Co robimy w ukryciu, czyli serial komediowy o wampirach, oparty na filmie pod tym samym tytułem, powraca z 2. sezonem, który jest naprawdę świetny. Oceniam.
W
Co robimy w ukryciu nasze ulubione, nowojorskie wampiry postanawiają w premierowym odcinku 2. sezonu zatrudnić nowego sługę, którym jest Topher. Jednak jego praca w pewnym momencie kończy się śmiercią. Wobec tego nasi bohaterowie postanawiają ożywić Tophera. Następnie okazuje się, że w domu krwiopijców straszą duchy, w co wierzy tylko Nadja. Tym duchem okazuje się Jesk, były chłopak Nadji, który ma niezałatwione sprawy na Ziemi.Wkrótce wampiry postanawiają przywołać własne duchy.
Taika Waititi i
Jemaine Clement powracają w tym sezonie z naprawdę świetną, świeżą dawką czarnego humoru. I muszę przyznać, że nie biorą jeńców, w dobrym tego słowa znaczeniu. Ich żarty i gagi, które prezentują w pierwszych dwóch odcinkach są naprawdę dobre, potrafią miejscami rozbawić do łez. W pewnych momentach twórcy wchodzą ze swoim humorem w dużo mocniejsze rejony, wręcz wulgarne, jednak nie jest to chamskie, prostackie i robione pod publiczkę. Te wszystkie kawały są naprawdę przemyślane. Jest bardzo cienka granica między dobrym czarnym humorem a wysiloną wulgarnością, jednak twórcy nie przekraczają jej w żadnym momencie tych nowych epizodów. Naprawdę pod względem humoru tutaj wszystko gra. Clement i Waititi są bardzo odważni w swoich humorystycznych zabiegach i to się im udało.
Same pomysły fabularne, jakie nam zaserwowali scenarzyści, to prawdziwy kunszt kreatywnego myślenia. Idea, aby wampiry, czyli stwory z legend, w które mało kto wierzy, same nie wierzyły w duchy, jest genialna w swojej prostocie. I cała fabuła zbudowana wokół tego zamysłu wypada bardzo dobrze. Podobnie sprawa ma się w historii o słudze, który został zamieniony w zombie, a wampiry nie zauważają oczywistych oznak tej zmiany. Twórcy wspaniale tutaj wywracają do góry nogami wszelkie klisze znane z horrorów i bawią się nimi, co daje naprawdę bardzo dobry efekt. Świetnym tego przykładem jest scena, kiedy Nandor próbuje zabić Tophera, który jest już zombie. To genialna zabawa motywem, który już widzieliśmy w niejednym filmie i serialu. Jednak tutaj okraszony sporą dawką humoru działa bardzo dobrze. Podobnie jak czarnoksiężnik, który podczas swoich czarów sprawdza Facebooka. Wszystkie te elementy świetnie grają w tych odcinkach.
Premierowe odcinki po raz kolejny udowadniają, że ta produkcja stoi bardzo dobrze pod względem kreacji aktorskich. Cała główna obsada gra na bardzo wysokim poziomie i przede wszystkim doskonale rozumieją się nawzajem na ekranie. Dobrze działają w pojedynkę, jednak jako kolektyw stanowią prawdziwą mieszankę wybuchową, którą po prostu chce się oglądać. Wszystkie sceny z ich wspólnym udziałem to prawdziwe perełki. Do tego dodajmy fantastyczne występy gościnne.
Haley Joel Osment świetnie wypadł jako bezczelny sługa kombinator, a jeszcze lepiej prezentował się jako krwiożercze zombie.
Benedict Wong doskonale sportretował odświeżoną postać klasycznego czarnoksiężnika, który jednak doskonale dostosował się do dzisiejszych czasów. Jeśli wszystkie gościnne występy w tym sezonie mają stać na takim poziomie, to chcę ich jak najwięcej.
Nowe odcinki
Co robimy w ukryciu stoją na bardzo wysokim poziomie, pod względem humoru, pomysłów fabularnych oraz występów aktorskich. Jak dla mnie w pełni zasłużone 9/10.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h