcji
Sympatyczny Mario najwyraźniej wziął sobie urlop od klasycznych przygód, bo od czasu kapitalnego Super Mario Odyssey nie dostaliśmy żadnej nowej platformówki z tym bohaterem. Nie oznacza to jednak, że najsłynniejszy bohater popkultury się obija, siedząc na plaży i czesząc wąsa pod nosem, bo regularnie pojawia się w grach sportowych, takich jak właśnie Mario Strikers: Battle League.
Battle League na pierwszy rzut oka przypomina wcześniejsze sportówki Nintendo, takie jak Mario Tennis Aces czy Mario Golf: Super Rush. Od pierwszych sekund wita nas proste, intuicyjne menu, luźny klimat i miła dla oka oprawa. Wystarczy jednak poświęcić na zabawę kilkanaście minut, by stwierdzić, że grze znacznie bliżej jest do Mario Kart z jednego, prostego powodu: dużego nacisku na rywalizację z innymi graczami.
Piłkarską przygodę w świecie Nintendo warto rozpocząć jednak tak, jak zaplanowali to deweloperzy, czyli od samouczka. Choć podstawowe założenia nie odbiegają od klasycznej piłki nożnej (piłka jest okrągła, a bramki są dwie), to już cała reszta mocno się różni. Przede wszystkim: zapomnijcie o zasadach! Nie ma tu fauli, autów czy spalonych, słowem: wszystkie ruchy dozwolone. Musicie po prostu przeć przed siebie, starać się wymanewrować oponentów i wpakować futbolówkę między poprzeczki!
Grywalni bohaterowie mają całkiem rozbudowany arsenał ruchów, który obejmuje dwa rodzaje podań, strzał, wślizg oraz uniki. Nie zabrakło przy tym także powerupów, które możemy podnieść - powracają m.in. czerwone skorupy czy grzybki zapewniające chwilowe przyśpieszenie. Jedną z najistotniejszych ról na murawie odgrywają jednak specjalne zdolności, których uruchomienie wymaga zebrania przedmiotu, przytrzymania przycisku strzału, a następnie wykonania krótkiej sekwencji QTE i zatrzymania wskaźnika w odpowiednim miejscu. Wymaga to czasu, w którym jesteśmy podatni na atak ze strony rywali, ale jest to ryzyko warte rozważenia. Umiejętności te są bowiem nie tylko trudniejsze do zablokowania, ale wpakowanie nimi piłki do siatki zapewnia nam nie jeden, a aż dwa punkty, co czasami może całkowicie odwrócić losy meczu i pomóc nam zwyciężyć. Przy tym są one również niezwykle widowiskowe: każdy z zawodników ma swoją własną, unikalną animację, którą ogląda się z przyjemnością. Przynajmniej za pierwszym, drugim, trzecim czy nawet dziesiątym razem. Po każdym kolejnym miałem ochotę ją przewinąć, ale takiej opcji niestety zabrakło.
To jedna z gier, które są "easy to learn, hard to master". Po zapoznaniu się z samouczkiem, co zajmuje zaledwie kilkanaście minut, jesteśmy gotowi do zabawy. Jeśli jednak marzy Wam się odnoszenie sukcesów w trybie online, gdzie można natrafić na prawdziwych wirtuozów wirtualnego haratania w gałę, to będziecie potrzebować zdecydowanie więcej czasu. Konieczne będzie wyuczenie się odpowiednich strategii oraz właściwego wyczucia czasu, by skutecznie unikać, odbierać piłkę i atakować.
O ile jednak rozgrywka daje frajdę i jest naprawdę dopracowana, o tyle już dostępna w nowym Mario Strikers lista trybów jest rozczarowująca. Najbardziej boli brak fabularnej kampanii dla jednego gracza, bo w tenisie czy golfie były one naprawdę solidne i zapewniały kilka godzin zabawy, a przy tym w praktyce pozwalały lepiej opanować najważniejsze techniki. Tu możemy co najwyżej rozgrywać mecze przeciwko sztucznej inteligencji, co dość szybko się nudzi. Skupiono się przede wszystkim na rozgrywce wieloosobowej, lokalnie, przed jednym telewizorem, jak i poprzez internet. Daniem głównym jest zaś Strikers Club, w którym tworzymy własny klub, a następnie w sieciowych zmaganiach rywalizujemy z innymi graczami, starając się osiągnąć jak najlepsze wyniki w danym, ograniczonym czasowo sezonie. I sprawdza się to całkiem nieźle, oczywiście pod warunkiem, że nie macie alergii na multiplayer. Samych postaci też mogłoby być nieco więcej - pojawiają się najważniejsi bohaterowie, ale zdecydowanie nie zaszkodziłoby, gdyby wprowadzono jeszcze kilku zawodników.
Nintendo w przypadku swoich gier na wyłączność nie schodzi poniżej pewnego poziomu jakości wykonania i tak samo jest w tym przypadku. Oprawa, jak na możliwości Switcha, jest naprawdę dobra, zabawa płynna, animacje towarzyszące najbardziej spektakularnym akcjom robią świetne wrażenie, a po sukcesach widzimy zabawne cieszynki. Nie zawodzi również muzyka, która robi to, co powinna: jest energiczna i motywuje do działania podczas starć na murawie.
Mario Strikers: Battle League to kolejna udana sportówka ze stajni Nintendo. Gameplay jest świetnie przemyślany i satysfakcjonujący, a dzięki temu nie nudzi się nawet po wielu godzinach. Musicie natomiast mieć świadomość, że to tytuł stworzony z myślą o wieloosobowym graniu. Jeśli jesteście typowymi samotnymi wilkami, to raczej nie przypadnie on Wam do gustu.
Plusy:
+ dopracowana i satysfakcjonująca rozgrywka;
+ oprawa;
+ mecze potrafią trzymać w napięciu i zaskakiwać.
Minusy:
- niewiele trybów zabawy;
- postaci mogłoby być więcej;
- brak kampanii fabularnej.