Serie stopniowo obniżające poziom artystyczny to nic niezwykłego w Hollywood. Formuła stara jak świat, działa według prostego systemu. Jeśli dany film zarabia, trzeba zrobić jego kontynuację. Jeśli szeroka widownia wciąż chce oglądać tych samych bohaterów i poznawać świat, w którym funkcjonują, dajmy im to, czego oczekują. Zjawisko to jest znamienne dla amerykańskich superprodukcji. Każdy kinoman jest w stanie wymienić kilka chwalebnych przykładów cyklów, które bardzo ładnie rozwijają się i ewoluują (Mission: Impossible, The Fast and the Furious). Niestety znakomita większość tasiemcowych produkcji działa na zasadzie przerostu formy nad treścią. Przyczyny takiego stanu rzeczy są różnorakie. Przyjrzyjmy się najbardziej znanym przypadkom i spróbujmy przeanalizować czynniki wpływające na ich upadek.

Jurassic Park

Rozbudowaną analizę tego przypadku znajdziecie tutaj. Pisząc w skrócie, mamy tu do czynienia ze standardowym schematem. Wielki prekursor, a następnie równia pochyła. Przy Jurassic World udało się nieco odświeżyć koncept, uatrakcyjniając wszystkie klasycznemu motywy, między innymi poprzez otworzenie parku dla zwiedzających. Nie udało się jednak nawiązać klimatem do wielkości części pierwszej. Najnowsza odsłona, mimo że wyreżyserowana przez uznanego europejskiego artystę J.A. Bayona, zbiera przeciętne recenzje. Wszystko wskazuje jednak na to, że zarobi bardzo dużo, także niemal pewne są kontynuacje. Niestety nie ma co liczyć na klimat pierwszej części i powrót do wielkości.

Alien

Teraz trudno w to uwierzyć, ale kiedyś Ridley Scott był młodym, prężnym twórcą filmowym, który nie tylko zachwycał warsztatem, ale też wytyczał nowe trendy w kinematografii. Taki właśnie jest obraz Obcy z 1979 roku. Początek serii był więcej niż obiecujący. Kolejne części miały charakter autorski i dość mocno trzymały się wizji poszczególnych reżyserów (James Cameron, David Fincher, Jean-Pierre Jeunet). Każda z odsłon ma swoich zwolenników i przeciwników, ale całość jako seria prezentowała w miarę równy poziom, przy okazji ciekawie rozwijając świat zarysowany przez Ridleya Scotta w pierwowzorze. Tragedia zaczęła się później, gdy za stery wrócił ponownie reżyser GladiatorPrometheus i Alien: Covenant to filmy niepotrzebne i szkodliwe dla uniwersum Obcego. Obrazy, mimo że dobre narracyjnie i przepiękne wizualnie, przetworzyły format na hollywoodzką modłę, odzierając ją z gigerowskiego niepokoju. Smutne, że osoba odpowiedzialna za sukces serii, przyczyniła się również do jej upadku.

Predator

Pierwszy Predator to już klasyka lat osiemdziesiątych. Nie dość, że stworzono kultowy survival science fiction z Arnold Schwarzenegger w roli głównej, to jeszcze wykreowano postać Predatora, kosmicznego łowcy, który na stałe wszedł do popkultury, robiąc karierę w filmach, książkach komiksach i grach. Niestety seria kinowa bardzo szybko straciła na znaczeniu. Predator 2 przeszła praktycznie bez echa, choć tym razem łowca urządził sobie polowanie w Los Angeles. W 2010 roku na ekranach kin zadebiutował obraz Predators, powielający koncept pierwszej części. Mimo ręki Robert Rodriguez tutaj również obeszło się bez fajerwerków w treści i formie. Kontynuacje Predatora, podobnie jak inne sequele, próbowały nawiązać do wielkości pierwowzoru. Zazwyczaj to wystarcza, aby odnieść sukces komercyjny. W przypadku opowieści o kosmicznym łowcy nie pomogło to jednak marce przebić się do pierwszej ligi. Zobaczymy, czy tegoroczna The Predator coś zmieni w tej kwestii.

Transformers

Seria ta od początku należała do ulubionych obiektów pastwień krytyków filmowych. Mimo fabularnego infantylizmu pierwsze odsłony sprawdzały się jako odmóżdżający popcorniak. Później było coraz gorzej. Ostatnie pozycje korzystały z klisz i schematów w tak pretensjonalny i otwarty sposób, że nawet najbardziej tolerancyjni widzowie czuli się znudzeni. Według części kinomaniaków pod względem rozrywkowym, seria umarła już przy drugiej części. Nie przeszkadza to jednak Michael Bay robić kolejne odsłony i inkasować za nie całkiem niezłe sumki.

Batman

Epoka przedonalowska to dla Batmana piękna gotycka opowieść w Batman Returns pierwszych częściach, lekko przerysowana estetyka w Batman Forever i totalna porażka w Batman & Robin. Ostatnia odsłona była tak słaba, że skutecznie uśpiła filmową markę Batmana na długie lata.
Strony:
  • 1 (current)
  • 2
  • 3
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj