Pisząc te słowa nadal mam w pamięci mój pierwszy seans Man of Steel, gdy po 40 minutach filmu zepsuł się w kinie projektor, a po 20 minutach walki z nim obsługa kinowa poinformowała salę pełną ludzi, że nie ma opcji na dalszy ciąg. Jeśli ktoś chciał, mógł za darmo przenieść się do sali obok, gdzie właśnie zaczynał się film w wersji 3D. Oczywiście poszedłem, oglądałem po raz drugi 1/3 filmu, ale całe moje zdenerwowanie prysło gdy ponownie widząc początek filmu, zakręciła mi się łezka w oku. Skąd się tam wzięła? To przecież znienawidzony Superman, a ja wolę Batmana. Wyszedłem z kina w szoku, absolutnie zdewastowany pozytywnie filmem, jako Supermanowy neofita niemogący się doczekać tych wszystkich wspaniałych komiksów, na które miałem teraz ogromną ochotę. Nie przesadzę jeśli powiem, że w moim entuzjazmie co do filmu byłem w mniejszości; większość fanów była zła na Snydera. Superman za mało się uśmiecha, nie zachowuje się jak Superman, zabił człowieka, do tego był cały czas smutny i nie ściągał kotów z drzew. Dla wielu niezadowolonych fanów nie były ważne wydarzenia i sytuacje przedstawione w filmie, które w pełni tłumaczyły każdy wybór, którego dokonał Kal-El, gdyż „to nie tak jak w komiksie”. Zapomnieli, że oglądają film fabularny a nie komiks lub animację dla dzieci.
fot. materiały prasowe
Wideo z Zackiem Snyderem pokazującym Henry Cavill jak ma złamać kark Zoda, stało się memem i swoistym orężem stosowanym przez krytyków nieprzychylnych wizji Snydera, dla których nieważne były okoliczności, uzasadnienie fabularne i zwykła logika tego działania – argument pozostawał twardy jak beton – „Superman nie zabija”. Ale przecież gdyby Superman nie zabił, Zod nie przestałby i w konsekwencji zginęłyby setki, tysiące a może i miliony ludzi. Scenę tłumaczył nawet sam Henry Cavill, prywatnie wielki fan Supermana, ponownie stosując zwykły zdrowy rozsądek; Superman nie zabija właśnie dlatego, że ta konkretna sytuacja tak mocno wpłynęła na jego psychikę. Na własnej skórze poczuł co wiąże się z odebraniem komuś życia, nawet gdy tym kimś jest szaleniec, którego nie dałoby się inaczej zatrzymać. Sceny takie jak wspomniana to element rozwoju postaci, początek drogi, która z czasem miała doprowadzić do ikonicznego, praworządnego superbohatera, którego znamy z kart komiksów. Drogi, która skończyła się przedwcześnie za sprawą naruszenia przez Snydera jeszcze większej świętości – The Dark Knight. Za sprawą trylogii Christopher Nolan Batman przebił się do świadomości i serc nawet tych, którzy gardzą komiksami i superbohaterami. Dlaczego? To proste, Nolan postanowił urealnić Batmana i osadzić go w prawdziwym świecie, przedstawić jasno jego motywacje, zasady i pokazać mocniej od ludzkiej strony. Zabieg ten przyniósł miliardy dolarów i zachwyty zarówno widzów jak i krytyków na całym świecie. Sam znam sporo osób dla których to jedyna „superbohaterska” rozrywka jaką tolerują. To także miecz obusieczny, bo za sprawą Nolana utarło się, że Batman nie zabija, nigdy. Nie ważne, że to nie prawda i były odstępstwa od tej reguły w komiksach, jak i w filmach - przypomnijcie sobie choćby Batman Returns, gdzie nasz bohater z uśmieszkiem wrzuca klaunowi dynamit do spodni i odchodzi, nawet nie patrząc, jak biednego klauna wybuch rozrywa na strzępy. Zabijał Val Kilmer i Adam West. U Nolana także nie było tak kolorowo. Zresztą zobaczcie sami: Ten argument nie trafił do gigantycznej rzeszy fanów, dla których prujący z karabinów do przestępców i taranujący ich auta Batmobil w Batman V Superman: Świt sprawiedliwości to lekka przesada, tak samo jak Batman strzelający do butli gazowej na plecach złoczyńcy. Ale to wszystko również zostało wyjaśnione fabularnie, w zasadzie cały film kręcił się wokół tego tematu – nadużycia władzy i postrzegania innych przez własne uprzedzenia. Snyder zrobił z Batmanem to, co dotychczas udało się tylko Bane’owi – złamał go, ale nie fizycznie. Psychicznie. Jest to powiedziane wyraźnie na samym początku filmu: „co upada, zostaje upadłe”. Batman porzucił swoje zasady moralne, za co ciągle krytykował go wierny lokaj Alfred, który nie godził się z nowymi metodami swojego podopiecznego. Widział jego upadek, ale wiedział, że Bruce żyje w zbyt mocnym zaprzeczeniu aby dostrzec swoje winy i to jak bardzo zboczył z obranej niegdyś drogi sprawiedliwości. Parafrazując innego Bruce’a Wayne’a z innego filmu, ludzie potrzebują dramatycznych przykładów, by otrząsnąć się z apatii; Snyder to wiedział i dlatego oparł fabułę BvS o śmierć Supermana i odkupienie Batmana. Koncept, który jak wiemy, miał przynieść owoce w przyszłości, która nigdy nie nadeszła. Niecierpliwość współczesnego widza, dla którego dwa mroczniejsze filmy to już za dużo, spowodowała zmianę kierunku na bardziej rozrywkowy. Niestety prywatna tragedia w rodzinie Zacka Snydera (samobójstwo jego córki Autumn), doprowadziła do rezygnacji reżysera z dalszego nadzorowania uniwersum i w efekcie do destrukcji jego filmu Justice League, który po licznych perturbacjach i zmianach studia Warner Bros. i Joss Whedon, finalnie nie przypominał ani filmu Whedona, ani Snydera. Czasami jednak życie imituje sztukę. Zack Snyder jest wielkim fanem powieści Źródło, autorstwa Ayn Rand, w której odnajduje wiele paraleli do własnego życia; w skrócie jest to opowieść o architekcie, który wybrał pozostanie wiernym sobie i swojemu stylowi ponad korzyści materialne. Podobieństwa są widoczne, jednak będą jeszcze bardziej, jeśli spojrzymy na uniwersum filmowe DC i porównamy je z karierą Snydera. Tak samo jak Superman w jego filmach był nierozumiany i odrzucany przez większą część społeczeństwa, tak Snyder i jego filmy są traktowane przez współczesnego widza. Ojciec Clarka w Człowieku ze stali mówi mu, że świat nie jest gotowy na poznanie prawdy o nim, lecz pewnego dnia będzie. Imitowanie sztuki polega w tym przypadku na tym, że  my jako społeczeństwo nie byliśmy gotowi na taką wizję superbohaterów, za bardzo przyzwyczailiśmy się do lżejszej formy i przymykania oka, by wziąć w objęcia złamanych i smutnych herosów z problemami. Sytuacja ta jednak zmienia się z roku na rok. Fanów spojrzenia, które zaproponował Snyder przybywa, wielu krytyków BvS po wtórnym jego obejrzeniu zmienia zdanie – tak było choćby ze mną. Nie należałem z początku do fanów tego filmu, ale dałem mu szansę i odkryłem w nim masę interesujących wątków i metafor, które łatwo przeoczyć za pierwszym razem. W żadnym wypadku to nie jest film idealny – żaden film Snydera taki nie jest i krytyka jest zrozumiała a nawet potrzebna...ale krytyka twórczości, a nie pastwienie się nad człowiekiem, który po prostu dostał środki finansowe na realizacje swoich marzeń. Czy był nieodpowiednim wyborem na głównego architekta uniwersum DC? Wyniki finansowe filmu Aquaman i wstępne pozytywne recenzje filmu Shazam! mogą sugerować, że tak, co nie zmienia faktu, że choć większość widzów woli lżejsze podejście do filmów DC, istnieje bardzo duża grupa entuzjastów poważniejszego i mroczniejszego podejścia. Wielu z nich walczy o tzw. SnyderCut, reżyserską wersję Ligi Sprawiedliwości, która zakończy wątki rozpoczęte przez poprzednie filmy. Według najnowszych informacji od samego zainteresowanego, takich wersji istnieje kilka – jedną z nich posiada studio Warner Bros, resztę Zack Snyder. Żadna z tych wersji nie jest w pełni ukończona i gotowa do wydania. Jednak przy zmianach, które nastąpiły niedawno na wysokich szczeblach władzy w Warner Bros., szanse na to, że SnyderCut ujrzy światło dzienne, rosną. Co z samym Snyderem? Jestem pewny, że sobie poradzi, a rozbrat z uniwersum DC da mu nową energię i pomysły, które będzie mógł realizować, nieskrępowany sztywnymi zasadami, które tak bardzo lubi łamać. Dla uniwersum DC wykonał ogrom pracy i dzisiejszy sukces nie byłby możliwy bez niego. Jeśli się nad tym zastanowić, w zasadzie nie ma żadnej gwarancji, że uniwersum DC robione bez niego i na wzór Marvela w oczach masowej publiki uznane by było za dobre; sytuacja mogłaby być wręcz odwrotna. Jego filmy wielu nie przypadły do gustu, tego nie da się odmienić. Popełnił błędy, być może za bardzo uwierzył we własną wrażliwość i tolerancję ludzką na drastyczne zmiany ich ulubionych bohaterów, ale pozostał przy tym sobą i przynajmniej spróbował innego podejścia.Na fundamentach, które wylał zostanie postawiona w przyszłości nowa budowla; on sam nie dostanie raczej na pewno pomnika, ale też go nie potrzebuje, bo parafrazując BvS – jeśli szukacie jego monumentu, rozejrzyjcie się dookoła.
fot. materiały prasowe
Strony:
  • 1
  • 2 (current)
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj