Trudno zliczyć  ważne wydarzenia w wydawnictwie sygnowanych marką Stana Lee. Iron Man, Hulk, Kapitan Ameryka i spółka niejednokrotnie mierzyli się z potężnym wrogiem, poświęcając się w imieniu całej ludzkości. Wystarczy przywołać takie głośne tytuły, jak choćby: Tajne Wojny napisane przez legendarnego Jima Shootera, trylogię Nieskończoności (Rękawica Nieskończoności, Wojny Nieskończoności, Krucjata nieskończoności) czy Wojnę domową. Waid, Ewing i Zub w recenzowanym dziele subtelnie nawiązują do powyższych crossoverów, pełnymi rękami czerpiąc z dorobku całego Marvel Comics. Przede wszystkim mamy tu do czynienia z wciągającą rozgrywką z przyczajonym wrogiem, pełną spektakularnych walk, zaskakujących zwrotów akcji oraz dużą dawką nostalgii. Rzeczoną serię rozpoczynamy z wysokiego C. Ziemia została uprowadzona przez istoty o iście boskich przywarach i przeniesiona do nieznanego wymiaru. Herosi ruszają z ratunkiem, z całych sił próbując odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Niestety gros spośród nich, wraz z milionami ludzi zastyga w bezruchu. Niespodziewanie w siedzibie Avengers pojawia się dawno niewidziana superbohaterka Valerie Vector alias Wojażerka, jedna z założycielek całej grupy. Na targaną globalnymi katastrofami planetę przybywają dwie grupy złoczyńców – Czarny Zakon (vide: Corvus Glaive, Black Dwarf, Proxima Midnight czy Ebony Maw) oraz Zabójczy Legion (kapitan Gloria, Bracia Krwi, Drall, Psychomacka), którzy zostali wybrani przez sprawców całej awantury. Do kosmicznej bitwy dołącza przetrzebiony oddział herosów, w którym pierwsze skrzypce odgrywają Rogue, Bestia, kobieca Thor, Hulk oraz wspomniana Wojażerka.
Źródło: Egmont
Porównanie sagi Nie poddamy się do Tajnych Wojen jest jak najbardziej uzasadnione. Trykociarze zostają pionkami w grze dwójki bezdusznych istot – Grandmastera i enigmatycznego Pretendenta. Ich celem jest nie tylko zwycięstwo nad trudnym przeciwnikiem, ale także ostateczna eksterminacja  ziemskich super herosów. Do tego zadania posłużą im członkowie Zabójczego Legionu oraz Czarnego Zakonu. Oczywiście Avengersi postarają się pokrzyżować ich szyki, a nieodzowna okaże się pomoc Wojażerki. Zresztą wątek rzeczonej wojowniczki należy uznać za jeden z najlepszych elementów warstwy fabularnej. Podobne zdanie można powiedzieć o udanym żonglowaniu superbohaterskimi motywami, odwoływaniu się do wcześniejszych komiksów z Marvel Comics oraz szczegółowych opisach danych postaci i grup, które uświadczymy w wybornych przerywnikach  między rozdziałami. Mark Waid zjadł zęby na opowieściach graficznych spod znaku super hero, a rzeczony album jest kolejnym dowodem jego scenopisarskiego kunsztu.  
Niestety epicka saga nie jest dziełem przełomowym. Jego fabuła oparta jest na (do znudzenia) powtarzanych schemacie, a zakończenie wojny z Grandmasterem mocno przewidywalne. Słabo wypadają interakcje pomiędzy poszczególnymi postaciami, a akcja pędzi w iście ekspresowym tempie. Sam Grandmaster nie umywa się do innych szwarccharakterów, na czele z samym Thanosem, a występ członków Czarnego Zakonu można uznać za zbyt epizodyczny (aż chciałoby się więcej działań Ebony Mawa i Corvusa Glaive'a). Z Avengers wiarygodnie wypada Wojażerka, Bestia, Rogue oraz przebudzony Hulk. Na szczęście wspomniane mankamenty rekompensuje ciekawa szata graficzna, stworzona przez zespół utalentowanych rysowników, na czele z Pepe Lorrazem, Kim Jacinto i Paco Mediną. Należy pochwalić także okładki Marka Brooksa, Alexa Rossa oraz alternatywną planszę Esada Ribica.    Avengers: Nie poddamy się to komiks co najwyżej dobry, który największą frajdę sprawi wiernym miłośnikom postaci stworzonych przez nieodżałowanego Stana Lee. Niedzielny czytelnik znajdzie kilka lepszych opowieści superbohaterskie obecnie wydawane w Polsce.  
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj