O tym, że postęp fabularny jednak jest, powinna świadczyć okładka drugiego tomu, na której twarzy głównej bohaterki dotyka nie tyle ręka, co najwyraźniej łapa prawdziwej bestii. Ponownie na okładkowej grafice mamy swoisty erotyczny trójkąt, ponieważ w tle jest jeszcze Poppy, która jest aktualną partnerką Faith. Co wcale nie znaczy, że zarówno jedna, jak i druga bohaterka nie będzie korzystać z uciech cielesnych razem z innymi partnerami. Jednak ta wpadająco w oko łapa z pazurami na pierwszym planie jasno wskazuje, że groza będzie tu mieszać się coraz mocniej z seksem. I rzeczywiście tak jest. W drugim tomie Faith jest już wschodząca malarską gwiazdą. Twórcy zasygnalizowali taki rozwój wydarzeń już w końcówce pierwszego tomu, kiedy po półrocznej przerwie bohaterka jest już na świeczniku i zdaje się nie zauważać dawnych znajomych. Z czasem przekonujemy się, że nie kierowała nią pycha, tylko zwyczajna troska o starych przyjaciół, których część przecież zdążyła już marnie skończyć. Faith jest jednak teraz na fali, zbyt odurzona sukcesem i możliwościami, które wykreował przed nią Louis Thorne, by zejść z niebezpiecznej ścieżki sławy. Niebezpiecznej o tyle, że w grę zamieszane są tu przecież wyższe, diabelskie siły, a jej protektor jest najprawdopodobniej Szatanem we własnej osobie. Zresztą ta nadnaturalna ekipa krążąca wokół Faith systematycznie się powiększa i przynosi w drugim tomie szereg niespodzianek. Pamiętamy choćby tajemniczą bezdomną, która w kolejnej odsłonie rusza śladem bohaterki i pojawia się we włoskim Turynie, próbując wpłynąć na Faith i zawrócić ją z obranej drogi. Za tą postacią również stoi tajemnica, którą twórcy uchylają w znacznym stopniu, ale to tylko jedna z wielu, które wciąż czekają na pełne odkrycie. A te odkryte dotychczas i tak już zdołają mocno namieszać w głowie czytelnikowi.
Źródło: Mucha Comics
+1 więcej
W kwestii mieszania, kwestii mylenia tropów i, co najważniejsze, w kwestii tworzenia wizji odstającej od przedstawiania horroru w poetyce biblijnej (Bóg, Szatan, aniołowie itd.) Brian Azzarello osiąga tu nową jakość. Owszem, jego historia może kojarzyć się z fabułami, które znamy z Hellblazera, Sandmana, czy po części z serialowych Lucyfera czy Nie z tego świata. Jednak scenarzysta, który dotychczas był specjalistą od smolistego noir, ucieka tym oczekiwanym przez odbiorców szufladkom i tworzy świat przedstawiony na własnych warunkach, w którym przenikanie się sił wyższych wykracza poza znane standardy.
Aby się o tym w pełni przekonać, trzeba po prostu przeczytać nową odsłonę Faithless i potem czekać na kolejną z wielką niecierpliwością. Zakończenie jest wyjątkowo fascynujące, rzecz jasna także wyjątkowo niejednoznaczne, głównie dzięki fantasmagoriom z olbrzymim talentem wyczarowanym przez Marię Lovett, w których coraz trudniej odróżnić koszmary od jawy. Zresztą jak mogłoby być inaczej, skoro zobaczymy Faith wnikającą w materię jej własnej sztuki? A skoro faktem jest, że jej ostatni cykl obrazów był malowany niczym innym, jak krwią menstruacyjną, powinniśmy spodziewać się znaczących reperkusji i możemy być pewni, że będzie się działo. Diabeł nie śpi.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj