Guillermo del Toro potwierdza, że ma świetne oko do scenografii, strojów, fantastycznych stworów i pięknie skomponowanych kadrów. W Crimson Peak. Wzgórzu we krwi chyba jednak nieco za daleko posunął się w kwestii naśladowania tropów fabularnych powieści gotyckich.
Del Toro wprawdzie ma w swojej filmografii rozrywkowy blockbuster Pacific Rim, jednak to wyjątek w jego trwającym od lat związku z horrorem. Świat poznał go dzięki Kręgosłupowi diabła, w Hollywood pokazał się jako reżyser Blade’a: Wiecznego łowcy II i Hellboya (też horror, choć romansujący z konwencją superbohaterską), potem był głośny Labirynt fauna, drugi Hellboy, serial o wampirach Wirus, a wreszcie Crimson Peak, czyli nowy trop w jego przygodzie z grozą.
Crimson Peak to horror gotycki. Choć tak naprawdę trzeba by ten film klasyfikować jako gotycki romans z elementami grozy, bo tak skonstruowana jest opowieść. Mamy tu duchy i nawiedzony dom, ale przede wszystkim śledzimy losy młodej Edith (Mia Wasikowski), uwiedzionej przez charyzmatycznego Thomasa (Tom Hiddleston), wspieranego przez oziębłą i nieco demoniczną siostrę Lucille (Jessica Chastain). O serce głównej bohaterki walczy także grany przez Charliego Hunnama Alan, przeczuwający złe intencje rodzeństwa, mogący jednak tylko bezradnie przyglądać się, jak Edith wpada w ich sidła.
Akcja toczy się tu nieśpiesznie. Wprawdzie od czasu do czasu powieje grozą, co powodować będą pojawiające się duchy, przez większość filmu obserwujemy jednak Edith i Thomasa, narodziny ich związku, przemianę mężczyzny, jego wewnętrzną walkę z uczuciami. Zwroty akcji są raczej przewidywalne, intencje bohaterów czytelne, więc Crimson Peak nikogo nie zaskoczy. Chyba jednak nie o to tu chodzi: del Toro postarał się, aby jego film był w pełni zanurzony w wybranej konwencji, bez żadnych uwspółcześnień, wymuszonych dostosowywaniem się widza w XXI wieku. Dlatego Crimson Peak potrafi się dłużyć. Dlatego Crimson Peak raczej nikogo nie przerazi – oczywiście nie brakuje tu bardzo mocnych i trzymających w napięciu scen, duchy okazują się jednak postaciami tragicznymi (ale wciąż prezentują się niesamowicie), jak to w horrorach gotyckich, a nie głodnymi krwi monstrami.
No url
Jednakże nawet w momentach, gdzie dzieje się niewiele, widz nie może się nudzić. Del Toro nakręcił jeden z piękniejszych filmów ostatnich lat, perfekcyjny, jeżeli chodzi o kostiumy, rekwizyty, scenografię, lokacje, kompozycje kadrów i barw w nich, co tylko wspiera dopasowana muzyka. Tutaj każde ujęcie to wart podziwiania obraz, tu wszystko przypomina najlepsze dekoracje z teatru.
Dlatego też, biorąc pod uwagę perfekcję techniczną filmu, a także to zatopienie Guillermo del Toro w konwencji gotyckiej, szkoda, że polskie wydanie DVD w sekcji Materiały Dodatkowe prezentuje ledwie kilka wyciętych scen. Ten obraz aż prosi się o możliwość zajrzenia za kulisy, posłuchania del Toro i poobserwowania go przy pracy nad szkicami koncepcyjnymi czy kompozycjami scen.