To już koniec wędrówki naszych bohaterów przez postapokaliptyczną krainę. Jak sprawdza się finałowy odcinek Into the Badlands: Krainy bezprawia? Oceniam to dla Was.
Into the Badlands: Kraina bezprawia dochodzi do ostatecznej rozgrywki z Pielgrzymem o przyszłość Krainy bezprawia, a może nawet i całego świata. Połączone siły naszych bohaterów i wojsk Czarnego Lotosu stają na przeciw ślepo wiernym akolitom władającym Mrocznym Darem w jednej, ostatniej bitwie.
I prawda jest taka, że gdyby na samej potyczce dobra ze złem się skończyło, ten odcinek byłby godnym zwieńczeniem trwającego 3 sezony serialu, jednak niestety tak nie jest. Samo starcie, a raczej starcia, bowiem rozgrywa się to na kilku płaszczyznach, są zrealizowane na wysokim poziomie, do którego ta produkcja zdążyła nas przyzwyczaić. Wyjątkowo przyjemnie ogląda się popisy w wykonaniu
Eugenii Yuan, córki legendarnej aktorki kina kopanego
Pei-Pei Cheng, choć reszta obsady bynajmniej od niej nie odstaje. Mamy tu odpowiedni miks umiejętności aktorów z wire-fu, polany wystarczającą ilością posoki.
Tym większa szkoda, że świetne sceny przygotowania do ostatniej bitwy, pełnych emocji rozmów bohaterów i ukazania ich gotowości do zmierzenia się nie tylko z przeciwnikiem, ale i własnym przeznaczeniem w imię lepszych czasów dla Krainy, zostały zaprzepaszczone całkowicie kilkoma durnymi i całkowicie niezrozumiałymi zabiegami twórców. Począwszy od tego, że śmierć w zasadzie przestaje mieć znaczenie, a emocje jakie wywołuje u widza, są tylko chwilowe. To zdecydowanie zbyt bezpieczna zagrywka, której nie spodziewałem się kompletnie, zwłaszcza że pamiętam, jak do tej pory odważnie uśmiercano bądź w inny dosadny sposób pozbywano się ważnych dla fabuły postaci. A tak dostajemy jedynie nic nie znaczące, chwilowe pozbawienie oddechu w miejscu, gdzie mógłby się pojawić autentyczny żal i tęsknota za kimś, komu się kibicowało.
A do tego dochodzi jeszcze zakończenie... Twórcy upierali się, że jest to na pewno ostatni sezon, a nie dość, że zostawiają sobie otwartą furtkę do kontynuacji (może jakiś spin-off, jak to miało miejsce z
Fear the Walking Dead?), to jeszcze ostatnia scena jest po prostu głupia. Z jednej strony mamy tutaj powracający mistycyzm i wędrówkę między życiem a śmiercią, a z drugiej strony po chwili jesteśmy z niego całkowicie obdarci przez prezentację nowego "ogromnego, ukrytego dotychczas zagrożenia" pod postacią... wykopanego z ziemi i jakimś cudem wciąż sprawnego rewolweru. Nie, po prostu nie.
Into the Badlands: Kraina bezprawia rozczarowuje. Wielka szkoda, że finałowy odcinek tak bardzo zaprzepaścił dorobek całości w ciągu kilku ostatnich minut. Osobiście polecam zakończyć oglądanie go na scenie pochówku, wtedy spokojnie zyskuje +3 do oceny.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h