„Staring at the End” podzielony jest na dwie linie fabularne. Bohaterką pierwszej części jest Nicole Herman, drugiej – Amelia Shepherd, a ich wątki przeplatają się razem z powodu raka w mózgu dr Herman. I to on jest głównym motywem „Staring at the End”, odcinka, w którym nie ma miejsca na romanse czy głupie, dziecinne zagrywki. Mamy za to lekarzy, pacjentów i trudne wybory – czyli te wszystkie rzeczy, których ostatnio w "Chirurgach" nie było zbyt wiele. Nicole Herman jest ciekawą postacią – bardzo racjonalną, czego ostatnio w serialu brakowało. Nie angażuje się emocjonalnie, nie ma miłosnych rozterek, a jednocześnie widać, że mimo ostrych słów i kierowania się logiką jest czującym człowiekiem. Dobrze to działa w jej relacji z Arizoną, która zawsze była typem ciepłej lekarki, a chemia między aktorkami jest niesamowita – nieważne, czy się kłócą, czy próbują razem znaleźć rozwiązanie. Miejmy nadzieję, że producenci nie zabiorą nam Geeny Davis, ponieważ daje ona wiele postaci Arizony (która w końcu ma więcej z życia niż perypetie z Callie), choć z drugiej strony – czy to nie będzie trochę sztuczne przeciąganie tego wątku? Jestem bardzo ciekawa, jak skończy się historia Nicole Herman, ponieważ była (jest?) to świetnie zagrana i napisana postać. Jedyne, co w jej wątku mi nie pasowało, to zachowanie Bailey – zupełnie nieprofesjonalne. Atakowanie lekarza przez innego lekarza, znając jego sytuację, granie na jego uczuciach – czy tak powinna zachowywać się profesjonalna lekarka, która przez wiele lat była mentorem dla stażystów? Zwłaszcza że Herman zachowała się w stosunku do niej bardzo w porządku, obiecując jej kontakt do innych specjalistów. [video-browser playlist="668422" suggest=""] Jednakże jakościowo był to bardzo dobry wątek, którego w „Chirurgach” dawno nie było. Zresztą, historia Amelii Shepherd mu wcale nie ustępowała. Zderzenie ambitnej lekarki pewnej swoich działań z siostrą żyjącą w cieniu swojego brata, która boi się jak każdy człowiek, jest dobrym pomysłem. Cieszę się, że pokazano roztrzęsienie Amelii, jej niepewność, strach, który towarzyszy każdemu z nas. Dobrze też, że cały wątek romansowy między nią a Owenem odsunięto na boczny plan, dając im jedynie krótkie, lecz sympatyczne sceny. To była bardzo dobra decyzja, ponieważ pozwoliła skupić się zupełnie na operacji, a także rozwija ona pomału związek między tymi doktorami. Miło też oglądało się relację Stephanie i Amelii, zwłaszcza że dr Edwards miała jak dotąd mało do grania, a szkoda, ponieważ Jerrika Hinton potrafi grać. Czytaj również: Eddie Izzard i inni w obsadzie pilota HBO „The Devil You Know” od Jenji Kohan "Chirurdzy" w końcu zajęli się tym, co potrafią najlepiej – czyli ciekawymi operacjami. Co więcej, skupienie się na mniejszej liczbie bohaterów, a także pokazanie, że są to ludzie z krwi i kości, a nie nieomylni i pewni siebie bogowie, było zawsze wielkim plusem tego serialu. I dobrze, że scenarzyści powrócili do jakości sprzed paru lat – oby na jak najdłużej.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj