O ile do tej pory można było swobodnie nazywać produkcję stacji USA Network proceduralem z powoli rozwijającym się wątkiem głównym w tle, o tyle od premiery trzeciej serii sytuacja uległa zmianie. Koniec z pojedynczymi, zamykanymi w ciągu jednego odcinka sprawami – bohaterowie musieli zmierzyć się tym razem tylko z jedną, ale za to zaskakująco skomplikowaną. Reprezentowanie Avy Hessington początkowo wydawało się być jedynie emocjonującym rozpoczęciem sezonu, prawdopodobnie nikt nie zdawał sobie sprawy z powagi zadania, które Darby powierzył Harveyowi. Tymczasem chyba jeszcze nigdy Specter nie został tyle razy postawiony pod ścianą, co więcej, jeszcze nigdy nie rozkładał rąk w geście rozpaczy. Kilkukrotnie skórę oprócz Mike’a ratowali mu Steven, Jessica, Donna, Darby, czy – ostatnio – Scottie.

Większa ciągłość wątków i spójność odcinków wyszła Suits rzecz jasna na dobre. Starcia z Cameronem Dennisem, dawnym mentorem Spectera, dały świetne pole do rozwoju jego postaci, a także poszczególnych relacji. Jeszcze nigdy Harvey nie był tak wyraźnym głównym bohaterem serialu, a zarazem tak często przebywał na drugim planie. To nie tylko kwestia innych toczących za niego wojny, ale także rozwinięcia wątków personalnych. Nikt już nie służy za tło dla wielkiego Spectera – Louis prowadzi swoje własne bitwy w firmie, Rachel przestaje robić ksero i próbuje rozpocząć karierę jako prawnik, Donna znajduje w końcu kogoś dla siebie i stawia swoje życie prywatne ponad zawodowym.

Wprowadzenie do obsady Conletha Hilla (w Westeros znany jako Lord Varys) i Michelle Fairley (w nekrologu nazwano ją omyłkowo Catelyn Stark) narzuciło nieco dynamiki znanej z Gry o tron. Choć niemal wszystkie seriale prawnicze w pewnym stopniu bazują na ciągłym zawieraniu sojuszy, fabuła Suits w trzecim sezonie skupiła się wyłącznie na tym aspekcie. Harvey w zmowie z Darbym, Harvey ze Stevenem, Harvey z Jessiką… działo się to wszystko właściwie aż za szybko i nim się spostrzegliśmy w nazwie kancelarii pojawiło się trzecie nazwisko. Moment tak wyczekiwany już właściwie od początku serialu nawet nie miał czasu odpowiednio wybrzmieć, bo już szykował się kolejny zwrot akcji.

[video-browser playlist="635172" suggest=""]

Odcinek "Stay" wieńczy niemal wszystkie wątki rozpoczęte w premierze, nie zostawiając (być może słusznie) miejsce powtórkę z początku sezonu drugiego – pozbywanie się zbędnego partnera. Czy Darby’ego ostatecznie podzielił los Hardmana, czy może jednak wróci by ponownie powalczyć o nazwisko w nazwie kancelarii Pearson Specter? Szanse na są pewnie to niewielkie, a wielka szkoda, bo ileż radości sprawia bohaterom (a także widzom) żartowanie z Downton Abbey!

Finał pierwszej części trzeciego sezonu miał jedne z najlepszych dialogów prawdopodobnie w całej historii serialu. Od zawsze twórcy wzorowali się na długich monologach bohaterów seriali Sorkina i dynamicznych wymianach zdań pomiędzy postaciami z Żony idealnej. Dodawali przy tym odrobinę więcej humoru i okraszajali je cytatami z popkultury. Rzadko były one jednak tak błyskotliwe i dosadne jak w "Stay". Co odpowiada Harvey, gdy atakujący Person Darby Specter prawnik pyta siedzącą przed nimi trójkę bohaterów o to, czemu ma dowód od Stevena Huntleya przeczący ich zeznaniom? "Bo on jest kłamliwym skurczybykiem, ty sam jesteś nie lepszy, a to jest koniec tych zeznań" – tak w wolnym tłumaczeniu brzmiała brawurowa riposta Spectera. Jego nazwisko w nazwie kancelerii nie jest przypadkowe.

[video-browser playlist="635173" suggest=""]

Dzięki ciągłości fabularnej Suits zaczęło realizować także to, co od lat udaje się wspomnianej już Żonie idealnej – tworzenie realistycznie funkcjonującego świata przedstawionego. W końcu w Pearson (Darby) Specter można było zobaczyć pracę ze stałymi klientami, podstawę działalności wielkich kancelarii. Częściej niż zwykle powracały znane z wcześniejszych odcinków twarze, dodatkowo uwierzytelniając serialową rzeczywistość. Pojawienie się Scottie, czy Camerona przestało być zaskoczeniem, a przeszło właściwie do porządku dziennego

W ostatnim odcinku w tym roku powrócono już do wyświechtanego, ale wciąż przecież aktualnego wątku braku wykształcenia Mike’a. Jak się okazuje powiedzenie "dwie osoby potrafią dotrzymać sekretu tylko jeśli jedna z nich nie żyje", okazuje się być nadzwyczaj trafne. Grono świadomych przekrętu się powiększa i kto wie, jaki finał szykuje się dla Rossa. Na razie skórę sprytnie uratowała mu Rachel (sama dobijając przy tym niezłego targu), ale jego koniec jako prawnika może być bliski. O ile oczywiście zdecydowano by się zakończyć też sam serial. Trudno oczekiwać, by Mike został zdemaskowany na większą skalę, a produkcja USA Network miała trwać dalej. Niemniej na jej koniec się na razie zapowiada -  na krótką może to co prawda metę ucieszyć fanów, choć wcale nie wyjść samej produkcji na dobre.

Przykładów przeciągania wątków i sztucznego podtrzymywania życia serialowi można by wymieniać w nieskończoność, a ostatnia rzecz, jaka potrzebna jest Suits to oglądanie go z sentymentu (White Collar) i wyczekiwanie na series finale (Dexter). Wróżenie czy w ogóle pisanie o końcu serialu w momencie, gdy jego popularność i jakość szczytują, może wydawać się nie na miejscu, ale punkt kulminacyjny fabuły nieubłaganie się zbliża. Kancelaria w końcu należy tylko do Jessiki i Harveya, pozostało jedynie ewentualne zdemaskowanie Mike'a...

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj