The Last of Us: Part II to przygodowa gra akcji i kontynuacja The Last of Us, które zadebiutowało w czerwcu 2013 roku. Za stworzenie sequela ponownie odpowiada uznane studio Naughty Dog.
Premiera (Świat)
19 czerwca 2020Premiera (Polska)
19 czerwca 2020Kraj produkcji:
USAGatunek:
AkcjaDeveloper:
Naughty DogPlatforma:
PS4Wydawca:
Polska: Sony Interactive Entertainment Polska Świat: Sony Interactive Entertainment
Najnowsza recenzja redakcji
The Last of Us można było przyrównać do motywu drogi w literaturze. Dwójka bohaterów przemierzających niebezpieczny świat w poszukiwaniu lekarstwa na zarazę. Ten sam motyw w pewnym stopniu znajdziemy w The Last of Us: Part II, lecz tutaj przesłanki są zupełnie inne. Inne także są płynące z gry doznania. Doznania naszych bohaterów oraz nasze, których sami doświadczamy, siedząc z padem w dłoniach.
Główną bohaterką gry jest oczywiście Ellie. To jej losami będziemy w większości kierować, chociaż nie zawsze. Również Joel ma tutaj swoje pięć minut.
Droga Joela nie zakończyła się wraz z końcem poprzedniej gry. Także w nadchodzącym tytule wejdziemy w buty tej postaci, która jednak znacznie zmieniła się po wydarzeniach przedstawionych w starszej produkcji. Joel nadal uchodzi za protektora Ellie, tylko czy dziewczyna potrzebuje jeszcze jego protekcji?
Relacje pomiędzy bohaterami w „dwójce” są znacznie bardziej skomplikowane, żeby nie powiedzieć, trudne. Ma to związek z fabularnymi wydarzeniami, których jesteśmy świadkami, aczkolwiek dla nikogo z Was, kto miał styczność z TLOU i ukończył grę, tło relacji pary bohaterów nie powinno stanowić większej zagadki.
Kiedy zdawać by się mogło, że nasze ulubione postacie czeka rozłąka, nieszczęśliwy splot wydarzeń, ślepy traf, los sprawia, że ich ścieżki znów się krzyżują, a więź zacieśnia się jeszcze bardziej. Do tego stopnia, że miejscami zdaje się przyćmiewać zdrowy rozsądek i zmusza drugiego człowieka do okrucieństw w imię zemsty.
Droga przez mękę
W grze możemy obserwować ewolucję Ellie, od dziewczynki, którą była w pierwszej części gry, po kobietę, którą się staje w TLOU2. Dziewczyna już wcześniej pokazała, że w okrutnym i niesprzyjającym świecie potrafi dać sobie radę sama. W „dwójce” to tylko udowadnia, kładąc niezliczone rzesze trupów zainfekowanych, ale także wrogo do niej nastawionych osób. Oczywiście jest to opcja jedna z dwóch do wyboru – łatwiejsza zaznaczam – bo gra pozwala nam przejść ją bez likwidowania wszystkiego, co napotkamy na swojej drodze.
Męczarnią bynajmniej nie jest rozgrywka, którą doświadczamy, ale wczuwając się w bohaterkę, możemy na własnej skórze poczuć to, co ona czuje, podróżując z Jefferson od Seattle. Złość? Frustrację? Zniecierpliwienie czy wreszcie ulgę i prawdziwe odkrycie sensu swej podróży? Każdy z Was znajdzie tutaj inne doświadczenia. Dla mnie były to takie, jak opisałem powyżej.
Choć aktualna oś fabularna rozgrywa się po traumatycznych wydarzeniach zacieśniających więzi pomiędzy bohaterami, ich relacje budowane są na licznych grywalnych retrospekcjach, które rozgrywają się w czasie po The Last of Us i przed The Last of Us: Part II. Tutaj ma to dwojakie zastosowanie: chodzi o pokazanie głębokiej relacji łączącej parę bohaterów oraz wprowadzenie do fabuły tych świeżych graczy, którzy nie mieli styczności z poprzednią produkcją.
Czysta zabawa bez zbędnych ekranów ładowania
Da się na PlayStation 4 stworzyć grę, które pozbawiona jest wszelkich ekranów ładowania i chodzi bardzo płynnie? Oczywiście, że się da. TLOU2 jest tego przykładem. Uraczony byłem tym, że ani razu, poza oczywiście wczytaniem save’a po uruchomieniu gry, nie dopadł mnie ekran ładowania. Wszystko chodziło płynnie, a przejścia z przerywnika animowanego do rozgrywki są tak dobrze wykonane, że miejscami trudno się zorientować, co jest czym.
Szybko okazało się, w jaki sposób ND osiągnęło ten poziom dokładności. Lokacje wczytują się w trakcie, kiedy my oglądamy przerywniki filmowe okraszone imponującą liczbą detali. Szybkie pominięcie filmiku ukazuje nam plansze z ekranem ładowania gry. Jak się okazuje, te ekrany potrafią być nawet całkiem długie.
Zauważyłem to jednak dopiero wtedy, kiedy przechodziłem grę po raz drugi i już mogłem sobie pozwolić na pomijanie filmów w grze.
Rozgrywka krwią i miodem płynąca
The Last of Us: Part II należy do bardziej brutalnych gier tej generacji. Nie chodzi tu o elementy gore czy epatowanie brutalnością. Raczej o pokazanie tego, jaki świat potrafi być okrutny i do czego może on zmusić człowieka, kiedy ten postawiony zostaje pod ścianą.
Wszystko to wkomponowane jest w perfekcyjną rozgrywkę, która ewoluowała względem poprzedniczki. Nasi bohaterowie mają teraz większy wachlarz umiejętności oraz bardziej rozbudowane drzewko rozwoju postaci. Rządzeń rozgrywki pozostał jednak w dużym stopni niezmieniony. Nadal wiec „w locie” możemy tworzyć przedmioty, a znaleziony arsenał ulepszać na specjalnych stołach, gdzie przy wykorzystaniu metalowego złomu, możemy polepszyć mu parametry.
Nowe ruchy postaci oraz uniki sprawiają, że teraz łatwiej wymanewrować przeciwnika i złapać krótką chwilę oddechu oraz wykorzystać ją na podleczenie ran czy zmianę uzbrojenia. Pozwala to także na zmianę taktyki i próbę eliminacji wroga z ukrycia. Pamiętajcie, czasem ucieczka jest najlepszym rozwiązaniem.
Warstwa techniczna daje do myślenia
Gdyby wszystkie gry wyglądał tak, jak TLOU2… Można pomarzyć, ale przynajmniej możemy być pewni, że każdy tytuł na wyłączność PlayStation 4 trzyma swój wysoki poziom oprawy graficznej. Także tutaj tego nie zabrakło. TLOU2 może być w tym aspekcie wyznacznikiem jakości. Jakości spod znaku PlayStation 4 i Naughty Dog.
Oprawa graficzna w grze robi różnicę. Liczba detali, kolorystyka scenografii czy konstrukcja świata w strukturze półotwartej nie pozostają bez znaczenia na całkowity obiór gry. Trudno w tym aspekcie do czegokolwiek przyczepić. Ba! Nawet jeśli chodzi o całą grę, trudno się przeczepić do czegoś więcej, jak warstwy fabularnej, która może nie spodobać się każdemu z graczy.
Właśnie ta warstwa fabularna wzbudzała sporo kontrowersji, bo przecież był sporych rozmiarów wyciek, który zdradzał to i owo. Trudno mi się odnieść do tego, co w nim zostało zawarte, bo tego akurat udało mi się uniknąć, ale główny motyw gry może nie przykuć uwagi.
Na szczęście i z tego ND zdawało sobie sprawę, dlatego świetnie wpleciono go w inne wątki, których jesteśmy świadkami. Dzięki czemu nie wybija się on tak wyraźnie na pierwszy plan, a zabieg ten pozwala cieszyć się fabułą stricte połączoną z kilkoma wątkami pobocznymi gry. Nie ma co ukrywać, fabuła gry uderza w znacznie poważniejsze tony niż przed kilkoma laty w The Last of Us.
Nowe frakcje oraz zainfekowani sprawiają również, że grając w The Last of Us: Part II,nie mamy wrażenia odtwórczego powielania schematów z poprzedniej gry. Kiedy zdawać by się mogło, że po TLOU Naughty Dog nie będzie miało pomysłu na „dwójkę”, oni wychodzą z czymś takim. Nie tylko utrzymują produkt na bardzo wysokim poziomie, ale nadają mu nowy kierunkek z możliwością na dalsze pociągnięcie serii.
Obawy co do tego, jaką grą będzie The Last of Us: Part II były bezzasadne. Naughty Dog to znak jakości, który po raz kolejny został dotrzymany. Graficznie nie ma ładniejszego tytułu na PlayStation 4. Rozgrywka również trzyma bardzo wysoki poziom, a historia… historia jest warta jej poznania. Lepszej gry na pożegnanie z PlayStation 4 nie można sobie wymarzyć.
PLUSY:
+ wspaniała grafika;
+ świetna muzyka;
+ klimat bardziej przyziemny;
+ wyważona i interesująca rozgrywka;
+ długość gry;
+ brak ekranów ładowania.
MINUSY:
- brak.