Cześć, nazywam się Emily i jestem ratownikiem medycznym, obecnie na etapie szkolenia się na paramedyka. Wykonuję ten zawód od 6 lat. Większość paramedyków zaczyna jako ratownicy, w trakcie swojej pracy dokształcając się i podnosząc swoje kompetencje. To około dwóch lat dodatkowej nauki, po których można uzyskać odpowiedni certyfikat. W czasach, gdy przechodziłam szkolenie, staż ratownika medycznego obejmował również takie aspekty jak pracę na dyspozytorni, choć przez te lata mogło się to zmienić.
Kompetencje ratowników różnią się nieco w zależności od prawa stanowego, jednak są to różnice niewielkie. Naszą rolą jest przede wszystkim zapewnianie najbardziej podstawowej opieki medycznej, głównie w formie pierwszej pomocy, i asystowanie paramedykom. Jesteśmy dla nich tym, czym pielęgniarki dla lekarzy. Masaż serca z użyciem zautomatyzowanych defibrylatorów, podawanie podstawowych płynów, takich jak roztwór glukozy czy soli fizjologicznej, jednorazowych dozowników epinefryny, unieruchamianie kończyn czy zakładanie kołnierzy ortopedycznych. To nasza codzienność.
Paramedycy z kolei posiadają najwyższy poziom uprawnień, jeśli chodzi o pomoc przedszpitalną. Mogą przeprowadzać tak skomplikowane zabiegi i badania, jak tracheotomia, wlew dożylny, podawanie zaawansowanych leków, transfuzję czy EKG. W każdym ambulansie znajduje się co najmniej jeden paramedyk. Należy przy tym pamiętać, że wciąż odpowiadają oni przed lekarzami, najczęściej z ostrego dyżuru, nieraz konsultują się z nimi przez radio w trakcie akcji ratunkowej.
To pokrywa się, mniej więcej, z tym, co widzimy w produkcjach poświęconych tematyce służb ratunkowych. Choć z drugiej strony nie widać tam aż takiego rozgraniczenia między stopniami przeszkolenia załogi karetki. Niemniej jednak na tym etapie można przyjąć, że nie jest źle z realizmem. Następnie spytałem, co się naprawdę dzieje, kiedy dzwonimy na 911, oczywiście mowa tu o realiach amerykańskich.
Tutaj też są pewne drobne różnice, w zależności od zamieszkiwanego stanu, ale najczęściej wygląda to tak: dzwonisz na 911, operator numeru alarmowego pyta się, czy potrzebna jest interwencja policji, staży pożarnej czy może karetki. Po uzyskaniu odpowiedzi zostajesz przełączony na odpowiednią linię. Zwykle jest to osoba w tym samym pokoju, tylko przy innym biurku. Dyspozytor, do którego zostałeś przełączony, spyta się, jaki jest problem, wtedy oczywiście mówisz, co jest nie tak. Na przykład - masz ból w klatce piersiowej, rodzisz, za rogiem wybuchła strzelanina albo grill u sąsiada skończył się pożarem. Zostaniesz zapytany o swoje położenie. Coraz częściej komórki czy nawet linie telefoniczne posiadają nadajniki GPS, lecz wciąż są one niezbyt dokładne. Oczywiście czasem jest to jedyna opcja, na szczęście bardzo rzadko. Kiedy już lokacja zostanie ustalona, na miejsce zostaje wysłany odpowiedni pojazd (lub ich grupa, w zależności od potrzeby). Jako że auta wyposażone są w nadajniki GPS i odpowiednie oprogramowanie, na pomoc wyruszą zawsze te najbliższe. W zależności od tego, czy sytuacja zagraża życiu, czy nie, stosowane są sygnały świetlne i dźwiękowe. W czasie kiedy pojazd (w omawianym przypadku ambulans) podąża na miejsce, dyspozytor zbiera wszelkie możliwe informacje, takie jak wiek pacjenta, istotne informacje medyczne czy też choćby to, gdzie aktualnie pacjent się znajduje (sypialnia, taras, samochód etc.) i przekazuje je nam. Kiedy dojeżdżamy na miejsce, instruujemy poszkodowanego, by rozłączył się z 911 i przekazujemy sami informację, że jesteśmy z pacjentem i zaczynamy udzielać pomocy. Czasem zdarza się, że bliżej jest straż pożarna, wtedy oni jadą pierwsi. Każdy strażak ma co najmniej podstawowe szkolenie z pierwszej pomocy, a wielu z nich jest nawet paramedykami. Zdarza się też, że wszystkie trzy służby współpracują razem, na przykład my zabezpieczamy ranną ofiarę ataku, podczas gdy policja zajmuje się sprawcą.
Oczywiście powyższy scenariusz to sytuacja idealna. Czasem pacjent nie może oddychać, czy jest w takim szoku, że nie może rozmawiać. Tutaj wiele zależy od kreatywności i umiejętności operatora 911. Ostatnio czytałam o kobiecie u Was w Polsce, która pomogła alergikowi z problemami z respiracją, polecając mu stukanie w słuchawkę. To oczywiście przypadek, który równie dobrze może być miejską legendą, ale prawda jest taka, że takie rzeczy się zdarzają, choć niezwykle rzadko.
To już jest coś, co naprawdę rzadko możemy zaobserwować na ekranie. Co prawda seriale, takie jak nowy 912, starają się to pokazać, ale jeszcze trochę drogi przed nami, zanim zobaczymy naprawdę wiernie pokazaną akcję ratowniczą. Takie jest przynajmniej moje zdanie, co zaś myśli o tym Emily?
Większość tych seriali pokazuje ratowników i strażaków jako uzależnionych od adrenaliny, jeżdżących dużymi, głośnymi i świecącymi się jak choinka samochodami. A tak naprawdę jesteśmy wysoce wykwalifikowanymi pracownikami medycznymi. To, jakiej pomocy udzielamy, jest bardzo podobne do tego, co dzieje się na ostrym dyżurze. Wielu z nas, w tym ja, posiada przynajmniej jeden fakultet i wciąż się dokształcamy, edukujemy. Tutaj w Stanach to bardzo istotne, często najbliższy oddział ratowniczy to kawał drogi karetką i tylko od nas i naszych umiejętności zależy to, czy pacjent w ogóle tam dojedzie.
Na koniec dodam od siebie jeszcze jedno - dla mnie to właśnie tacy ludzie jak Emily są prawdziwymi superbohaterami, którym należy się godna reprezentacja w świecie popkultury.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj