Jak się okazuje w najnowszym odcinku Arrow, Ricardo Diaz nie jest największym zmartwieniem Olivera. Oceniam kolejny epizod produkcji o zakapturzonym obrońcy Star City.
Oliver zostaje oskarżony przez byłego prokuratora okręgowego o to, że ten go zwolnił, aby ukryć swoją działalność jako Green Arrow. Queen musi znaleźć dowód łączący skorumpowanych urzędników z Ricardo Diazem, by odeprzeć zarzuty wobec niego na posiedzeniu Rady Miasta. Okazuje się, że jeden z radnych nafaszerował naszego bohatera Vertigo, co spowodowało halucynacje Olivera. Mścicielowi zaczynają ukazywać się jego największe lęki i porażki, w tym postać Adriana Chase'a. Pod wpływem narkotyku Queen postanawia szturmem zdobyć komisariat, na którym ukrywa się Diaz.
Ciekawym aspektem najnowszego odcinka jest mocne zagłębienie się twórców w zdewastowaną psychikę głównego bohatera, jednak już nie jestem przekonany, co do sposobu, w jaki tego dokonali. Sam koncept powolnego wchodzenia w coraz to mroczniejsze rejony umysłu Olivera był bardzo dobry, jednak wykorzystanie motywu z zatruciem Vertigo już niekoniecznie. Szczególnie pojawienie się Chase'a jako dziwnego głosu sumienia głównego bohatera nie wzbudziło mojego specjalnego entuzjazmu. Po pierwsze ten antagonista był ciekawy tylko do momentu, w którym pozbył się maski w poprzednim sezonie. Po drugie wykorzystanie tego psychopatycznego czarnego charakteru na kontrze do światopoglądu Olivera nie zdało sprawdzianu, wprowadzając dziwny, wręcz parapsychologiczny element do fabuły epizodu. Pozostałe halucynacje nakreślające wszelkie porażki i straty Queena zdecydowanie lepiej odegrały swoją rolę odzwierciedlając emocjonalny regres głównego bohatera.
Odcinek w zdecydowanej większości twórcy poświęcili właśnie na ukazanie mrocznej strony osobowości Queena i tutaj egzamin zdało wtrącenie tego oblicza Olivera do jego relacji z najbliższymi. Scenarzyści w bardzo dobry sposób skonfrontowali wszelkie rozterki targające psychiką mściciela ze Star City z nadzieją i zdecydowanie pogodniejszym obliczem Felicity oraz Williama. To spowodowało pewien ekranowy rezonans na emocjonalnej płaszczyźnie, który doskonale sprawdził się narracyjnie i stanowił o sile fabuły tego odcinka. Szczególnie dobrze to starcie różnych poglądów sprawdziło się w scenie, w której Oliver wybucha gniewem w rozmowie ze swoimi bliskimi i rozbija projekt naukowy Williama. Wszystko prezentowałoby się jeszcze lepiej gdyby nie wspomniany przeze mnie element Vertigo oraz nagła decyzja Felicity po jednej kłótni o chęci separacji. Za dużo w tej scenie było kiepskiego patosu ze średnich seriali młodzieżowych niż produkcji o superbohaterze walczącym z gangsterami.
Scenarzyści mniej miejsca poświęcili na rozwinięcie wątku Ricardo Diaza, chociaż ten element intrygi, który zdecydowali się wykorzystać obronił się w pewnym stopniu. Jak już kilka razy wspominałem, ten handlarz narkotyków ze Star City jest o wiele ciekawszym czarnym charakterem od wielu zaprezentowanych do tej pory w serialu i z odcinka na odcinek buduje swoją, ujmę to, markę, za pośrednictwem kolejnych małych kroczków w swoich gangsterskich działaniach. Tutaj po raz kolejny ciekawym elementem było wykorzystanie dowodów przeciwko sobie na powiązanie Olivera z osobą Green Arrowa. Jedynym słabszym aspektem była tutaj scena, w której policjanci nawet nie ukrywają, że biorą pieniądze od Diaza i jak jeden mąż ochraniają go na posterunku policji. To trochę popsuło wizerunek stróżów prawa w tej produkcji, a przy okazji pokazało, że to mściciele stanowią ostatni bastion sprawiedliwości w Star City.
Nowy epizod
Arrow zawierał kilka istotnych błędów, między innymi w wątku związanym z byłym antagonistą serialu, jednak od pewnego czasu twórcy zdecydowanie lepiej prowadzą narrację i ustrzegli się tych karygodnych mankamentów. To sprawia, że nie trzeba zagryzać już zębów przy seansie produkcji The CW i można dobrze bawić się przy niezobowiązującej rozrywce.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h