Rozważania fanów MCU na temat tego, co czeka całe przedsięwzięcie po filmie Untitled Avengers Movie, w zasadzie nie mają końca. Sytuacja jest o tyle skomplikowana, że przyszłoroczna produkcja nie tylko podsumuje wszystkie dotychczasowe etapy projektu, ale jeszcze ustawi fundamenty pod jego 4. fazę. Wiemy już, że Marvel Studios dzięki przejęciu studia 20th Century Fox przez Disneya zyskało ekranowe prawa do całego szeregu postaci, z X-Men i Fantastyczną Czwórką na czele. Od dłuższego czasu włodarze Domu Pomysłów zapewniają nas z kolei, że w najbliższej przyszłości chcą wprowadzać nowych bohaterów i zabierać widzów w zupełnie inne rejony kinowego uniwersum - mowa tu zapewne i o Kosmosie MCU, i o alternatywnych światach. Dla miłośników popkultury taki obrót spraw może jawić się jak kłopot bogactwa, jednak to wciąż problem. Jego logicznym rozwiązaniem wydaje się sięgnięcie po komiksowy event Secret Wars, który właśnie ukazuje się na polskim rynku nakładem wydawnictwa Egmont.

Czym są Tajne wojny?

Kilka dni przed światową premierą produkcji Avengers: Infinity War jego reżyserzy, bracia Russo, przyznali w jednym z wywiadów, że przejęcie Foxa przez Disneya otwiera przed filmowcami mnóstwo nowych możliwości, a "ciekawym pomysłem" byłoby właśnie odnalezienie inspiracji w komiksowych Tajnych wojnach. Wszystko wskazuje na to, że mieli oni na myśli nie słynną miniserię wydawaną przez Marvel w latach 1984-1985 (warto dodać, że po latach uznawaną za tyleż rewolucyjną dla całego medium, co i kontrowersyjną z fabularnego punktu widzenia), ale jej nową wersję z 2015 roku. To w niej scenarzysta Jonathan Hickman postanowił obrócić w perzynę multiwersum Domu Pomysłów - jego nieuchronnie zbliżający się koniec doprowadził do zespolenia wciąż istniejących elementów z kilku alternatywnych rzeczywistości. Oczom czytelników ukazał się tzw. Bitewny Świat, ostatnia planeta, rządzona twardą ręką przez jednego ze złoczyńców, który stał się bogiem. Wygląd i sposób funkcjonowania tej lokacji przywodzi na myśl i dystopiczne czy postapokaliptyczne wizje, i kosmiczną dyktaturę pełną gębą; dość powiedzieć, że porządku strzeże tu armia Thorów, a jakikolwiek przejaw buntu kończy się rzuceniem delikwenta potworom na pożarcie.
Źródło: Egmont
+10 więcej
Ogrom poruszonych w Tajnych wojnach wątków tylko pozornie przytłacza; jeśli chcecie w Marvelu znaleźć kogoś, kto doskonale operuje wielowymiarową narracją, to nie ma w wydawnictwie lepszej osoby do wykonania takiego zadania niż Hickman. Przez lata dał się on poznać jako twórca, który ustawiał fundamenty pod wprowadzenie nowych Iluminatów, ponownie zaznajamiał fanów z Kamieniami Nieskończoności, czy zderzał ze sobą planety w ramach tzw. inkursji. Wszystko to owocowało postrzeganiem Ziemi, na której rozgrywają się zasadnicze wydarzenia Domu Pomysłów, przez międzygalaktyczny pryzmat - w tle pojawiały się więc potężne konflikty, nowe kosmiczne siły i historie. Tajne wojny stają się de facto ostatnim aktem kroniki wieloletniego upadku multiwersum, w której wybrzmiewa echo wielu poprzednich serii, takich jak Infinity, Inhumanity i Avengers czy New Avengers. Nie martwcie się jednak na zapas; lektura eventu nie powinna nastręczyć większych problemów, gdyż powinniśmy go traktować raczej jako osobną opowieść. W dodatku taką, która w komiksowym uniwersum Marvela wprowadza nowe status quo - postacie z traktowanych jako poboczna serii Ultimates na trwałe weszły do głównego świata Domu Pomysłów, stworzono nieoczekiwane sojusze, rozwiązano kilka istotnych tajemnic. Ot, nowy początek dla świata superbohaterów; czasami bardziej zaskakujący, niż myślimy.

Co Tajne wojny mogą dać MCU?

Gdy bracia Russo zabierali głos na temat Tajnych wojen i ich ewentualnego zaimplementowania w MCU, z całą pewnością dostrzegali potencjał historii Hickmana, która umożliwia wprowadzenie do filmowego projektu alternatywnych światów. Wraz z nimi powinny pojawić się zupełnie nowe postacie; sęk w tym, że z fanowskiej perspektywy niezwykle potrzebne stanie się pokazanie na ekranie genez poszczególnych herosów i złoczyńców. Nie może odbyć się to na zasadzie ogólnego retconu (zabiegu polegającego na dodaniu do znanej już widzom osi fabularnej informacji, które zmienią lub zmodyfikują poprzednie) - byłaby to osobliwa droga na skróty, tak upraszczająca, jak i rozczarowująca. Zwróćmy uwagę, że nawet historia Scarlet Witch i Quicksilvera w żaden sposób nie tłumaczy i nie zapowiada powszechnej obecności mutantów w Kinowym Uniwersum Marvela. Tajne wojny podsuwają w tej materii rozwiązanie: X-Men mogliby po prostu pochodzić z tej rzeczywistości, która w obliczu potężnego kosmicznego kataklizmu (niekoniecznie związanego z działaniem Thanosa) uległa zniszczeniu. Wiemy przecież, że w MCU alternatywne światy istnieją, nawet jeśli ich funkcja i położenie na filmowej mapie nie zostały dotychczas odpowiednio wyeksponowane; o takim obrocie spraw uczą nas choćby historie Thora, Doktora Strange'a i Ant-Mana. Wiele wskazuje na to, że przedstawienie widzom nowych światów i postaci w zamyśle włodarzy Marvel Studios nie ma odbyć się na zasadzie rebootu całego uniwersum; podobnie jak w komiksowych Tajnych wojnach tropem powinno być tu raczej dokooptowanie innych herosów i złoczyńców do rzeczywistości, jaką MCU pokazywało nam przez ostatnie 10 lat. Takie posunięcie i tak siłą rzeczy da filmowcom nieskończenie wiele możliwości: Kevin Feige mógłby zrealizować marzenie o stworzeniu w ramach projektu horroru na modłę Marvel Zombies, pojawiłaby się również szansa na powroty zmarłych bohaterów czy spotkania różnych wersji tych samych herosów (obsadzenie na nowo ważnych ról stałoby się więc logicznie umotywowaną koniecznością). Co więcej, Tajne wojny oferują zgrabne z fabularnego punktu widzenia wyjście z impasu, przed którym za chwilę staną odpowiedzialni za MCU - nie będą oni musieli niszczyć swojego uniwersum, lecz dostaną szansę na pokazanie, że to trzęsie się w posadach przez działania wszechpotężnego złoczyńcy, w dodatku nierozerwalnie połączonego z Fantastyczną Czwórką. Zwróćmy także uwagę, że wariację na temat Bitewnego Świata już w Kinowym Uniwersum Marvela widzieliśmy - w filmie Thor: Ragnarok na planecie Sakaar próbował ją urzeczywistnić Grandmaster. A przecież Tajne wojny i ukazane w nich liczne alternatywne światy pozwoliłyby jeszcze logicznie uzasadnić, że akcja seriali superbohaterskich platformy Netflix rozgrywa się w zupełnie innych uniwersach, niepowiązanych z tymi kinowymi.
Źródło: Egmont
Strony:
  • 1 (current)
  • 2
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj