Powyższy zarzut idzie w parze z innym dotyczącym piątego tomu Batman Detective Comics. Jego tytuł to Wojna Jokera – wydarzeń dotyczących tego eventu powinien spodziewać się czytelnik w komiksie. Tymczasem dostajemy tu ledwie preludium do starcia Człowieka-Nietoperza z największym złoczyńcą Gotham i kończymy lekturę z poczuciem niedosytu i dezorientacji. Wszystko dlatego, że event ów rozegra się przede wszystkim w głównym runie Batmana, za który odpowiada obecne James Tynion IV i polscy czytelnicy tom ten dostaną do rąk w październiku 2021. A zatem jakie historie wypełniają najnowszy tom Batman Detective Comics? Osoby, które znają kontrowersyjny run Toma Kinga, doskonale zdają sobie sprawę ze śmierci jednej z najważniejszych postaci. Zajęty wieloma zadaniami Bruce Wayne nie miał dotąd okazji, aby poświęcić swoje myśli tragicznie zmarłemu Alfredowi i właśnie w niniejszym tomie, dwie pierwsze historie obracają się wokół żałoby po osobie tak bliskiej głównemu bohaterowi. Na początku dostajemy solidną porcję psychodramy, w której superbohaterska rodzina Batmana wypomina mu jego zachowanie w obliczu odejścia Alfreda, przy okazji wspominając i skutecznie tworząc legendę kamerdynera Waynów. Tę akurat historię Tomasi napisał wspólnie z Tynionem IV i do tego mamy w niej prace kilku rysowników, którzy nadają różnorodności graficznej wspomnieniowym fragmentom. Mogłoby się wydawać, że zeszyt Batman. Pennyworth R.I.P. zakończy temat Alfreda, jednak mamy tu jeszcze Annual, w którym kontynuowane są wspomnienia o kamerdynerze. W pierwszej historii widzimy go jako skutecznego agenta brytyjskiego wywiadu, natomiast w drugiej, chyba najlepszej z mu poświęconych, w specyficznej narracji doświadczamy tygodnia pracy Alfreda dla Bruce’a Wayne’a/Batmana. Ta historia cieszy tym bardziej, że możemy w niej podziwiać charakterystyczne rysunki Eduardo Risso, znanego dobrze polskim czytelnikom z serii 100 naboi.
Źródło: Egmont
Jak widać, tytułowa Wojna Jokera nawet się nie rozpoczęła, choć akurat zeszyty poświęcone Alfredowi i tak są najlepszymi w tym tomie. Dalej bowiem zaczyna się typowa, superbohaterska historia, w której na pierwszy plan wchodzi Two-Face, próbujący po niedawnych rządach Bane’a sam wprowadzić w Gotham swoje prawa. Ta opowieść w pewien istotny sposób wiąże się z nadchodzącym starciem z Jokerem, ale sama w sobie należy niestety do tych słabszych odsłon opowieści o Batmanie. Two-Face, czy raczej Harvey Dent, który intensywnie przeżywa tu dramat rozszczepienia osobowości, w roli złoczyńcy bardziej irytuje, niż przeraża, a oprawa graficzna jedynie wspiera to odczucie, proponując nam przeciętne estetyczne wrażenia, z których żadne kadry nie zostają w pamięci.
Następnie dostajemy teoretycznie główne danie tomu, w którym dalej wałkowane jest starcie Batmana z Dentem, ale tu już aktywnie włącza się Joker. Dostajemy przy okazji nawiązanie do pamiętnej historii o Trybunale Sów, tyle że niewiele z tego wynika. To jeden z najsłabszych chwytów scenariuszowych w tym tomie, wykorzystany jedynie do tego, żeby Batman miał więcej okazji do efektownego mordobicia i nic ponadto. Te negatywne wrażenie ratuje w pewnym stopniu ostatni zeszyt w zbiorze, dziejący się gdzieś na peryferiach wojny z Jokerem i to jednak trochę zgrzyt, że nie możemy opisywanych wydarzeń skonfrontować z tymi z głównego runu. Jednak historia z Killer Crockiem, a portem krótki i nostalgiczny Prezent mają w sobie dużo więcej emocji, niż nawalanka z Two Facem. Czasem właśnie takie historie są najlepsze, rozgrywające się gdzieś na boku, poza głównymi wydarzeniami, dające pojęcie o tym, że tak naprawdę mamy doświadczenie z utalentowanymi scenarzystami, którzy tworząc historię do wiodących tytułów, muszą iść na różne artystyczne kompromisy. I właśnie piąty tom jest nimi wypełniony, duża część jego zawartości potrafi zmęczyć fabularnym i wizualnym chaosem. W pamięci zostaje tu przede wszystkim jego pierwsza część poświęcona Alfredowi oraz końcowe, krótsze przebłyski dużo lepszej twórczej formy spomiędzy tej wierzchniej warstwy, z której kilka dni po lekturze nic nie zostaje w pamięci czytelnika. Ot, twórcza sinusoida, bardzo charakterystyczna dla wielu superbohaterskich opowieści.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj