Z pewnością znacie fraszkę o portrecistach. Jeden z nich malował piękne twarze i równie pięknie na ich malowaniu zarabiał. Drugi starał się wiernie odwzorowywać swoich modeli i w rezultacie nikt nie chciał być przez niego malowany. Przy okazji Wesela zadziała się rzecz niezwykła – naturalistyczny portret polskiego społeczeństwa z miejsca stał się kultowy. Polacy udowodnili, że potrafią się z siebie śmiać, choćby miał to być śmiech przez łzy. Podczas przygotowań do filmu Wojtek Smarzowski obejrzał nagrania z wielu polskich wesel, aby jak najtrafniej oddać unikalny charakter obrzędu. Wesele wypadło wiarygodnie dzięki fantastycznie zagranemu tłu. Warto zwrócić uwagę na energię bijącą od filmowych weselników. Nie są statystami, bo definiuje ich dynamika. Czuć, że liczba zakulisowych wątków wydaje się nieprzebrana. Objawieniem Wesela okazał się Marian Dziędziel. Aktor miał wówczas pięćdziesiąt siedem lat. Miał szeroki dorobek jako aktor drugoplanowy, ale dopiero dzięki Smarzowskiemu jego kariera nabrała potężnego rozpędu. Od czasu Wesela wystąpił w ponad sześćdziesięciu filmach i serialach, nie mówiąc o rolach teatralnych. Reżyser pracował z Dziędzielem już przy okazji Kuracji oraz Małżowiny i już na etapie pisania scenariusza do Wesela wiedział, komu powierzy główną rolę. W jednym z wywiadów przyznał, że Marian Dziędziel jest jego ulubionym aktorem. Poza Dziędzielem Smarzowski lubi obsadzać innych zaufanych aktorów – na przykład Bartłomieja Topę, Roberta Wabicha, Kingę Prejs, Jacka Braciaka czy Arkadiusza Jakubika. Ten ostatni wystąpił w głównej roli w filmie Dom zły. Obraz cofa nas do lat osiemdziesiątych. W Polsce panuje stan wojenny, a w niepozornym domku w Bieszczadach ma dojść do makabrycznej zbrodni. Smarzowski nie jest fanem gatunkowej klasyfikacji. Jego zdaniem, gatunki filmowe istnieją po to, żeby sprzedawca wiedział, na której półce umieścić dany film. Dom zły można traktować jako thriller. Barwne dialogi wprowadzają trochę komedii. Wiernie odtworzone realia i realistyczna konwencja nadają temu wszystkiemu obyczajowej warstwy. Dom zły funkcjonuje na gatunkowym pograniczu i dla każdego widza może być tym, czego ten od niego oczekuje. Po Róży z Marcinem Dorocińskim i Agatą Kuleszą reżyser obiecał sobie nie robić więcej filmów historycznych. Niezależnie od dotychczasowych sukcesów realizacja kolejnych filmów sprowadzała się do heroicznej walki o budżet. Wiarygodne kino historyczne jest kosztowne. Jak trafnie zauważył Smarzowski, nie ma sensu robić historycznych filmów z czołgami z tektury. Twórca przyznał, że był zmuszony do poświęcenia wielu scen tylko dlatego, że zabrakło pieniędzy na ich realizację. Szczęśliwie istnieją artyści, którzy ograniczenia potrafią przekłuć w atut. Drogówka opowiada o warszawskich policjantach reprezentujących siedem grzechów głównych. W filmie nie brakuje sensacyjnych sekwencji: strzelanin i widowiskowych pościgów. Zasadnicza część zdjęć powstała przy wykorzystaniu telefonu komórkowego. Już poprzednie produkcje Smarzowskiego ściągały do kin setki tysięcy widzów, co jak na polskie warunki było niebagatelnym sukcesem. Drogówka przebiła barierę miliona, a oparte na prozie Pilcha Pod Mocnym Aniołem osiągnęło ówczesny rekord otwarcia w historii polskiej dystrybucji filmów. A przecież gorzkie studium natury alkoholika nie brzmi jak materiał na hit. Wbrew niesłabnącej popularności realizacja Wołyń była kolejną trudną przeprawą. Producenci bali się inwestować w film na budzący emocje temat, choćby wpływy z biletów miały natychmiastowo pokryć jego koszty. Tak Adam Siennica pisał na naszych łamach po premierze: Po seansie trudno cokolwiek powiedzieć (…). Wbrew pozorom ten film nie epatuje przemocą. Jest ona zaserwowana w umiarkowanej ilości – tak, by poruszyć emocje i pokazać jej przerażający ogrom. Smarzowski niczego też nie ocenia. Pokazuje brutalne metody Ukraińców, ale też Polaków, więc nie ma tu mowy o jednowymiarowym przedstawieniu historii. Realistycznie akcentuje negatywny wydźwięk postawy skrajności nacjonalizmu i przestrzega, by nigdy coś takiego się nie powtórzyło. Z dotychczasowych wrażeń na temat filmu wynika, że twórca Wesela i Drogówki po raz kolejny trafił w punkt. Można założyć, że i tym razem ściągnie do kin gigantyczną widownię. Można też założyć, że niezależnie od komercyjnego powodzenia najnowszego dzieła produkcja kolejnego po raz wtóry nie będzie łatwa… Po czym finalnie Smarzowski da nam kolejny powód do wdzięczności i podziwu. Taki już jest.
Strony:
  • 1
  • 2 (current)
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj