Lemmy (2010, Greg Olliver, Wes Orhoski) Wiele jest interesujących dokumentów muzycznych, lecz ten konkretny niewątpliwie może zainteresować z dwóch powodów: bezpretensjonalności oraz postaci, jaką opisuje. Lemmy to bez dwóch zdań żywa legenda rocka, a poświęcony mu film jest tyleż laurką (choć napędzaną solidną dawką whisky), co próbą wejścia „za kulisy” tej postaci. Miło, że wszystko prezentowane jest bez zadęcia: tutaj ikony rocka i garść komplementów, tam scenki z prezentacją kolekcji broni białej, a gdzieś po drodze fragmenty koncertów, przejażdżka czołgiem i śpiewająca ryba. Ogląda się to wyśmienicie, choć pokazuje też dobrze, czemu czasem lepiej nie gadać ze swoim starym o seksie – zwłaszcza przed kamerą.

[video-browser playlist="733966" suggest=""]

Exit Through the Gift Shop (2010, Banksy)

Ochrzczony przez jednego z krytyków jako „prankumentary”, film może wydawać się przez moment produkcją poświęconą historii jednego z najbardziej tajemniczych artystów naszych czasów… by następnie okazać się opowieścią o francuskim twórcy-amatorze, próbującym zrobić film o Banksym… by finalnie okazać się czymś jeszcze innym. Wielu postrzega "Wyjście przez sklep z pamiątkami" jako pomysłowy komentarz dotyczący aktualnej pozycji, jaką zajmuje sztuka i street art, ich uwikłania w strategie biznesowe, komercjalizację i medialny hype – komentarz tyleż ciekawszy, że wypływający od artysty, którego dzieła sprzedawane są za grube tysiące dolarów. Na ile jest to dzieło poważne? Trudno stwierdzić. Niewątpliwie jest to jeden z ciekawszych dokumentów ostatnich lat.

[video-browser playlist="733967" suggest=""]

Vals im Bashir (2010, Ari Folman)

Film Folmana rozbija schematy tradycyjnie pojmowanego dokumentu dotyczącego konfliktów zbrojnych: brak tu linearności, gadających głów i roztrząsania historii. Zamiast tego jest zapis bardzo osobistego przeżycia, zakorzenionego jednak w rzeczywistości: przeżycia będącego doświadczeniem pokoleniowym, na wpół wypartym, zatartym przez upływający czas. Zastosowana przez reżysera estetyka filmu animowanego, rozluźnienie związków przyczynowo-skutkowych oraz wizyjność scen, każe raz za razem zastanawiać się, gdzie kończą się fakty, a zaczyna subiektywna narracja dotycząca wydarzeń z wojny libańskiej. Tylko po to, by chwilę później uzmysłowić sobie, że przecież subiektywna narracja jest wszystkim, czym możemy dysponować: wspomnieniem powstałym pod wpływem okrucieństwa wojny i spustoszenia, jakie spowodowała.

[video-browser playlist="733968" suggest=""]

Jiro śni o sushi (2011, David Gelb)

Gdyby napisać, że obraz w reżyserii Davida Gelba to opowieść o starym pracoholiku z obsesją na punkcie ryb, nie byłoby to wielką przesadą. Film pozwala widzom prześledzić historię tytułowego mistrza sushi, która jest tyleż interesująca, co lekko przerażająca i doskonale oddaje japońską mentalność. Jiro to niewątpliwie człowiek całkowicie oddany pasji, jaką jest sushi, specjalista w swojej dziedzinie, wielki autorytet i osoba nigdy nie ustająca w procesie samodoskonalenia. Jednocześnie z filmu wyłania się obraz mężczyzny, który perfekcyjność wykształcił kosztem relacji rodzinnych, a obsesyjne poszukiwania doskonałości nakłada na każdy element swojego otoczenia – włączając w to swojego syna, nieustannie kontrolowanego i poddawanego kolejnym sprawdzianom, mimo wielu lat doświadczenia na karku. Osobiście więc nie jestem przekonany do „pocieszności”, jaką wielu przypisuje temu filmowi, choć ogląda się go z zainteresowaniem.

[video-browser playlist="733970" suggest=""]

Wirtualna Wojna (2012, Jacek Bławut)

Naginam trochę zasady (bo film zrealizowano dla telewizji i wprowadzono w obieg festiwalowy), ale film Bławuta zdecydowanie zasługuje, by się nim zainteresować. Reżyser za temat obrał sobie międzynarodowe środowisko graczy pasjonujących się symulatorem lotniczym IL-2 Sturmovik. Przedstawia polskich, amerykańskich, niemieckich i rosyjskich graczy, którzy ścierają się w wirtualu, odtwarzając historyczne bitwy lotnicze z okresu II wojny światowej. Film wart jest wspomnienia z dwóch powodów: po pierwsze pokazuje graczy jako oddanych swojej pasji zapaleńców, lecz nie obsesjonatów oderwanych od rzeczywistości. Po drugie unaocznia, jak kwestie historyczne przenikają nawet do wirtualnych rozgrywek, wpływając na nastawienie grających, wspierając się na stereotypach i utrwalając je, ale również ujawniając ich niejednoznaczność. Ostatecznie co innego pilotować niemiecki bombowiec, a co innego żyć ze świadomością, że wasz dziadek odpowiadał za śmierć cywilów w czasie wojny. A fakt, że nie mieliście na to wpływu wcale nie pomaga… [video-browser playlist="733971" suggest=""]

Act of Killing (2013, Joshua Oppenheimer)

Przyglądając się napisom końcowym łatwo zauważyć, że spora część twórców widnieje jako “Anonimowy”. I trudno się temu dziwić: film Oppenhaimera koncentruje się na wydarzeniach w Indonezji z lat 1965-66, kiedy to pod okiem nowego reżimu, bojówki paramilitarne i zwykli gangsterzy dokonali masakry tysięcy prawdziwych i potencjalnych komunistów. Zamiast jednak koncentrować się na ofiarach, oddał głos oprawcom: ludziom sprawującym obecnie władzę, miejscowym autorytetom, ludziom poważanym i uważanym za lokalnych bohaterów. Oppenheimer pozwala im opowiedzieć własną wersję historii, odtworzyć tamte czasy, a obraz, jaki wyłania się z ich działań jest tyleż groteskowy i absurdalny, co przerażający – naznaczony poczuciem racji i dziejowej sprawiedliwości stojącej po stronie zwycięzców, które w połączeniu z narodową propagandą sprawiły, że nawet pół wieku po masakrze jest ona uznawana za działania nie tylko usprawiedliwione, ale wręcz konieczne. [video-browser playlist="733972" suggest=""]
Strony:
  • 1
  • 2
  • 3 (current)
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj