Osiem lat temu Terrence Malick wyjechał z Cannes ze Złotą Palmą za Drzewo życia. Następnie rozczarował karykaturalnymi Wątpliwościami czy manierycznym Song to Song. Oglądając  trwające prawie trzy godziny A Hidden Life, słyszałem westchnienia i wycieranie nosa. W najnowszym filmie Malick odrzuca kaznodziejski ton i skupia się na rozterkach wewnętrznych  Franza Jägerstättera (August Diehl) i jego rodziny.  Historia oparta na prawdziwych wydarzeniach rozpoczyna się w 1939 roku. Główny bohater i jego żona Fani (Valerie Pachner) wiodą skromne, pełne miłości życie w austriackiej wiosce St. Radegund. Ich codzienne działania ograniczają się do uprawiania roli, wychowywania córek i uczestniczenia w nabożeństwach w lokalnym kościele.  W 1940 roku Franz podejmuje służbę wojskową w Wehrmachcie. Nie jest mu po drodze z hasłami głoszonymi przez Hitlera, zaciska jednak zęby i nie ubiega się o zwolnienie. Kolejna mobilizacja wywoła w nim sprzeciw, dlatego zdecyduje się nie współpracować z nazistowskim reżimem. Zostanie skazany na ostracyzm ze strony sąsiadów, nazwany zdrajcą, obrzucany błotem i opluwany. Wtedy też znajomi odwrócą się od jego rodziny, przełożeni w wojsku i duchowni nie znajdą czasu na filozoficzne rozmowy. Będą go ostrzegać: „Twoja ofiara nikomu nie przyniesie korzyści”. Franz staje się symbolem nonkonformisty w opanowanym przez obojętność i niegodziwość świecie. W końcu będzie musiał stanąć przed sądem. Po kilku współczesnych filmach Malick wraca do tematów wojennych znanych z Cienkiej czerwonej linii. Ale w A Hidden Life nie doświadczymy obrazów krwawej wojny. Malick zadaje pytania o sens toczenia walki, staje po stronie miłości, rezygnując z okrucieństwa. Interesują go pozbawione emocji rozważania duchowe i intelektualne głównego bohatera. Jego sabotaż wynika z głębokich przekonań religijnych. Franz twierdzi: „Jeśli Bóg daje nam wolną wolę, jesteśmy odpowiedzialni za to, co robimy”. Malick odrzuca radykalizm, potrafi skupić się na subtelnościach i  interpretować pojęcie wolnej woli. Po raz kolejny opowiada o życiu, śmierci, Bogu. Blisko mu w tych poszukiwaniach do naszego mistrza Krzysztofa Zanussiego, jednak amerykański reżyser potrafi wznieść opowieści na zdecydowanie wyższy poziom, bliski filmom wielkiego duńskiego reżysera Carla Theodora Dreyera. Duża w tym zasługa operatora Jörga Widmera rejestrującego obrazy nieskazitelnej natury, pięknych fresków, zapierających dech w piersiach alpejskich krajobrazów i skupienia na twarzy Franza. Zdjęcia próbują swoim rozmachem objąć cały świat, pozwalając oddychać rozciągniętej w czasie fabule. Ukryte życie to film odważny, traktat filozoficzno-religijny, którego najmocniejszym elementem jest historia rodzinna. Jedyną osobą wspierającą Franza od początku do końca jest jego żona. Ich splecione dłonie powracają jako jeden z motywów filmu. Oszczędny styl, duchowe cierpienia i wizja doprowadzona do maksymalnej prostoty sprawiają, że Malick w A Hidden Life dociera do granic człowieczeństwa. Wysyła wiadomość: pozostańcie wierni swoim uczuciom bez względu na czasy, w których przyszło wam żyć.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj