W Cloak & Dagger wciąż trwa geneza bohaterów. Nie ujawnił się jeszcze główny antagonista, a fabule daleko do charakterystycznego dla superbohaterskich opowieści niezobowiązującego mordobicia. Mimo to serial jest bardzo interesujący. Na czym polega jego fenomen?
Nie w fabule należy szukać klucza do sukcesu
Marvel's Cloak and Dagger. Nie znajdziemy go również w metodach narracyjnych ani w sposobie rozwijania się protagonistów. Wszystkie te elementy działają jak należy, jednak nie ma mowy o jakichkolwiek fajerwerkach. Tyrone i Tandy poznają swoje moce i siebie nawzajem, podczas rozwiązywania kolejnych mniej lub bardziej znaczących problemów. Całość pokazana jest w dualistyczny sposób. Wydarzenia z życia Tandy, mają swoje odzwierciedlenie w historii Tyrone’a. Różnią się kolorytem i charakterem, ale natężenie emocji jest porównywalne.
Idąc tym tropem, twórcy serwują nam pogłębienie relacji łączących bohaterów z ich bliskimi. Dowiadujemy się między innymi więcej o ojcu Tyrone’a i jego intrygującej przeszłości. Historia Tandy natomiast rozwija postać matki głównej bohaterki i jej nowego chłopaka, który okazuje się nie taki zły, jak mogło się na początku wydawać. Również w śledztwach prowadzonych przez nastolatków można odnaleźć punkty wspólne. U obu bohaterów dochodzi do mocnego zwrotu akcji. Gdy Tandy jest świadkiem morderstwa mężczyzny jej matki, a następnie odkrywa sekrety ukryte w jego biurze, Tyrone wreszcie zdobywa się na odwagę, aby skonfrontować się z policjantem, który postrzelił jego brata. Wątki gliniarza i odnalezionych dokumentów kończą epizod i z pewnością będą miały swoje rozwinięcie w następnej odsłonie. Serial tym samym serwuje nam klasyczny mini cliffhanger
, wprowadzający nieco napięcia w ostatnich minutach odcinka.
Nastolatkowie robią też progres w kwestii poznania swoich mocy. Mimo że tym razem nie uświadczymy wielu superbohaterskich akcji, dowiadujemy się kilku istotnych szczegółów o umiejętnościach bohaterów. Dobrze, że w serialu wreszcie pojawia się klasyczny płaszcz Cloaka. Trochę po macoszemu twórcy podeszli do właściwości Dagger. Bohaterka świetlnymi sztyletami posługuje się już tak sprawnie jak przyborami kuchennymi. Wątpliwości mogą budzić również jej empatyczne zdolności. Odczytywanie uczuć innych ludzi zostaje przedstawione w mało finezyjny sposób. Bohaterka dotyka narzeczonego swojej matki i po dość naiwnej wizji ma pewność, że jest on dobrym człowiekiem. Co jednak z ciemną stroną mocy? Sama Tandy mówi przecież, że widzi jedynie pozytywne strony człowieka. A co z tymi negatywnymi?
Powyższe kwestie świadczą o pewnej sztampowości serialu. Mimo to ogląda się go bardzo przyjemnie. Co więc jest jego siłą? Po pierwsze warstwa techniczna wciąż stoi na wysokim poziomie. Praca kamery może imponować, dużo zdjęć w serialu wykonywana jest z ręki. Sama oprawa audiowizualna świetnie wprowadza w klimat, budując unikatową atmosferę. W tym miejscu przechodzimy do kolejnej wielkiej zalety odcinka. Nowy Orlean wciąż jest tutaj bardzo sugestywny. Wraz z Tyronem i jego ojcem odwiedzamy pewną społeczność, której rodzic bohatera był kiedyś bardzo ważnym członkiem. Wspólnie z nastolatkiem wkraczamy w baśniowy, miejscami niepokojący świat, pełen tajemniczych przedmiotów, fascynujących rytuałów i intrygujących zaśpiewów.
Kolejną wielką zaletę produkcji stanowi wciąż mocna chemia między bohaterami. W najnowszym epizodzie Tyrone i Tandy odbywają kilka interesujących rozmów. Dialogi oczywiście nie popychają mocno fabuły do przodu, ale dobrze wypływają na genezę bohaterów. Klarujące się różnice między Tyronem i Tandy są właśnie kluczem do sukcesu serialu. Oboje są skrzywdzeni i złamani, mimo że ich sytuacja rodzinna i społeczna jest zupełnie inna. Bohaterowie zaczynają rozumieć łączącą ich więź, jednak do uformowania superduetu jeszcze im bardzo daleko. W tym miejscu nie pasuje jedynie pseudosamobójstwo Tandy, z którego nic istotnego nie wynika. Tego typu motywy, ze względu na przewidywalność, nie generują przecież żadnego napięcia.
Mimo że w najnowszym epizodzie narracja jest nieco szarpana, mamy za sobą kolejny ważny etap rozwoju bohaterów i worldbuildingu. Podobnie jak w poprzednich odsłonach, o fajerwerkach nie ma tu mowy, ale opowieść potrafi zaintrygować. Jest to dość zadziwiające, bo poszczególne wątki nie grzeszą oryginalnością i łatwo przewidzieć, jak zostaną sfinalizowane. Z drugiej jednak strony, sama geneza jest na tyle ciekawa, że mimo iż wiemy, jak się zakończy, nie możemy się doczekać kolejnych jej fragmentów.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h