Po ataku nazistów i superzłoczyńców z Ziemi-X na wesele Barry'ego i Iris nasza drużyna herosów stara się dowiedzieć, w jakim celu przybyli oni do ich świata. W tym celu próbują przesłuchać nazistowskiego Prometheusa, którym nieoczekiwanie okazuje się być Tommy Merlin. Jednak etap wyciągania od niego informacji nie kończy się dobrze. W tym czasie reszta superzłoczyńców z Ziemi-X planuje wykradzenie tajemniczego urządzenia zwanego Pryzmatem. Oliver, Barry, Kara i reszta będą musieli ich powstrzymać za wszelką cenę. W czasie walki z antagonistami okazuje się, że postać Supergirl jest bardzo ważna dla zrealizowania planu czarnych charakterów. Przede wszystkim muszę pochwalić antagonistów prezentowanej nam na ekranie historii. Nie mamy tutaj do czynienia, może z pewnymi wyjątkami, z większymi niż życie szwarccharakterami, których jedynym celem jest zniszczenie Ziemi. Ukazano nam bardzo ciekawe, wielowymiarowe postacie, które nie są złe, bo są złe, a ich postawa wynika jedynie z miejsca, w którym się urodzili, gdzie od dziecka (jak to powiedział w scenie przesłuchania Tommy) wpajano im nazistowską ideologię siły i uczono walki. Przy tym działania złego Olivera i złej Kary z Ziemi-X są podyktowane pobudkami, z którymi widz naprawdę może się utożsamić, czyli miłością i pragnieniem uratowania ukochanej osoby. Pewnym wyjątkiem jest tutaj Eobard Thawne, który po prostu lubuje się w sadystycznych zagraniach, jednak sprawdza się  jako pomocnik  pary czarnych charakterów. Bardzo dobrze twórcy zaprezentowali w wątku duetu antagonistów rozdarcie pomiędzy powinnościami dla Rzeszy a własnym szczęściem. Za to spory plus. Dobrze wypadły także sceny akcji, które ukazano nam w tym odcinku, szczególnie ta w finale epizodu, która odbyła się w pewnym opuszczonym magazynie. Bardzo dobrze zgrano wyjątkowe umiejętności poszczególnych postaci, tworząc ciekawą sekwencję walki pomiędzy superbohaterami a złoczyńcami i ich pomagierami. Czego my tutaj nie mieliśmy - wybuchy, walka wręcz, strzały z kryptonitu, laserowy wzrok czy stara dobra strzelanina z użyciem broni palnej. To dobrze współgrało i mimo wielu postaci występujących w tej scenie nie czułem jakiegoś chaosu emanującego z ekranu. Trochę gorzej wypadła sekwencja walki ze złym Green Arrowem w S.T.A.R. Labs, gdzie herosi zostali potraktowani przez twórców bardziej jako worki treningowe a drużyna Olivera była tutaj zupełnie niepotrzebnym elementem w fabule. Wszyscy pojawili się na niecałą minutę i w tym czasie zostali z łatwością pokonani przez Green Arrowa z Ziemi-X. Nie wiadomo po co scenarzyści na siłę próbowali wcisnąć Team Arrow do opowieści. Ciekawie wypada relacja między Steinem a Jaxem. Skrajnie różne charaktery tych postaci świetnie do tej pory współgrały ze sobą i to dosłownie, a teraz twórcy zaprezentowali nam pewien rozłam w tej symbiozie. To zagrało bardzo dobrze, bo połączyło urazę i smutek pomieszany z troską o drugą stronę Firestorma. Jednak nie wszystkie rozterki bohaterów wypadają wiarygodnie na ekranie. Jeżeli w pewnym momencie twórcy przechodzą na melodramatyczny tryb, ociera się to o autoparodię. Wątek odrzuconych oświadczyn Olivera przez Felicity i ich dalszych konsekwencji jest zupełnie niepotrzebny i wprowadza pewien chaos do narracji. Podobnie sprawa ma się z dylematami Alex na temat miłości i jednorazowych przygód, które są po prostu słabo nakreślone. Nowy odcinek Arrow sprawdza się jako część większej historii i tak należy go oceniać. Mimo kilku błędów całość ogląda się dobrze, a zaprezentowana nam fabularna historia prezentuje się przyzwoicie. Szkoda, że tak nie dzieje się w głównej opowieści nowego sezonu serialu o przygodach Green Arrowa.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj