Jerzy jest pisarzem i alkoholikiem. Jednak w pewnym momencie w jego życiu pojawia się wiara w to, że jest silniejszy od nałogu i może z nim wygrać. Odnajduje sens życia i zakochuje się młodej dziewczynie. Jednak sielanka nie trwa długo. Mężczyzna idzie do baru Pod Mocnym Aniołem i tam zaczyna pić alkohol. Trafia na odwyk, gdzie poznaje barwne osoby i ich historie.
Aktorzy:
Robert Więckiewicz, Jacek Braciak (43) więcejKompozytorzy:
Mikolaj TrzaskaReżyserzy:
Wojciech SmarzowskiProducenci:
Tomasz Kordek, Zbigniew AdamkiewiczPremiera (Świat):
17 stycznia 2014Premiera (Polska):
17 stycznia 2014Kraj produkcji:
PolskaDystrybutor:
Kino ŚwiatCzas trwania:
110 min.Gatunek:
Komedia, Dramat
Trailery i materiały wideo
Pod Mocnym Aniołem - zwiastun
Najnowsza recenzja redakcji
Dramat alkoholika okazuje się być punktem wyjścia dla opowieści snutej przez reżysera. Dramat bohaterów, którzy zdążyli już zaistnieć w innych filmach Wojciecha Smarzowskiego. Dramat, w którym to alkohol gra pierwsze skrzypce. I nie przeszkadzałoby mi to zupełnie, gdyby nie fakt, że to tak naprawdę ten sam "upadek alkoholika", który już niejednokrotnie widzieliśmy na ekranie. Reżyser niestety stał się nieświadomie niewolnikiem konwencji, która wyniosła go na sam szczyt.
Mój problem z ekranizacją książki "Pod Mocnym Aniołem" polega w głównej mierze na tym, że jest to opowieść z założenia oderwana od rzeczywistości i w większości przypadków niezrozumiała dla przeciętnego zjadacza chleba. Sugestywne obrazy upodlenia oddziałują na wyobraźnię widza i pozostawiają go w stanie totalnej konsternacji, niemniej jednak mało kto może się z takim stanem utożsamiać. Bo z założenia to nie miało być moralizatorskie studium upadku zwykłego alkoholika - to obraz utraty godności artysty, który nawet będąc totalnie "naprutym", próbuje uciec od rzeczywistości i stara się widzieć więcej aniżeli przeciętni pijacy. Alkohol jest środkiem do bycia kimś więcej. Do bycia osobą wyjątkową, która pije. To tragiczny obraz pisarza wręcz otulonego ramionami wódki. Nawet inni pacjenci oddziału dla deliryków stają się częścią jego fantasmagorii, zostając bohaterami jego przemyśleń. Podobnie zresztą jak jego wielka miłość. Czy istniała naprawdę? A może to tylko jedna z imaginacji naszego bohatera?
Jak już wspominałam, reżyser znany jest ze swojej dosłowności, dlatego nie oszczędza nam makabrycznych obrazów alkoholowego upodlenia. Ale co z tego, skoro nie wpływa to w żaden sposób na widza? Widzimy naszych bohaterów na samym dnie, którzy są świadomi swojego stanu, a mimo to sięgają za każdym razem po kolejny kieliszek. A kiedy to robią, sceny z ich udziałem nabierają cudownej poetyckości. I choć efekt końcowy pokazany jest w sposób bardzo sugestywny, to wydarzenia go poprzedzające są częścią życia typowego artysty, dla którego alkohol jest sposobem na bycie-niebycie sobą. Dla kogoś, kto nigdy nie miał styczności z tym światem, przekaz będzie totalnie absurdalny. Kto bowiem po pijaku cytuje Leibniza? O ile w książce sprawdzało się to znakomicie (barokowość wypowiedzi i absurd pozwalały pisarzowi zachować resztki iluzorycznej godności), tak w filmie wydaje się to osiągać efekt odwrotny do zamierzonego.
Tak naprawdę sama do końca nie wiem, co reżyser chciał przekazać poprzez swoje nowe dzieło. Że alkohol ma destrukcyjny wpływ na człowieka? Że dzięki miłości można przezwyciężyć wszystko? Że picie okazuję się być drogą do sukcesu? Że każdy powód, by się napić, jest dobry? Bardzo chciałabym wierzyć w historię Smarzowskiego, ale po prostu nie potrafię. Mimo że Jerzy kroczy ścieżką totalnej destrukcji, to za każdym razem udaje mu się jednak wyjść ze stanu upojenia alkoholowego, na oddziale deliryków stawiają go na nogi, a koniec końców odnosi zamierzony sukces. I o ile byłam w stanie uwierzyć Pilchowi i przeżywać stan empatii, tak w tym wypadku życie bohatera zostało sprowadzone do zgrabnie zmontowanego teledysku, w którym sceny z jego życia i alkoholowych wybryków zostały ukazane w konwencji pijackiego cugu.
Nie oznacza to jednak, że film jest zły. Jak na polskie realia jest zaskakująco dobry, niemniej jednak Smarzowskiego widziałam nieraz w lepszej formie. Twórca "Wesela" dalej zgrabnie operuje swoim specyficznym darem narracyjnym w duchu Hassa. Robert Więckiewicz w roli pisarza Jerzego jest niczym polski odpowiednik Bukowskiego z "Ćmy barowej". Stała aktorska ekipa reżysera również nie zawodzi i genialnie odgrywa role, towarzyszy w odwyku naszemu bohaterowi. Na szczególną uwagę zasługuje jednak Arkadiusz Jakubik, który po raz kolejny pokazuje, jak fantastycznym jest aktorem. Scena, w której zabija swojego szefa telefonem, sprawiła, że przez parę dobrych minut zastanawiałam się, co się właśnie stało.
Pod mocnym aniołem to kino ciężkie, ale bez konkretnego przesłania. Czy to Polaków portret własny? Z tym bym polemizowała, bowiem film, choć przedstawia historię wielu bohaterów, to tak naprawdę sprowadza się do opowieści o "wyimaginowanym" świecie Jerzego, przepełnionym literaturą i przesiąkniętym wódką do cna. Mam nieodparte wrażenie, że większość widzów, choć wyjdzie z kina zszokowana, to jednak bardzo szybko zapomni o tym, co widziała. Fani twórczości Smarzowskiego będą tym filmem zachwyceni, fani książki - oburzeni, a pozostałym będzie po prostu wszystko jedno.
Zdjęcie główne: materiały dystrybutora
Pokaż pełną recenzję
Obsada
-
Robert Więckiewicz JerzyJerzy
-
Jacek Braciak ColumbusColumbus
-
Julia Kijowska OnaOna
-
Arkadiusz Jakubik TerrorystaTerrorysta