Film Deadpool polskich fanów historii obrazkowych ucieszył nie tylko dlatego, że był po prostu dobry, ani też nie tylko tym, że pokazał, iż kino komiksowe nie musi być ugrzeczniane, by odnieść sukces – kinowa premiera stała się dla wydawców okazją do zaprezentowania nam z dawna wyczekiwanych komiksów z Pyskatym Najemnikiem, który dotychczas nad Wisłę nie zawitał. Hachette w ramach Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela wydało Deadpool: Wade Wilson's War, Egmont zaś Deadpool, Vol. 1: Dead Presidents, czyli pierwszy tom cyklu w ramach serii Marvel NOW. Wiemy już, że drugi z tytułów okazał się sukcesem komercyjnym. Początkowy nakład Prezydentów… rozszedł się w kilka dni, szybko więc trzeba było robić dodruk. To dowód na bezpośrednie przełożenie szumu wokół filmu na rynek komiksowy.
Źródło: Egmont
Co jednak będzie z kolejnymi tomami, nie wspieranymi już akcją promocyjną obrazu w kinach? Jeżeli utrzymają poziom Martwych prezydentów, raczej będziemy mogli być spokojni o przyszłość Deadpoola nad Wisłą. Wydany w ramach Marvel NOW album to tytuł może i nie wybitny, ale za to wybitnie rozrywkowy. Fabuła jest prosta, bo opiera się na polowaniu na kolejnych wskrzeszonych prezydentów Stanów Zjednoczonych, którzy po powrocie zza grobu postanowili odnowić Amerykę, zaczynając od jej zniszczenia. Siłą komiksu są jednak dialogi, a także specyficzny humor i w ogóle specyfika tytułowego bohatera: przypomnijmy, że Deadpool to praktycznie niezniszczalny, bo posiadający niezwykłe zdolności regeneracyjne superbohater-najemnik, nie stroniący od przemocy, sprośny, nie szanujący żadnych autorytetów, a przede wszystkim mający świadomość bycia postacią z komiksu, czego efektem jest choćby częste zwracanie się bezpośrednio do nas, czytelników.
Źródło: Egmont
Dialogi to nieustająca zabawa w nawiązania do popkultury (z czym radzić sobie musiał, i poradził bardzo dobrze, tłumacz), akcja pędzi na łeb na szyję i pełna jest dziwacznych zwrotów oraz scen takich jak na przykład makabryczne „wsiadanie” Deadpoola do samolotu S.H.I.E.L.D., krew leje się gęsto, członki latają, a wnętrzności wylewają się z różnych osób. Ciekawy epizod zalicza Doktor Strange, pojawiają się zresztą też i Avengers, choć na chwilę. Całość dobrze współgra ze stroną graficzną – znany z pierwszych zeszytów Żywych Trupów Tony Moore rysuje trochę tak, jakby ilustrował serial animowany dla dzieci, swoją kreską łagodząc tę całą przemoc oraz makabrę i już w samej warstwie graficznej sugerując, że tej historii nie powinno się brać do końca poważnie. No url Zaletą Martwych prezydentów jest także objętość albumu, ledwie sto trzydzieści stron – wydaje się, że w dłuższej historii Deadpool i jego specyficzne poczucie humoru mogłyby nużyć. W tej formie jednak pierwsze spotkanie polskiego czytelnika z Pyskatym Najemnikiem jest całkiem udane, bo dostajemy ciekawy, zabawny i rozluźniający komiks, wyróżniający się spośród tytułów dotychczas dostępnych w naszym kraju.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj