DAWID MUSZYŃSKI: Czytałaś wcześniej komiksy, a jeśli tak, to do której grupy fanów należysz, DC czy Marvel? Yvette Monreal: Nigdy nie byłam wielką fanką komiksów, choć mieliśmy ich dużo porozrzucanych w domu. Mój starszy brat nałogowo je kupował i zbierał. Tak więc byłam świadoma tego, jacy są główni bohaterowie w DC, a jacy w Marvelu. Teraz będę stronnicza i powiem, że należę do drużyny DC.  Co wiesz o Ziemi- 2, na której rozgrywa się akcja Stargirl? Sięgnęłaś po materiał źródłowy w komiksach, by się przygotować? Nie wiedziałam praktycznie nic przed zaangażowaniem się w ten projekt, ale gdy tylko dowiedziałam się, że mam tę rolę, zabrałam się do pracy. Jednak mój reacherch zawęziłam tylko do postaci Yolandy Montez, by zobaczyć, skąd ona pochodzi, jaką ma historię. Chciałam ją lepiej poznać. Producent wykonawczy, Geoff Johns, wytłumaczył mi szybko, że to nie będzie ta sama postać, jaką fani znają z kart komiksu. Wprowadzono wiele istotnych zmian. Na szczęście kostium został taki sam i uważam, że to dobra decyzja. O ile bohaterka może różnić się od tej oryginalnej, to jednak jej kostium powinien być wierny temu, który czytelnicy znają z komiksów. Choć w komiksach też było kilka wariantów kostiumu, na przykład żółty, w którym jeździła na rowerze. Ciesze się, że zdecydowano wziąć jednak czarny, klasyczny.  A gdy szłaś na casting, to od początku wiedziałaś, jaka to produkcja? Starałaś się o rolę Wildcat? Nie miałam pojęcia, o jaką rolę się starałam, ale wiedziałam, w jakim serialu. Dzięki temu, czytając opis postaci i kawałek scenariusza, który miałam zaprezentować, byłam w stanie ustalić, że chodzi o Yolande Montez. To było zabawne, bo nie mogłam dać po sobie znać, że posiadam tę wiedzę. Taka konspiracja do końca (śmiech).  No dobrze. Dowiedziałaś się, że masz tę rolę, przyszłaś na plan i zobaczyłaś po raz pierwszy swój kostium superbohatera.  Jakie było pierwsze wrażenie? Był wygodny? Gdy go po raz pierwszy założyłam, dopiero wtedy dotarło do mnie, co tak naprawdę się dzieje i w jakim serialu biorę udział. Zostałam prawdziwą superbohaterką! Kostium został wykonany specjalnie dla mnie, na zamówienie, i od razu zostałam poinformowana, że mam na niego uważać, bo to jedyny egzemplarz. Przynajmniej na razie. Na początku był bardzo ciasny, przez co dużo czasu zajmowało mi zakładanie i zdejmowanie go. Ale z biegiem sezonu jakoś znalazłam sposoby, by szło to sprawniej. To ile trwa założenie tego kostiumu teraz? Udało mi się zejść do 20 minut. Twoja postać wykonuje sporo akrobacji. Zastanawiam się, ile z tego, co widzimy na ekranie, to ty, a ile to dubler? Nasza ekipa kaskaderów zrobiła wszystko, co jest w jej mocy, by przygotować mnie do powierzonej roli i zaplanowanych walk. Część wykonuję sama, o ile oczywiście pozwala na to ubezpieczyciel, ale te bardziej skomplikowane choreografie czy niebezpieczniejsze zadania były wykonywane przez moich dublerów. Nie będę mówiła, że jest inaczej. Chciałabym wszystko robić sama, ale z wielu względów jest to niemożliwe, a chcieliśmy by ten serial wyglądał najlepiej, jak się da. To w końcu produkcja o superbohaterach, którzy muszą się dużo bić i wykonywać zapierające dech w piersi ewolucje. Tego oczekują fani. To jak wyglądało to przygotowanie? Miałam dużo lekcji boksu z trenerem personalnym, ponieważ Yolanda jest bokserką i zależało nam, by było to widać. Musiałam wiedzieć, jak należy poruszać się na ringu, jak ma układać się ciało podczas walk sparingowych czy nawet podczas uderzania w worek.  A miałaś z czymś problem? Z dietą. Była ona bardzo rygorystyczna. Jak już mówiłam, mój strój był bardzo ciasny, więc przybranie na wadze nie wchodziło w grę, bo bym się w niego nie zmieściła. 
fot. The CW
Zostałaś odpowiednio przygotowana, weszliście na plan i rozpoczęły się zdjęcia. Która scena z pierwszego sezonu sprawiła ci najwięcej trudności, a z której jesteś najbardziej dumna? Było ich kilka. Najczęściej nie chodziło o to, że jakaś scena była wycieńczająca, tylko o to, że ja nie dawałam sobie rady z emocjami. Pamiętam taką sytuację, że zmieniono całą choreografię walki na dzień przed rozpoczęciem zdjęci i musiałam się przez noc jej nauczyć. Nie wychodziło mi to, co doprowadzało mnie do szewskiej pasji. Byłam sfrustrowana tym, że mi nie idzie. Czym te emocje bardziej się nasilały, tym gorzej mi szło. Przezwyciężenie tego wewnętrznego problemu było dla mnie największym zadaniem. A jeśli pytasz o odcinek, z którego jestem najbardziej dumna, to z czwartego. On najlepiej pokazuje nie tylko moją postać, ale także mój warsztat aktorski. Masz jakiś pomysł na rozwój tej postaci?  Na takie pytania odpowiem dopiero po premierze 13. odcinka, a na razie będę siedziała cicho, patrząc na to, co przyniosą nam scenarzyści (śmiech).  Dlaczego akurat po 13. odcinku? Nie mogę powiedzieć, bo byłby to spojler. Musisz poczekać. Gdy byłaś mała, marzyłaś o tym, by zostać superbohaterem? Tak, ale nie jakimś konkretnym. Chciałam umieć latać jak Superman. Gdy dorastałam, nie miałam pojęcia o tym, że są jakieś fajne superbohaterki. Nie mówiło się tak dużo o Wonderwoman. Gdybym teraz dorastała, to właśnie chciałabym być taka jak ona. To oczywiście ogromna zasługa Gal Gadot, która jest fenomenalna.  W takich serialach czasami dochodzi do zamiany mocy, stąd pytanie: jeśli mogłabyś się zmienić z którymś ze swoich kolegów, to byłby to...? Definitywnie Brainwave. On potrafi czytać w myślach i podnosić obiekty siłą woli. To jest naprawdę supermoc! Oglądałaś wcześniejsze produkcje telewizyjne ze świata DC? Oczywiście! Jestem wielką fanką Doom Patrol. Uważam, że to jak na razie najlepszy serial komiksowy ze świetnym humorem i genialną grą aktorską.  Wcześniej mogliśmy cię oglądać w Rambo 5: Ostatnia krew. Jak pracowało ci się z Sylvestrem Stallone'em i czy czułaś, że grasz z żywą legendą kina akcji? Bardzo dużo się od niego nauczyłam. Dostałam od niego mnóstwo wskazówek. Jest to człowiek z ogromną wiedzą filmową i toną anegdot z wielu wspaniałych planów. Nigdy się nie wywyższa. Do każdego podchodzi z takim samym respektem. Nic dziwnego, że wszyscy go tak kochają. Zwłaszcza fani, których zawsze mieliśmy masę na planie i którym zawsze poświecił czas. Nie ignorował ich. Najbardziej rzuciło mi się w oczy to, że jeśli Sly angażuje się w projekt, to całym sobą. Nie oszczędza się. Ceni czas całej ekipy, która pracuje nad filmem i daje z siebie, ile tylko może, by ta ciężka praca nie poszła na marne.   
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj