Początki i nie do końca nieme filmy
Film bez muzyki jest niekompletny – tak napisałem we wstępie. Ktoś mógłby mi jednak przypomnieć o erze produkcji niemych, która trwała mniej więcej od lat 90. XVIII wieku do roku 1930. Trzeba jednak dodać, że chociaż filmy te z oczywistych względów były pozbawione nagranych dialogów oraz dźwięków, to muzyka była odtwarzana za pomocą fonografu (czyli jednego z pierwszych urządzeń zdolnych do nagrania i odtworzenia dźwięku) albo grana na żywo przez orkiestrę lub pojedynczych muzyków, którzy najczęściej siadali za fortepianem. Z biegiem lat rozwój techniczny muzyki doprowadził do częstszego łączenia jej z filmem. W 1933 roku powstał pierwszy leitmotif dla King Konga. Skomponował go Richard Wagner, niemiecki kompozytor. Motyw przewodni od tamtego czasu stał się nieodłącznym elementem produkcji filmowych, growych i serialowych. To charakterystyczny utwór, który jest przypisany do konkretnej postaci lub grupy. Przewija się kilkukrotnie podczas trwania danego dzieła i pozwala na pobudzenie emocji w widzu. W miarę upływu czasu w filmach pojawiały się coraz to nowsze brzmienia. Jazzowe dźwięki są charakterystyczne dla kina od lat 40. do 60., a muzyka skomponowana przez Ennio Morriconego do klasyków westernu na wieczność zdefiniowała, w jaki sposób powinny brzmieć produkcje z tego gatunku. To można powiedzieć o większości filmowych gatunków – przeciętny widz jest w stanie bez trudu rozpoznać po samej muzyce, czy produkcja to horror, komedia czy western. Charakterystyczne brzmienia zapoczątkowane w ubiegłym wieku obowiązują do dziś, a współcześni kompozytorzy często na nich bazują, modyfikują je lub im hołdują.Czemu służy muzyka w grach, filmach i serialach?
Muzyka jest niezbędnym narzędziem narracyjnym, jeśli chodzi o tworzenie filmów, gier i seriali. To za jej pomocą buduje się emocje, sceny, postaci lub wydarzenia dziejące się na ekranie – większym lub mniejszym. W jaki sposób konkretnie muzyka wpływa na dzieła, w których się pojawia, i jak oddziałuje na widza? Pozwoliłem sobie wyodrębnić kilka kategorii.Muzyka ilustruje emocje
To właśnie muzyka jest jednym z najsilniejszych czynników wpływających na oglądającego. W filmach niemych taki zabieg służył lepszemu uświadomieniu widzowi, z jaką sceną ma do czynienia. Wesołe brzmienia wskazywały na radość postaci, która nie mogła zostać ukazana w inny sposób niż ekspresyjną mimiką. A jeśli reżyser chciał zademonstrować śmiech przez łzy? Wystarczyło wówczas, by aktor uśmiechnął się szeroko, a w tle odegrano smutne dźwięki pianina lub skrzypiec. Odbiorca rozumiał, że dana postać się uśmiecha, ale w rzeczywistości ukrywa prawdziwe emocje. Tak samo podniosła muzyka może posłużyć do podbudowania emocji, które powinniśmy poczuć wraz z bohaterem odkrywającym niesamowite miejsce, np. zaginioną krainę.Muzyka manipuluje
To jedna z najczęściej wykorzystywanych funkcji muzyki. Przykład? Weźmy na tapet scenę z Terminatora 2, gdy pierwszy raz widzimy T-800 (Arnold Schwarzenegger). W tle rozbrzmiewa muzyka z poprzedniego filmu, w którym odgrywał rolę antagonisty. Ten sam aktor w roli głównej i ta sama niepokojąca muzyka od razu wzbudzają w oglądającym poczucie, że to ten sam morderczy robot, który w poprzednim filmie polował na Sarę Connor. Manipulacja trwa – przedstawiony zostaje drugi Terminator, przyjmujący postać policjanta. Czy jest on zły? A może dobry? To wszystko prowadzi do kulminacji w galerii handlowej, gdzie postacie się spotykają. Widok T-800 wzbudza niepokój widza, a jednak okazuje się, że to on ma chronić młodego Johna Connora.Muzyka buduje atmosferę
To pierwsze, co przychodzi na myśl, gdy mówi się o współgraniu muzyki z obrazem. Wiele gatunków filmu ma już klasyczne dla siebie dźwięki, które z nimi kojarzymy. Każdy jest w stanie rozpoznać western, kryminał lub space operę. Oczywiście twórcy pozwalają sobie na mieszanie gatunków. Przykład? Ta krótka scena w Niesamowitym Spider-Manie sprawiła, że podskoczyłem na fotelu (miałem wówczas 12 lat!). Jaszczur wparowuje do laboratorium (w którym przebywała już bezbronna Gwen Stacy) w akompaniamencie dźwięków wyjętych z horroru, czyli klasycznego pianina. Stopniowe ściszanie muzyki w miarę oddalania się Jaszczura dawało poczucie, że zagrożenie już minęło. Dlatego jumpscare wywołał u widza takie przerażenie i skok adrenaliny.Muzyka określa miejsce i czas akcji
Żółty filtr z Breaking Bad od razu dawał do zrozumienia, że akcja danej sceny ma miejsce w Meksyku. Charakterystyczne dźwięki muzyki latynoskiej są w stanie dokonać tego samego. Muzyka określa miejsce akcji w równie mocny sposób, co obraz. Każda kultura wyróżnia się specyficznymi dźwiękami, które w dobie Internetu są łatwe do odkodowania. Bez trudu jesteśmy w stanie określić, w jakiej części globu dzieje się akcja danego filmu, nawet bez sprawdzenia tytułu czy opisu. Działa to identycznie w przypadku określania czasu akcji – wystarczy zaaranżować typ muzyki charakterystyczny dla danej epoki. Może też ona wskazywać na to, jak zmienia się czas akcji – zrobiono to choćby w Maestro z Bradleyem Cooperem, ponieważ muzyka w tle zmieniała się z biegiem lat.Muzyka emocjonuje
Muzyka w sposób niemożliwy do opisania wpływa na nasze umysły i zapada w pamięć. Może straszyć i niepokoić (tak jak w przypadku wspomnianego Halloween), wzbudzić podziw i poczucie ujrzenia czegoś niesamowitego (jak scena z Parku Jurajskiego, gdy doktor Grant widzi dinozaury po raz pierwszy). Wyciska łzy (jak w ostatniej scenie Maximusa Decimusa Meridusa w Gladiatorze lub w chwili śmierci córeczki Joela Millera z The Last of Us), zachęca do jeszcze szybszego biegu (niczym w Forrest Gump) lub sprawia, że czujemy presję czasu (jak w Interstellar). To częściej muzyka, a nie obraz, wskazuje nam, co powinniśmy czuć podczas oglądania danej sceny i podbija jej wartość emocjonalną.Jak The Last of Us robi to wszystko dobrze
Można wymienić wiele produkcji filmowych, serialowych i growych, które w doskonały sposób operują muzyką celem budowania i wzmacniania narracji. Chciałbym się jednak skupić na The Last of Us – serii gier szczególnie bliskiej mojemu sercu. Od premiery w 2013 roku niezmiennie znajduje się w moim TOP 3 growych doświadczeń. Uwielbiam motyw przewodni i inne utwory, których często słucham bez szczególnej okazji. Nie można jednak mówić o The Last of Us bez wspomnienia o człowieku odpowiedzialnym za muzykę. Gustavo Santaolalla to urodzony w Buenos Aires argentyński kompozytor i muzyk, który już w wieku dziesięciu lat założył pierwszy zespół, czyli folkową formację Arco Iris. W wieku osiemnastu lat przyłączył się do komuny joginów, a w 1978 roku zbiegł do Stanów Zjednoczonych po tym, jak był wielokrotnie aresztowany za działania antyspołeczne w mniemaniu ówczesnych argentyńskich rządów wojskowych. W USA założył grupę Wet Picnic, a już w 1981 roku skomponował pierwszą ścieżkę dźwiękową do filmu She Dances Alone. Pracował też nad muzyką w Informatorze z 1999 roku. Od tamtego momentu kariera Santaolalli nabrała rozpędu i zaowocowała zdobyciem dwóch Oscarów w kategorii Najlepsza muzyka za Tajemnicę Brokeback Mountain w 2006 roku oraz Babel w 2007 roku. The Last of Us z 2013 roku było pierwszą grą, dla której stworzył muzykę i na ten moment jedyną. Gdy pojawiły się pierwsze informacje o serialu na podstawie gry, najbardziej bałem się właśnie o muzykę. HBO? Brzmiało dobrze. Nawet bardzo! Obsadzenie ról Joela i Ellie? Miałem wątpliwości, bo już wcześniej wytypowałem swoich faworytów do obsady. Wszystko to jednak było tłem wobec muzyki. Na szczęście Santaolalla został zaangażowany do stworzenia ścieżki dźwiękowej, która przenosiła znane motywy z gier na większy ekran. Wyszło to fantastycznie. Do dziś włączam sobie jego intro. Podobnie jak to z pierwszego sezonu Detektywa. Niestety zdarzają się też negatywne przypadki. Na myśl przychodzi mi Halo, serial powstały na bazie kultowej serii gier. Fani narzekali na zmianę głównego motywu muzycznego. Pojawiły się w nim znajome dźwięki, ale jednak była to próba przebicia diamentu. Nieudana. Nie bez powodu znajdziecie w sieci takie filmiki:A co byłoby bez muzyki?
To pytanie, które być może rzadko sobie zadajecie. Motywy muzyczne są tak charakterystyczne, że pewnie nie raz i nie dwa, gdy słyszeliście w pokoju obok znane dźwięki, bez trudu odgadnęliście, co oglądają Wasi bliscy. Pomyślcie – co by się stało, gdybyśmy pozbawili Gwiezdne wojny charakterystycznej muzyki towarzyszącej napisom początkowym? Sprawdźcie to!To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj