"Hawaii 5.0" ("Hawaii Five-0") zaczyna się intrygująco - wydarzeniami nieopodal więzienia, gdzie powraca postać grana przez Xzibita. Motyw amnezji, tajemniczego terrorysty i odkrywania elementów układanki mógł być czymś, co zaliczyłoby ten odcinek do najlepszych w tym sezonie. Szybko jednak okazuje się, że wyśmienita szansa zostaje zatopiona w bagnie oczywistości, boleśnie słabo odtworzonych schematów i niesamowitej przewidywalności. Nie zrozumcie mnie źle - lubię schematy, ale trzeba umieć się nimi bawić i pokazywać je ponadprzeciętnie. Cały motyw z czarnym charakterem jest sztampą niegodną tego serialu. Wszystko jest tutaj budowane po linii najmniejszego oporu, przez co też szybko można sobie zdać sprawę z tego, kto jest tym złym i dlaczego to nie ten, którego podejrzewają bohaterowie. Kluczowym błędem okazuje się scena retrospekcji, w której to piękna niewiasta wychodzi z basenu i widzi rozmawiającego przez telefon złoczyńcę. Można ocenić to na dwa sposoby: albo scenarzyści po raz kolejny popełniają kardynalny błąd i nie myślą nad tym, co piszą, albo... ta kobieta jest czarnym charakterem. I tak naprawdę obie wersje działają na niekorzyść serialu. Takim sposobem każda kolejna scena jedynie utwierdza w przekonaniu, że to opcja numer 2 jest prawdziwa, przez co siada tempo. Największą zaletą dobrych odcinków "Hawaii 5.0" jest przemyślana i nieprzewidywalna historia z dobrymi zwrotami akcji - tutaj nie udaje się tego osiągnąć. [video-browser playlist="661707" suggest=""] Problem jest taki, że o ile sprawa kryminalna jeszcze ujdzie, to najgorzej wypada wątek relacji Kono i Adama. Naprawdę mam bardzo wysoką tolerancję na banalne motywy w tym serialu, bo są one wpisane w konwencję, ale ten związek zawsze był festiwalem głupot, banalności i sztuczności - nic się w tym temacie nie zmienia. Naturalnie wszystko tutaj idzie jak po sznurku do oczekiwanego finału, w którym ku pokrzepieniu serc widzów Kono powie "tak". Początek jeszcze zapowiadał, że może tym razem będzie inaczej, bo w końcu Adam sprzeciwił się jej, doszło do kłótni i pojawiła się niepewność, jednak gdy dostajemy scenę, w której Adam dla miłości decyduje się sprzedać firmę, wrażenie jest bardzo złe. Bohater traci wszelką integralność, porzucając zasady i stając się skrajnie wyidealizowanym mężczyzną dla jeszcze bardziej wyidealizowanej bohaterki. Miło, że Kono dostaje tutaj trochę większą rolę do odegrania (sceny z Xzibitem mogą się w sumie podobać), ale pomysł na ten wątek jest nietrafiony. Czytaj również: Zdjęcia z nowego odcinka „Arrow”. Wielki powrót bohatera! "Hawaii 5.0" zachwyciło mnie na początku sezonu ciągłością fabularną, dobrymi pomysłami na historie i świetnym wykonaniem. Odnoszę wrażenie, że twórcom wystarczyło kreatywności tylko na 7 odcinków, bo wszystkie kolejne prezentują nierówny poziom i brak im tego czegoś, co zapewniało tyle fajnych atrakcji.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj