- Niedługo po szkole filmowej. Wróciłem z „dojczemarkami”, żeby wynająć mieszkanie w nietanim mieście Warszawa. Dałem sobie czas, żeby poszukać pracy. Łatwo nie było, ale w końcu zacząłem się utrzymywać jako operator. Kręciłem teledyski i próbowałem zadebiutować, ale w tamtym czasie cały budżet na kinematografię pochłaniały Gulczasy i Wiedźminy. Zrobiłem Małżowinę i Kurację dla Teatru Telewizji, dostałem kilka nagród i przestałem być anonimowy dla decydentów. Zmieniły się też trochę czasy. Ktoś się wreszcie zorientował, że dawanie państwowych pieniędzy wyłącznie na gówniane superprodukcje to ślepa uliczka dla polskiego kina. Pojawiły się pierwsze możliwości - Wojciech Smarzowski w wywiadzie dla magazynu Playboy, 02/2012Pierwszymi fabularnymi realizacjami Wojtka Smarzowskiego były spektakle w ramach Teatru Telewizji. W Małżowinie pisarz zmaga się z kryzysem twórczym, toteż przeprowadza się do bloku na warszawskiej Pradze. Klucz opowiada o grupce uczniów szantażujących nauczycielkę. W Kuracji, prawdopodobnie najciekawszym krótkim metrażu w jego dorobku, lekarz psychiatrii postanawia wcielić się w rolę pacjenta ze zdiagnozowaną schizofrenią. Oczywiście eksperyment wymyka się spod kontroli… Teatr Telewizji dawał cenną możliwość artystycznego spełnienia, ale nie opłacał rachunków. Mało kto wie, że w trakcie, gdy jego kariera nabrała tempa, Wojciech Smarzowski odpowiadał za reżyserię niektórych odcinków telenowel Na Wspólnej i BrzydUla. Jeśli macie ochotę, obejrzyjcie losowy odcinek telenoweli reżyserowany przez Smarzowskiego. Raczej nie odróżnicie go od reszty. Reżyser nie wstydzi się nieco mniej ambitnego dorobku. Swoją rzemieślniczą pracę na planach telenowel wspomina jako cenne i wymagające doświadczenie, gdzie presja czasu nie pozwalała na osiągnięcie niesamowitych efektów. Serialowe doświadczenia Smarzowskiego nie ograniczają się jednak do telenowel - był jednym z reżyserów nieźle ocenianego serialu TVP Londyńczycy. Wesele z 2004 roku było przełomem. Tym filmem Smarzowski rozbił bank nagród i dzięki niemu zdobył rozgłos. Reżyser długo walczył o możliwość realizacji pełnometrażowego debiutu. Oszacował, że może sobie pozwolić na stworzenie filmu wykorzystującego w dużej mierze zdjęcia z taniej kamery. Ostateczny budżet w wysokości blisko trzech i pół miliona złotych był spory wobec początkowego i pozwolił na swobodną realizację wizji. Tytułowa, na wskroś polska uroczystość stanowiła tło dla zasadniczej akcji, która odbywa się w kuluarach. Członkowie rodziny załatwiają swoje porachunki i usiłują przy tym unikać wszędobylskiej kamery.
Strony:
- 1 (current)
- 2
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj