"Hawaii Five-0" rozpoczyna się tym razem dziwnie - Jerry zostaje oskarżony przez świadka o napady na rozwiedzione kobiety. Choć wszyscy wiemy, że to absurd, bo w końcu to maskotka serialu i niezwykle sympatyczna osoba, jest to pretekst do rozruszania trochę wątku pobocznego, jak i samego Jerry'ego. Bohater ma niestety mało ciekawego do roboty w tym sezonie i przeważnie jest traktowany jako humorystyczne rozluźnienie. Choć wątek z oskarżeniem, płaczem w celi i najczarniejszymi myślami też jest taki, to przynajmniej dotyczy Jerry'ego. Nie jest on tutaj kimś, kto pojawia się w kilku scenach gdzieś tam w tle, by wywołać uśmiech na twarzy. Śledztwo i jego rozwiązanie są poprawne, ale mimo wszystko jest jedna rzecz, która nie do końca wychodzi. Prawdziwy winowajca poza podobną czupryną w niczym nie przypomina Jerry'ego - twórcy mogli się lepiej postarać, wybrać kogoś masywniejszego i przede wszystkim z zarostem. Sielankowa wizyta Steve'a u fryzjera wydaje się tylko epizodem i trudno było spodziewać się, że to wszystko stanie w centrum odcinka. Takim sposobem obserwujemy pewną odmianę schematu z kultowego "Ataku na posterunek" Carpentera. Wszystko odegrane jest prawidłowo, emocji nie brak, a rozbudowanie relacji Steve'a i fryzjera cieszy, bo postać grana przez Michaela Imperioliego jest kimś, kto powinien dostać większe pole do popisu w tym serialu. Ma potencjał. [video-browser playlist="673395" suggest=""] Kiedy obserwujemy wydarzenia w salonie fryzjerskim, wydaje się, że cały wątek związany z postrzelonym młodzieńcem to typowy schemat. Ot, chłopak znalazł się w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiednim czasie i teraz chcą go zaciukać. Do pewnego momentu wrażenie jest zaledwie takie sobie, bo nic nie zaskakuje, wszystko rozgrywa się zgodnie ustalonymi kliszami. Dlatego też, gdy dochodzi do soczystego twistu, trudno ukryć zaskoczenie. Twórcy robili tutaj wszystko, by nic nie zapowiadało tej niespodzianki, która działa wyśmienicie. Choć dalej wszystko rozgrywa się przewidywalnie, samo wykonanie motywu wyszło perfekcyjnie. Może byłoby lepiej, gdyby w roli młodzieńca obsadzić kogoś, kto nie jest tak sztuczny i nieprzekonujący. Czytaj również: „Castle”, „Jeździec bez głowy” i inne seriale zagrożone anulowaniem "Hawaii Five-0" znów zalicza zwyżkę formy, oferując widzom kawał dobrej rozrywki, przemyślaną historię i wątki, które stoją na dobrym poziomie.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj