Grey's Anatomy nie boją się sięgać po wyświechtane motywy, jednak odświeżają je i wnoszą na inny poziom realizacji. Można im zarzucić wtórność, ale biorąc pod uwagę trzynaście sezonów i mnogość historii, jakie zostały opowiedziane, z miłym zaskoczeniem obserwuje się znane działania pokazane w niecodziennej formie. Ponieważ temat żałoby dotyczył niemal wszystkich bohaterów serialu, to tym razem padło na stosunkowo nową postać, czyli dr Pierce. O dziwo jej czas zadumy nad śmiercią w rodzinie został pokazany w nudny i typowo ludzki sposób, jeśli bierzemy pod uwagę koncepcję serialu. Fakt ten nie umknął ciętym komentarzem dr Grey i dr Shepherd, co stanowiło zabawny akcent, nawiązujący do burzliwej historii obu pań. Sama dr Pierce zdecydowała się wrócić do pracy i to w dość przebojowym stylu. Posiłkując się żałobą jako kartą-jokerem kradnie skomplikowaną operację. W tym przypadku była to operacja usunięcia guza serca na jeszcze nienarodzonym dziecku. Sam pomysł został przedstawiony w bardzo ciekawy i przyjemny dla oka sposób, dodając dla podkreślenia sytuacji kilka spięć pomiędzy kolegami z pracy i pacjentami. Nastąpiło swoistego rodzaju podważanie autorytetu dr Pierce i jej umiejętności przez nieustanne przypominanie o żałobie. Trzeba przyznać, że dr Pierce wyszła z tego obronną ręką, okazując swoje profesjonalne podejście do pracy i oddzielając w kluczowych momentach życie prywatne od obowiązków w szpitalu. Nieco mniej interesująco wyszedł główny punkt odcinka, czyli samo zachowywanie się dr Pierce na sali operacyjnej. Zaproponowany suspens, wcale nie trzymał w napięciu, a wręcz przeciwnie wyszedł sztucznie, jakby wepchnięto go na siłę, by wymusić stan niepokoju i nerwów. I ile zazwyczaj podobne zabiegi fabularne bardzo dobrze sprawdzały się w Chirurgach, tak z tego jednego można było swobodnie zrezygnować. Wątek dr Pierce zdecydowanie przyćmił większość odcinka What’s Inside, spychając na drugi plan pozostałych bohaterów. A szkoda, bo wątki poboczne doskonale się sprawdziły, przynosząc oczekiwaną ulgę i rozrywkę pomiędzy dramatycznymi scenami. Interesującym przerywnikiem była historia stażysty, który usilnie chciał zdiagnozować u siebie rzadką przypadłość i o dziwo, miał rację. Zachorował na gruźlicę, siejąc tym samym postrach pośród swoich kolegów. W międzyczasie dr Grey i dr Shepherd stawały na głowie by wspierać swoją siostrę w potrzebie, a cicha wojna pomiędzy dr Bailey i dr Webberem nabiera coraz bardziej pokojowych zamiarów. Na duże uznanie zasługuje sposób, w jaki prowadzony jest romans pomiędzy dr Grey a dr. Riggsem. Jego usilne starania, by zabrać dr Grey na kolację, zostają storpedowane przez nieprzewidywalne napady histerii i depresji ze strony dr Pierce. Miłosny, a raczej lojalnościowy trójkąt pomiędzy dr Grey, jej siostrą i dr. Riggsem powoli zostaje wypychany na wiodący plan. Swoistego rodzaju kumulacja związkowych emocji nastąpiła w odcinku In The Air Tonight, gdzie wątek przewodni stanowił lot na konferencję, w którym jednocześnie uczestniczyli dr Grey i dr Riggs. Jak można się było spodziewać, nie zabrakło ani miłosnych wzlotów, ani medycznych komplikacji. Burza, która towarzyszyła podróży bohaterów przysporzyła kłopotów kilku pasażerom, stawiając ich życie w stan zagrożenia. Dr Grey stanęła na wysokości zadania i przełamując własne strachy, braki w sprzęcie medycznym i niesprzyjające warunki atmosferycznego, dokonała małego cudu, ratując jednego z pasażerów przed niechybną śmiercią. Potrzebowała do tego jedynie słomki, kubeczka, cążków i strzykawki. Wyszło nadzwyczaj efektownie, a cały wątek dostarczał nie skrywanych emocji, a akcja miło kontrastowała się ze specyficznym poczuciem humoru dr. Riggsa. I właśnie to ograniczenie przestrzeni jedynie do pokładu samolotu, zmuszenie tych dwójki bohaterów do współpracy w ekstremalnych warunkach, a także świadomość że nie można tak łatwo uciec od nadchodzącej konwersacji, ujawniło kilka kluczowych faktów na temat dr Grey. Przede wszystkim ona dalej czuje się żoną zmarłego dr. Shepherda, a całe przedkładanie swojej siostry ponad własne potrzeby jest jedynie przykrywką, obroną przed nową miłością. A raczej konsekwencjami, jakie ona ze sobą może przynieść. Takie postawienie sprawy, dodało ciekawej głębi do i tak ciekawego odcinka. Pozwoliło też spojrzeć przychylniejszym okiem na dr Riggsa, ukazując jego postać w całkiem innym, niż dotychczas świetle. Serial powoli zbliża się do końca sezonu, a tym samym rozwiązanie kilku palących wątków. Póki co nie można narzekać na jakość serii, która w ogólnym całokształcie radzie sobie o wiele lepiej niż niektóre z poprzednich sezonów. Oczywiście zawsze znajdzie się kilka słabszych momentów, ale z odcinka na odcinek balans pomiędzy akcją, dramatem i poczuciem humoru trzyma się na zadowalającym poziomie, gwarantując stałą i przyjemną rozrywkę w telewizyjnej ramówce.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj