Naprawdę ciężko jest zepsuć twórcom odcinek stworzony z okazji Święta Dziękczynienia. Właściwie wszystkie potrzebne elementy są dobrze znane. Obowiązkowo: uczta, która komuś nie wychodzi; indyk, słodkie ziemniaki, żurawina, którymi ktoś się obżera, dodatkowo jakaś postać nie czuje świątecznego ducha, a ktoś inny czuje go za bardzo. Następnie wszyscy oglądają paradę, grają rodzinny mecz futbolu amerykańskiego i wdają się w kłótnie, aby na końcu się pogodzić i być za siebie wzajemnie wdzięczni. Wystarczy odhaczyć kilka z tych elementów, nawet można na moment wstrzymać całą dotychczasową fabułę. Możliwości jest wiele, a widownia i tak będzie zadowolona, więc nic dziwnego, że twórcy chętnie tworzą tematyczne odcinki. Oto kilka przykładów. Ich absolutnym królem jest kultowy serial Friends. Każdy z 10. sezonów miał właśnie taki epizod, a dzięki jednemu z najprzyjemniejszych systemów nazewnictwa w momencie możemy znaleźć i obejrzeć swój ulubiony. Może to być Ten, w którym Ross się naćpał – z klasycznym kłamstwem, które wymyka się spod kontroli, Ten z Plotką – z Bradem Pittem jako ex-grubasem, Ten z Późnym Dziękczynieniem – w którym Joey prezentuje swoje zdolności perswazji, Ten z Footballem – czyli kolejny przykład na długiej liście Gellerowych rywalizacji. Na koniec matka wszystkich dziękczynnych odcinków – Ten ze wspomnieniami – z przekrojem świąt na przestrzeni lat i coraz bardziej komiczną garderobą. Wszystkie zgodnie z tradycją są pełne pomyłek, gaf i kończą się wspólnym posiłkiem najbliższych przyjaciół, tak jak lubi Ameryka. Trudno jest rywalizować z sitcomowym gigantem, ale są komedie z wcale nie gorszymi odcinkami. W Święcie Trzepnięczynienia twórcy How I Met Your Mother sprytnie wplatają w dziękczynne tradycje coś unikalnego dla swojego serialu, czyli plaskacze, które Marshall miał sprzedać Barneyowi. Jednak w tym przypadku przekazuje ten przywilej komu innemu. Element suspensu wprowadza niepewność, kto i kiedy z niego skorzysta. Całości dopina komiczna piosenka. Brooklyn Nine-Nine – podobnie jak inne seriale spod pióra Michaela Schura – rozkręcał się powoli i ostatecznie stał się jedną z najlepszych, jeśli nie najlepszą obecnie komedią w telewizji. Odcinek zatytułowany po prostu Święto Dziękczynienia był dla mnie pierwszym, który zaowocował nie tylko chichotem, ale również pełnym, głośnym śmiechem. Mowa o scenie, gdzie Jake i Kapitan Holt trafiają w sam środek rodzinnej kłótni w mieszkaniu podejrzanego. Holt chcąc zaprowadzić porządek, korzysta z absurdalnej historyjki, przygotowanej dla niego przez podopiecznego – w cudownie dramatycznym wykonaniu Andre Braughera. Ta jedna scena wystarczyłaby, żeby wspomnieć tutaj o tym odcinku, ale reszta również trzyma poziom oraz potrafi nawet wzruszyć swoim morałem o rodzinie i przyjaźni. Jeżeli istnieje jakiś serial, który aż prosi się o odcinek poświęcony rodzinnemu Świętu Dziękczynienia, to jest to Modern Family. Najlepszy z nich dostarcza sezon 6. – Trzy Indyki. W jego skład wchodzą typowo trzy przenikające i wiążące ze sobą wątki, w których wszystkie odnogi rodziny przygotowują się do wspólnego posiłku. Każdy robi coś, co nie napawa go dumą i próbuje ukryć to przed resztą, co skutkuje prawdziwą kaskadą nieporozumień oraz wstydem. Mimo swojej tytułowej nowoczesności wszystko ma swój koniec w tradycyjnej uczcie i wzajemnych przeprosinach. Te specjalne odcinki to domena sitcomów. Święto Dziękczynienia naturalnie komponuje się z prezentowanymi przez nie wartościami, takimi jak przyjaźń, rodzina, miłość, wdzięczność. Ameryka to kocha i Ameryka tego oczekuje. Jednak są też elementy, o których wolą zapomnieć. Pierwszy to kontrowersyjna geneza tego dnia. Podczas gdy wszyscy świętują ocalenie mieszkańców Plymouth, nikt nie pamięta o postępującej eksterminacji rdzennych mieszkańców swojego kontynentu, towarzyszącej temu wydarzeniu. Wątek ten porusza epizod serialu Buffy: Postrach Wampirów pod tytułem Wyrzuty Sumienia, w którym pojawia się duch wymordowanego plemienia Chumash. To nie tylko jeden z faworytów twórcy serialu Jossa Whedona, ale był również chwalony przez krytyków za odważne podejście do trudnego tematu. Rasowe konflikty są w Stanach obecne od zawsze, ale warto zwrócić uwagę na negatywny element, który od stosunkowo niedawna został powiązany ze Świętem Dziękczynienia. Mowa o Czarnym Piątku, czyli dniu po Święcie – od lat oznacza początek sezonu bożonarodzeniowych zakupów. Jednak w XXI wieku poziom konsumpcjonizmu w tym dniu wzrósł do tak krytycznego poziomu, że Black Friday stał się przedmiotem regularnej krytyki. Z tym że narracyjnie nie pasuje on do przyjaznych sitcomów. Tutaj wkracza obrazoburczy South Park. W 17. sezonie – Czarny Piątek – to pierwszy odcinek parodiującej Grę o Tron trylogii, która skupia się na rywalizacji między konsolami do gier Microsoftu i Sony. Nawiązując do Muru z flagowego serialu HBO, Randy – jako część ochrony centrum handlowego – przygotowuje się do Czarnego Piątku, niczym do walki o życie. Dorzućmy do tego molestującą dzieci zabawkę Elmo i mamy odcinek, który raczej nie będzie gościł przy amerykańskich stołach, ale z pewnością rozbawi mniej tradycyjną widownię. Przyznam szczerze, że mimo ewidentnego koloryzowaniu twórcom seriali udało się odcinkami specjalnymi sprawić, że odczuwam żal, ponieważ nie mam okazji skosztować indyka z żurawiną i słodkich ziemniaków, oglądając mecz futbolu amerykańskiego, którego nie rozumiem i chyba nigdy nie zrozumiem. Jeżeli jest na świecie jakiś naród, który potrafi się promować i celebrować swoje święta z prawdziwą pompą, to właśnie Amerykanie, a telewizja jest tego idealnym przykładem. Niech nie przestają.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj