„U.S. Marshals”
Spin-off popularnego „The Fugitive” na pewno wyglądał na papierze bardzo obiecująco, szczególnie gdy kontrakt na główną rolę podpisał Tommy Lee Jones. Ten miał ponownie wcielić się w rolę nieustępliwego szeryfa federalnego Samuela Gerarda, która przyniosła mu Oscara. To jednak nie było już to samo. Powstał thriller, który nie dorasta do pięt oryginałowi z Harrisonem Fordem, choć to wciąż przyzwoita zabawa na wolny wieczór przed telewizorem. Wesley Snipes ucieka i skacze po pociągach, a swoją cegiełkę dokłada tu również Robert Downey Jr. [video-browser playlist="718105" suggest=""]„The Wolverine”
Wolverine to bez wątpienia postać, która po trylogii „X-Men” miała największe szanse, aby sprawdzić się w solowym filmie. Takie powstały na razie dwa – jeden mniej, a drugi bardziej udany. Wielu fanów o „X-Men Origins: Wolverine” chciałoby chyba jak najszybciej zapomnieć. Mało kto był z tego filmu zadowolony, a krytykował go nawet sam Hugh Jackman (choć aktorowi w tej produkcji zarzucić nie możemy absolutnie nic). „The Wolverine ” nie był już tak efekciarski, ale bardziej kameralny i klimatyczny – skupiony na rozwoju bohatera. Liczymy na to, że trylogia spin-offów o Rosomaku zakończy się z przytupem w 2017 roku, a Jackman da nam popalić w swoim ostatnim występie jako popularny mutant. [video-browser playlist="718106" suggest=""]„Jay and Silent Bob Strike Back”
Film będący częścią szalonego uniwersum Kevina Smitha, w którym na pierwszy plan wkroczyli Jay i Cichy Bob - postacie do tej pory pojawiające się w obrazach reżysera w mniejszych rolach. To produkcja na pewno bardzo specyficzna i nie dla wszystkich, ale mimo wszystko udany spin-off – pełen absurdalnego metahumoru, świetnie wyśmiewający Hollywood i parodiujący znane hity. Jeśli jesteście ciekawi, jak wyglądałby sequel „Buntownika z wyboru”, musicie koniecznie zobaczyć ten film. [video-browser playlist="718107" suggest=""]„Machete”
Mamy za sobą już 2 pełnometrażowe produkcje o postaci, która pierwotnie powstała na potrzeby fałszywego trailera. Robert Rodriguez tak się w tym bohaterze zakochał, że po stworzeniu z Tarantino „Grindhouse” (czyli "Death Proof" i "Planet Terror") wciąż bawił się w tym świecie oddającym hołd niskobudżetowym filmom klasy B. "Maczeta" to oczywiście przerysowany i przesadzony na wielu różnych poziomach obraz, który jednak może się podobać, jeśli pochodzimy do seansu świadomi takiej konwencji. A Rodriguez jest przecież mistrzem w realizowaniu filmów tego typu. [video-browser playlist="718108" suggest=""]„Evan Almighty”
Oj, to był dopiero bubel. Niby ten sam reżyser i scenarzysta, nawet ten sam Bóg (ponownie Morgan Freeman), ale Carrell to nie Carrey i wyszło jak wyszło. „Bruce Almighty” był obrazem lepszym w każdym aspekcie, a magii pierwowzoru nie udało się powtórzyć. Steve Carrell stał się wszędzie rozpoznawalny dzięki swojemu brawurowemu epizodowi w pierwszym filmie, lecz ten spin-off mógł sobie odpuścić. Podczas seansu można zadawać sobie też pytanie, jakim cudem oni wydali na tę szmirę aż 175 mln dolarów. Wpływy z całego świata nie były w stanie dorównać temu budżetowi. To sprawia, że „Evan Almighty” przejdzie do historii nie tylko jako zły film, ale też jako jedna z największych finansowych klap. [video-browser playlist="718109" suggest=""] Na stronie drugiej m.in. "The Blues Brothers" i "The Penguins of Madagascar".
Strony:
- 1 (current)
- 2
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj