Trzeci epizod serialu prezentuje styl Patryk Vega w pełnej krasie. W związku z tym ci, których urzeka stonowany i dramatyczny wątek Marka, a odrzucają pozbawione dobrego smaku wulgarne, przaśne żarty, mogą sobie spokojnie zrobić przerwę na kawę, bo bieżąca odsłona pełna jest motywów, za które krytycy znienawidzili film Botoks. Bieżący odcinek nosi tytuł Odwet i jednym z głównych wątków jest zemsta bohaterów na sanitariuszu – gwałcicielu. Tym samym serial rozszerza historię z filmu. Doktor Beata Winkler po wypadku na motocyklu próbuje popełnić samobójstwo, a następnie zostaje wykorzystana przez pracownika pogotowia, który w poprzednich odsłonach zgwałcił również Marka. Beata wraz z Danielą i Darkiem planują więc zemstę, która raz na zawsze wybije oprawcy z głowy tym podobne zachowania. Rewanż jednak jest mało kreatywny i zdecydowanie niefinezyjny. Patryk Vega chciał zapewne, aby tytułowy „odwet” wypadł jak machiaweliczna wendetta, podczas której bohaterowie z sardonicznym uśmiechem na ustach realizują przebiegły plan. Skończyło się na szyszce w odbycie. Jednym słowem standard u Vegi. Swoją drogą, który to już raz u tego reżysera motywy analne odgrywają kluczową rolę zarówno jako wątki komediowe, jak i dramatyczne? Omawiany odcinek przepełniony jest podobną stylistyką. Z szacunku dla czytelnika część z nich pominę milczeniem, ale każdy, kto oglądał film, z pewnością pamięta powód, dla którego mąż zostawił doktor Banach i niesławną scenę masturbacji w wykonaniu postaci granej przez Piotr Stramowski. Tego typu motywy są esencją odcinka i zdecydowanie nie robią mu dobrze. Patryk Vega w bardzo łopatologiczny sposób przedstawia widzom fabułę Botoks. Przykładowo, gdy dyrektor szpitala mówi do bohaterki, że „dla niego prawdziwy chirurg sika do zlewu”, to możemy być pewni, że za chwilę zobaczymy dosłowną scenę z oddawaniem moczu do zlewu. Reżyser nie bawi się w niedopowiedzenia, aluzje, symbolizmy, dwuznaczności. Nie pozostawia widzom przestrzeni na analizę i osobistą interpretację. Z manierą paradokumentalisty przedstawia wydarzenia, bez większego szacunku dla procesów poznawczych odbiorców sztuki. Celem reżysera wydaje się zaszokowanie widza, wywołanie u niego konsternacji i emocji, które towarzyszą nam zazwyczaj, gdy widzimy coś wstrząsającego. W bieżącym epizodzie mamy dość dobrze zrealizowaną scenę wypadku motocyklowego. Zapewne większość z nas kojarzy ją z filmu, a nawet trailera kinowego. Jest ona doskonałym wyznacznikiem stylu Patryka Vegi. Intensywny trip, łechcący mile oko, ale zbyt krótki, aby stanowić pełnoprawną scenę akcji. Podobnie sytuacja wygląda z krótkim wątkiem umierającego na raka młodego chłopca. Reżyser niespodziewanie zaatakował widza tak poruszającym tematem, prezentując w obrazowy sposób cierpienia człowieka w stanie agonalnym. Bez jakiegokolwiek rozwinięcia, chwili na refleksję i momentu zadumy, twórca przeszedł dalej do szyszek w odbycie i scen masturbacji. Wydawać by się mogło, że forma serialu pozwoli Vedze rozwinąć wątki, które zostały w filmie zaledwie muśnięte. Niestety, tak się nie stało. Twórca zdecydowanie woli iść wcześniej wytyczoną ścieżką, niż wejść na grząski grunt, gdzie trzeba wykazać się większą wrażliwością artystyczną. Odwet to jak do tej pory najsłabszy odcinek serialu, który naprawdę miał swoje dobre momenty. Wpływ na taką sytuację ma z pewnością brak wątku Marka oraz zbyt wiele scen żywcem wyjętych z filmu. Zobaczymy czy za tydzień fabuła wróci na właściwe tory i znowu będzie w zadowalający sposób rozszerzać historię znaną z obrazu kinowego.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj