"Wampir w Brooklynie" (1995)

Czy można połączyć grozę i Eddiego Murphy'ego? Trzeba przyznać, że to dość ryzykowne zestawienie - ale Craven spróbował. Gdy oglądałem ten film po raz pierwszy, 20 lat temu, to nie było jakoś specjalnie sympatyczne przeżycie. I znowu – dziś tego typu eklektyczne dzieła są na porządku dziennym; Wes Craven wyprzedził swe czasy i stworzył horror z niewielką ilością grozy, z przystojnym wampirem-uwodzicielem, z elementami humoru. Jeśli nigdy tego nie widzieliście – spróbujcie. Mając w pamięci wampiry z XXI wieku, ten film nabiera zupełnie innego charakteru. [video-browser playlist="745705" suggest=""]

"Scream" (1996)

I wreszcie opus magnum Cravena. Do tego czasu on sam pewnie zaczął tracić nadzieję, że kiedyś przeskoczy „Koszmar z ulicy Wiązów”, aż tu nagle... We współpracy ze scenarzystą Kevinem Williamsonem stworzył film, który rozłożył kino grozy na elementy pierwsze, obśmiał je, a potem złożył z nich zupełnie nową jakość. Oto kinowy strach, który nabija się z naszych filmowych lęków i wciąż pozostaje straszny. Postgroza. Metagroza. I to wciąż na zrozumiałym dla wszystkich poziomie. Wielkie kino. [video-browser playlist="745706" suggest=""]

"Scream 2" (1997)

Idąc za ciosem, rok później powstała część druga, która była równie dobra. Bo powiedzmy sobie szczerze – miała też z czego czerpać. Wszak kino grozy w dużej mierze polega na filmowych cyklach, nieustannych kontynuacjach. I znowu, korzystając z ich schematów, obnażając je oraz wyśmiewając, Craven z Williamsonem stworzyli rzecz rewelacyjną i stali się niedoścignionym wzorem dla wielkiego nurtu XXI-wiecznej kinowej grozy. [video-browser playlist="745707" suggest=""]

"Koncert na 50 serc" (1999)

Aż tu nagle - wyjątek potwierdzający regułę: oto Wes Craven kręci film niemający nic wspólnego z grozą. Raz zdecydował się wzruszyć wszystkich i trzeba przyznać, że wziął się za to wzorcowo. Opowiedział nam autentyczną historię o nauczycielce gry na skrzypcach, która przekazała miłość do muzyki sporej gromadce dzieci z nowojorskiego Harlemu. I jeszcze w roli tej niestandardowej wykładowczyni obsadził samą Meryl Streep, którą oczywiście za tę rolę nominowano do Oscara. [video-browser playlist="745709" suggest=""]

"Red-Eye" (2005)

Na koniec mojego zestawienia film sprzed dekady (Craven kręcił jeszcze później, ale to ostatnie, co mnie urzekło). Kameralna opowieść w zasadzie na parę aktorów – Rachel McAdams i Cilliana Murphy'ego. Oto pan terroryzuje panią podczas nocnego lotu samolotem. Wokół nich dziesiątki innych ludzi, a ona toczy samotną walkę o życie (swoje i wielu innych ludzi). Proste, tanie kino, ale bardzo emocjonalne i świetne zagrane. Craven nie próbuje tu szokować, kombinować z efektami, wstrząsać przerażającymi sekwencjami – postawił na aktorów. I moim zdaniem to była świetna decyzja. [video-browser playlist="745708" suggest=""] Na koniec jeszcze mały filmowy żarcik, który pokazuje dystans, jaki Wes miał do siebie i swojej twórczości. W niewymienionym na tej liście filmie „Scream 3”, który dział się w Hollywood, w małym cameo pojawiają się bohaterowie filmów Kevina Smitha, Jay i Cichy Bob. W rewanżu w kolejnym filmie z nimi („Jay and Silent Bob Strike Back”), który również częściowo dzieje się w Hollywood, widzimy plan kolejnego filmu z cyklu „Krzyk” i samego Wesa Cravena. Sami zobaczcie: [video-browser playlist="745695" suggest=""]
Strony:
  • 1
  • 2 (current)
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj