„Hawaii 5.0”: sezon 5, odcinek 19 – recenzja
Po 2 naprawdę dobrych odcinkach "Hawaii 5.0" przychodzi kompletnie inny, ale zapewniający równie porządną rozrywkę.
Po 2 naprawdę dobrych odcinkach "Hawaii 5.0" przychodzi kompletnie inny, ale zapewniający równie porządną rozrywkę.

"Hawaii Five-0" rozpoczyna się tym razem dziwnie - Jerry zostaje oskarżony przez świadka o napady na rozwiedzione kobiety. Choć wszyscy wiemy, że to absurd, bo w końcu to maskotka serialu i niezwykle sympatyczna osoba, jest to pretekst do rozruszania trochę wątku pobocznego, jak i samego Jerry'ego. Bohater ma niestety mało ciekawego do roboty w tym sezonie i przeważnie jest traktowany jako humorystyczne rozluźnienie. Choć wątek z oskarżeniem, płaczem w celi i najczarniejszymi myślami też jest taki, to przynajmniej dotyczy Jerry'ego. Nie jest on tutaj kimś, kto pojawia się w kilku scenach gdzieś tam w tle, by wywołać uśmiech na twarzy. Śledztwo i jego rozwiązanie są poprawne, ale mimo wszystko jest jedna rzecz, która nie do końca wychodzi. Prawdziwy winowajca poza podobną czupryną w niczym nie przypomina Jerry'ego - twórcy mogli się lepiej postarać, wybrać kogoś masywniejszego i przede wszystkim z zarostem.
Sielankowa wizyta Steve'a u fryzjera wydaje się tylko epizodem i trudno było spodziewać się, że to wszystko stanie w centrum odcinka. Takim sposobem obserwujemy pewną odmianę schematu z kultowego "Ataku na posterunek" Carpentera. Wszystko odegrane jest prawidłowo, emocji nie brak, a rozbudowanie relacji Steve'a i fryzjera cieszy, bo postać grana przez Michaela Imperioliego jest kimś, kto powinien dostać większe pole do popisu w tym serialu. Ma potencjał.
[video-browser playlist="673395" suggest=""]
Kiedy obserwujemy wydarzenia w salonie fryzjerskim, wydaje się, że cały wątek związany z postrzelonym młodzieńcem to typowy schemat. Ot, chłopak znalazł się w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiednim czasie i teraz chcą go zaciukać. Do pewnego momentu wrażenie jest zaledwie takie sobie, bo nic nie zaskakuje, wszystko rozgrywa się zgodnie ustalonymi kliszami. Dlatego też, gdy dochodzi do soczystego twistu, trudno ukryć zaskoczenie. Twórcy robili tutaj wszystko, by nic nie zapowiadało tej niespodzianki, która działa wyśmienicie. Choć dalej wszystko rozgrywa się przewidywalnie, samo wykonanie motywu wyszło perfekcyjnie. Może byłoby lepiej, gdyby w roli młodzieńca obsadzić kogoś, kto nie jest tak sztuczny i nieprzekonujący.
Czytaj również: „Castle”, „Jeździec bez głowy” i inne seriale zagrożone anulowaniem
"Hawaii Five-0" znów zalicza zwyżkę formy, oferując widzom kawał dobrej rozrywki, przemyślaną historię i wątki, które stoją na dobrym poziomie.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaZastępca redaktora naczelnego naEKRANIE,pl. Dziennikarz z zamiłowania i wykładowca na Warszawskiej szkole Filmowej. Fan Gwiezdnych Wojen od ponad 30 lat, wychowywał się na chińskim kung fu, kreskówkach i filmach z dużymi potworami. Nie stroni od żadnego gatunku w kinie i telewizji. Choć boi się oglądać horrory. Uwielbia efekciarskie superprodukcje, komedie z mądrym, uniwersalnym humorem i inteligentne kino. Specjalizuje się w kinie akcji, które uwielbia analizować na wszelkie sposoby. Najważniejsze w filmach i serialach są emocje. Prywatnie lubi fotografować i kolekcjonować gadżety ze Star Wars.
Można go znaleźć na:
Instagram - https://www.instagram.com/adam_naekranie/
Facebook - https://www.facebook.com/adam.siennica
Linkedin - https://www.linkedin.com/in/adam-siennica-1aa905292/




naEKRANIE Poleca
ReklamaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1979, kończy 46 lat
ur. 1958, kończy 67 lat
ur. 1972, kończy 53 lat
ur. 1983, kończy 42 lat
ur. 1984, kończy 41 lat

