Najzabawniejsza seria z Marvelowskiego uniwersum trzyma formę. Posehn i Duggan wciąż udanie łącza pełną absurdalnych zwrotów akcję z jeszcze bardziej nieprawdopodobnym humorem. W nowym albumie Deadpool się… zakocha.
W Wyzwaniu Draculi widać, jak bardzo ta seria okrzepła. Bo pierwsze dwa tomy, czyli Deadpool, Vol. 1: Dead Presidents i Deadpool, Vol. 2: Soul Hunter, to były w zasadzie takie zlepki dziwnych scen, zabawnych, efektownych, połączonych jakoś fabularnie – generalnie większej opowieści się w tym nie czuło, to była raczej komedia pomyłek, w której bohaterem rzucało od punktu do punktu. Sporo zmieniło się natomiast w Dobrym, złym i brzydkim, czyli najlepszym jak dotychczas albumie z serii Deadpool, gdzie absurdy fabularne budowano na solidnym fundamencie pojedynczego i silnego wątku głównego. W Deadpool, Vol. 4: Deadpool vs. S.H.I.E.L.D.robiono to wprawdzie z gorszym skutkiem, przez co historia znowu rozłaziła się w szwach, w Draculi natomiast wrócił wątek przewodni i przede wszystkim jasny cel bohatera, który w takich fabułach wypada najlepiej, bo jest aktywnym uczestnikiem wydarzeń, a nie tylko miotaną przez wiatr chorągiewką.
W nowym tomie jego motywacją jest uczucie do pewnej uroczej demonicy, na którą trafił przypadkiem, a której śmiertelny pocałunek zrobił na nim piorunujące wrażenie (co nie dziwi, skoro kiedyś romansował z samą Śmiercią). Wychodzi to nieco dziwnie, bo we wszystko miesza się Blade, rzecz jasna także tytułowy wampir. Komedii romantycznej jest więc tu mało, sporo więcej zaś mordowania i wybuchów, przez chwilę nawet Deadpool nosi zbroję.
I to się sprawdza. Dziwaczna to historia, pokręcona, nafaszerowana najróżniejszymi rzeczami, od minotaurów, po wojowniczego centaura, ugryzionego przez wilkołaka, połączonego z Venomem, wszystko jednak w konwencji, bez chwili na nudę – a więc Najemnik z Nawijką ponownie dostarcza to, czego się od niego oczekuje.
Ponieważ zaś tego typu historia to także spore pole do popisu, jeżeli chodzi o stronę wizualną, Scott Koblish i Reilly Brown dwoją się i troję, by wykorzystywać jak najwięcej z możliwości medium. Dynamicznie kadrują, korzystają z przestrzeni negatywnej, rysują efekciarskie sceny walk i niezwykle bogate tła na niemalże każdej planszy. Humor w Deadpoolu to przecież poukrywane w najróżniejszych miejscach smaczki!
Wyzwanie Draculi jest więc komiksem solidnym, świetnym, rozbudzającym też apetyty na więcej... bo w końcu w kolejnym tomie czeka nas ślub.