Fortitude” to kolejny serial kryminalny na przestrzeni lat. Po tak genialnych produkcjach jak "Miasteczko Twin Peaks", "Dochodzenie" czy "Broadchurch" widz może odnieść wrażenie, że gatunek zaserwował już wszystko, co najlepsze, a teraz będziemy oglądać jedynie mniej lub bardziej udane kopie. I rzeczywiście, produkcje kryminalne to w dużej mierze to samo, jednak nie można zapominać, że zawsze znajdzie się coś, co sprawia, że dany serial jest wyjątkowy. I choć to dopiero początek, to mam wrażenie, że „Fortitude” nie można odmówić wyjątkowości. Pierwsze odcinki „Fortitude” zarysowują fabułę, którą widzowie śledzić będą przez cały sezon. Oto w małym, spokojnym miasteczku Fortitude dochodzi do zabójstwa naukowca - Charliego Stoddarta. Wydarzenie wstrząsa całą społecznością, a podejrzenia padają na nowo przybyłego mężczyznę. Od pierwszej chwili widać, że nie mamy do czynienia z czymś wybitnie oryginalnym, jednak to cała specyfika i urok gatunku – nieważne są klisze, ważna jest zagadka i odpowiedź na pytanie, kto zabił. No właśnie, tutaj zaczyna się zabawa i tym właśnie różni się każdy kryminał od swoich poprzedników – bohaterami. Mieszkańcy Fortitude to bowiem prawdziwie wybuchowa mieszanka osobowości, a zabójstwa mógł dokonać tak naprawdę każdy. Pierwsze dwa epizody przybliżają widzowi kilka najważniejszych postaci, z których każda skrywa tajemnicę i nie jest do końca niewinna. Mamy więc między innymi Hildur Odegard, która dąży do wybudowania hotelu za wszelką cenę, Dana Anderssena, policjanta, który próbuje ukryć pewien niewygodny incydent z przeszłości, czy podejrzanie szybko przybywającego na miejsce zbrodni detektywa Eugene’a Mortona, który przejmuje dowodzenie nad sprawą. A to dopiero wierzchołek góry lodowej, bowiem każdy mieszkaniec ma jakąś historię, którą prawdopodobnie poznamy w najbliższych odcinkach. Bohaterowie są intrygujący, a lekko chaotyczny sposób prowadzenia fabuły sprawia, że nabierają oni głębi i tajemniczości, którą twórcy będą zapewne stopniowo odsłaniać. [video-browser playlist="664109" suggest=""] Mam jednak wrażenie, że w całym „Fortitude” jest jeszcze jeden ważny (jeśli nie najważniejszy) bohater – arktyczny krajobraz. I jest to bohater zaskakująco piękny, bowiem tych malowniczych widoków nie było dane nam jeszcze zbyt wiele razy podziwiać. I należy oddać twórcom, że naprawdę się postarali. Zdjęcia są piękne, czasem niepokojące, co doskonale oddaje klimat całego serialu. Umiejscowienie akcji w takim miejscu jak miasteczko Fortitude to strzał w dziesiątkę i znak charakterystyczny całej produkcji. Do tej pory nie było bowiem zbyt wielu seriali, które osadzono w śnieżnej scenerii. Pierwsze odcinki „Fortitude” pokazują, że w produkcji drzemie spory potencjał, który tylko czeka, by go uwolnić. Choć na razie jest trochę chaotycznie, więcej tu pytań niż odpowiedzi, a historia prowadzona jest w miarę spokojnie, to mam wrażenie, że z czasem akcja nabierze tempa i jeszcze będziemy wdzięczni za chociaż dwa spokojne odcinki. Podsumowując – bardzo klimatycznie, bardzo tajemniczo, a dla miłośników gatunku to pozycja obowiązkowa. Czytaj również: Serialowe przeciążenie naEKRANIE – 1-7 marca Pierwsze dwa odcinki „Fortitude” zadebiutują w Polsce już dzisiaj, 8 marca, o 20:10 w Ale kino+
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj