Przyznam szczerze - nie sądziłem, że Into the Badlands będzie mnie w stanie czymkolwiek jeszcze zaskoczyć, ale bardzo się myliłem. Najnowszy odcinek to perełka i to na przestrzeni wszystkich trzech sezonów. Widzieliśmy już w tej produkcji wszystko. Zdrady, wbijanie noża w plecy, często kilku osobom na raz, walkę, krew, przemoc, fanatyzm, magię, technologię, religijne cuda, co tylko sobie producent zamarzy. Jednak żaden, ale to żaden inny epizod nie był tak blisko klasycznego... wojennego kina akcji! Główny motyw odcinka, czyli przedzieranie się naszych bohaterów przez aleję, czy też raczej stalowy kanion pilnowany przez szyjącego z kuszy snajpera należącego do wojsk Barona Chau jest czymś nowym, świeżym i po prostu świetnym. Począwszy od pierwszej, nieudanej próby pokonania śmiertelnej pułapki, przez nocny szturm Sunny'ego i żołnierzy Wdowy, a skończywszy na wyjątkowo ludzkiej stronie Bajie'ego i wybitnym, jak na ten serial, ukazaniu bezsensu wojny i cierpienia jej ofiar, nie tylko tych śmiertelnych. Jeszcze nie mogę się otrząsnąć i uwierzyć, że twórcy zdecydowali się w tym serialu na coś takiego. Od początku do końca gra to perfekcyjnie, od poziomu scenariusza do aktorskiej i technicznej jego realizacji. Naprawdę nie sądziłem, że ta produkcja może pójść w tym kierunku i mam wielką nadzieję, że nie jest to jednorazowy zabieg, bo warto ten trend kontynuować. Te wydarzanie przyćmiewają sobą całą resztę odcinka, a biorąc pod uwagę że i u reszty bohaterów dzieje się ciekawie, daje tylko świadectwo temu, jak zostało to zrealizowane. Pozostałe wątki to przede wszystkim polowanie na Żelaznego Królika, gdyż taki właśnie pseudonim przybrała Tilda. Od tego zresztą epizod się zaczyna, konkretnie od napaści wojsk Wdowy pod wodzą Moona na jej bazę. Sama walka nowego i starego regenta Wdowy jest po prostu poprawna, choć jak na mój gust, nieco za dużo to wire-fu, mam nadzieję że twórcy wrócą do korzeni i bardziej praktycznego podejścia do starć, choć pewnie tak się nie stanie. Sama Wdowa, przeciągając na swoją stronę Lidię i, jak się wydaje, znów Tildę, po raz kolejny udowadnia, jak bardzo wytrawnym i zdesperowanym jest graczem. Zastanawiam się, czy jej przyznanie do słabości przed córką jest kolejnym zagraniem? Patrząc na to, co dzieje się na froncie walki z Chau, zaczynam mieć szczere wątpliwości. Z drugiej jednak strony to, jak łatwo puszcza swą córkę wolno, by poszła za M.K., który na nowo odzyskał Dar, pokazuje tylko, jak wiele jest ona w stanie zrobić, by postawić na swoim. Pożyjemy, zobaczymy, ale mam wrażenie, że jeszcze nie raz i nie dwa zobaczymy, jak gracze i trzymane przez nich karty obrócą się przeciw sobie, zwłaszcza że brak w tym odcinku Pielgrzymów, więc możemy być pewni, że coś wielkiego się szykuje. Podsumowując, jest to jak do tej pory najlepszy odcinek sezonu, jeśli nie całej serii, który swoją kameralnością i wydźwiękiem może pchnąć serial na nowe tory. Trzymam za to kciuki.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj