Dziedziczka jeziora to połączenie fantasy i literatury pięknej. Prawdziwe życie spotyka się tu z pradawnymi mitami. Barwni bohaterowie tej historii muszą stanąć naprzeciw całemu światu i walczyć o to, co dla nich ma największą wartość: rodzinę i dziedzictwo.
Beowulf jest epickim poematem istniejącym od X wieku, jednak za datę powstania uważa się już nawet wiek VIII. Przedstawia historię morskiego potwora Grendela, jego matki i wielkiego bohatera Beowulfa. Opowieść była wielokrotnie nie tylko ekranizowana, ale wykorzystywana w popkulturze nawet przez takich pisarzy jak Neil Gaiman czy J.R.R. Tolkien. Na retelling zdecydowała się także współczesna, amerykańska pisarka Maria Dahvana Headley autorka Magonii i Gniazda.
Jedną z najważniejszych składowych tej trudnej do jednoznacznej oceny historii jest styl, w jakim jest napisana. Duszna, niepokojąca atmosfera towarzyszy już od pierwszych stron, dalej tylko pogłębia się uczucie depresyjności, lękliwości i niesprawiedliwości. Maria Dahvana Headley zdecydowała się opowiedzieć wszystko w nietypowy, melancholijny sposób, używając języka poetyckiego, przeplatając narrację różnych osób i krążąc pomiędzy wydarzeniami rzeczywistymi i tymi pojawiającymi się w fantazjach bohaterów. Nie jest to więc powieść, którą czyta się bezrefleksyjnie, a tekst nadający się do rozważań i rozmowy.
Pomimo że Dziedziczka jeziora przedstawiana jest jako przeniesienie klasycznej historii Beowulfa we współczesne realia, jest także podejściem do tego poematu z innej strony. Strony, która nie ocenia, tylko tłumaczy. Nie ma dobrych bohaterów i złych potworów. Są bogaci mieszkańcy położonego z dala od cywilizacji Herot Hall, którzy hipokryzją i bezwstydnością przypominają mi postacie jednego z odcinków serialu Black Mirror: Na łeb na szyję. Tylko z pozoru ich relacje wydają się przepełnione radością i szczęściem, a w rzeczywistości są pełne niedopowiedzeń i problemów.
Po drugiej stronie, w wysokich, ciemnych górach i jaskiniach żyją w warunkach daleko idących od ideału Dana Mills, żołnierka wojenna i jej syn Gren, stworzony na podobieństwo dawnego Grendala z oryginalnego Beowulfa. Tragiczni bohaterowie, którzy na swojej drodze napotykali tylko kłody pod nogami. Matka pozbawiona oka, z wieloma bliznami na ciele musi wychowywać syna z dala od realnego świata. Ze względu na swoją przeszłość, ale także jego niezwykły, niepokojący i nie do końca znany wygląd, pozostający do interpretacji czytelnika po tylko kilku mało treściwych wzmiankach. Losy wszystkich tych postaci krzyżują się w makabrycznych i dramatycznych okolicznościach, które nie wydarzyłyby się, gdyby ludzie potrafili żyć ze sobą w zrozumieniu i tolerancji.
To przytłaczająca opowieść, przepełniona bólem, trudna do oceny i niełatwa do jednoznacznej interpretacji. Momentami dłużąca się, niezrozumiała i zbyt poetycka. Jednocześnie, pomimo swojej formy napisana w przystępny sposób, ale pozostawiający niedomówienia. Historia z dużym potencjałem i gigantyczną podkładką historyczną, chociaż nie w pełni wykorzystanymi.
Jest to oryginalna pozycja na naszym rynku, napisana w nieoczywisty, ciekawy sposób. Świat przedstawiony może być porównywany nawet do głośnego w ostatnim czasie i nagrodzonego Oscarem filmu Parasitew reżyserii Joon-ho Bonga, w którym bogactwo i bieda, hipokryzja i rodzinna miłość wzajemnie się przeplatają. Nie jest to powieść, którą polecam czy odradzam. Znajomość klasycznej wersji Beowulfa pomaga w odbiorze i dodaje smaczku przy czytaniu. Dziedziczka jeziora sprawdzi się też fanom literatury pięknej i wielbicielom przejmujących, tragicznych historii.