Bohaterowie Hawaii Five-0 mają ostatnimi czasy problem z hakerami. Tym razem wykradziono dane tajnych informatorów, które trafiły do gangsterów. To stanowi punkt wyjścia dla fabuły, która szybko idzie w innym kierunku, niż można było sądzić. Tak naprawdę cały zwrot akcji nie jest od razu do przewidzenia, bo twórcy potrafili tutaj tak pokierować historią, że to prawdopodobnie ostatnia rzecz, o jakiej mogliśmy pomyśleć. Gdy jednak tak spojrzeć z dystansem po seansie, bezapelacyjnie widać przesłanki prowadzącego do tego rozwiązania. Dzięki temu mamy w pogotowiu większą fabułę, która jeszcze powróci sprawić problemy bohaterom. Sprawa informatorów okazuje się sprytną zmyłką, która ma odciągnąć uwagę od tego, co jest w centrum tej fabuły. Haker rozpoczął wszystko jeszcze na początku sezonu, kiedy to 5.0 go złapali. Mamy tutaj raczej typową rzecz ze strony Hawaii Five-0, gdzie czuć napięcie, dobre tempo i dramatyczne wątki. Kiepsko wychodzi tutaj uratowanie pracownika Kamekony. Po raz kolejny w tym sezonie mamy kiczowate efekty specjalne symulujące ogień. Dobrze jednak wychodzi wyścig z czasem z samym Kamekoną. Dobrze, że twórcy czasem dają pole do popisu bohaterom drugoplanowym. Dzięki temu możemy lepiej spojrzeć na rozliczenie Kamekony z jego przestępczą przeszłością. Niby każdy etap wątku to fabularna klisza: nic zaskakującego czy nietypowego, ale poprawnie i prawidłowo prowadzone. I z typowym patosem ku pokrzepieniu serc. Hawaii Five-0 w swoim żywiole. Emocje, sprawnie prowadzone historia, niespodzianki i ważne rozmowy. Na wielki plus dołączenie psa Eddie'ego do 5.0. Mam nadzieję, że jeszcze go zobaczymy.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj