6. odcinek Into the Badlands zaczyna się z przytupem. Nie wiem czemu, ale sceny walk z udziałem Nick Frost zawsze miło mi się ogląda. Może to przez fakt, że właściwie do każdego ujęcia, w którym występuje, aktor jest w stanie przenieść swój humor, ciepło i swoisty urok. A może dlatego, że mimo solidnej postury po prostu umie się ruszać? I wiem, że są tu grane różne efekty, linki i inne badziewia, ale nie zwalniają one aktora czy nawet dublera, z posiadania niezłej sprawności. Tak więc, gdy Bajie dostał swoje 5 minut na popisy, byłem bardzo szczęśliwy i nie zawiodłem się ani jotę na realizacji tej sceny, a raczej ich sekwencji, bowiem pierwsze ćwierć odcinka to krótka ekspozycja nowej lokacji, postaci, a potem akcja, akcja i jeszcze raz akcja! I to na naprawdę porządnym poziomie. A to dopiero początek bowiem ujawnienie na sam koniec owej sekwencji, kim jest tajemnicza przemytniczka, którą spotkali nasi bohaterowie pozostawia widza z połączeniem opadniętej szczęki i szerokiego uśmiechu. Wspólna podróż owej przemytniczki imieniem Lily, Sunny'ego, Bajie'go i Henry'ego jest zresztą centralnym punktem tego odcinka i gra naprawdę przyjemnie. Mam problem ze stwierdzeniem, który z wątków tej wyprawy podobał mi się bardziej. Czy były to dość mroczne i wzbudzające niepokój retrospekcje na jawie, jakich doświadcza Sunny, a które ściśle związane są z łodzią, którą podróżują nasi bohaterowie. Czy też odnawianie i ekspozycja relacji Lily i Bajie'go, która dostarcza nam jeszcze więcej wiedzy o naszym krągłym przyjacielu i jego, z odcinka na odcinek, coraz barwniejszej przeszłości. Czy może wreszcie druga w tym odcinku potyczka, w której tym razem bryluje Sunny? Cały ten wątek jest po prostu świetny i nie mogę doczekać się jego kontynuacji za tydzień. A biorąc pod uwagę, że do końca sezonu pozostały już tylko dwa odcinki, śmiało można założyć, że będzie intensywnie. Prawda jest taka, że podróż bohaterów kradnie i przyćmiewa całą resztę wydarzeń w odcinku i dopiero jego finał i jego implikacje wybijają się ponad to. A tak dostajemy kolejne machinacje Wdowy, które naprawdę każą mi się zastanawiać, co ta kobieta potrafiłaby uczynić, będąc głową jednego z dzisiejszych supermocarstw. Z drugiej zaś strony mamy, pozornie ślepą, wiarę Pielgrzyma, który coraz bardziej z odcinka na odcinek pokazuje swoje prawdziwe kolory, czego kulminacją jest właśnie ów finał odcinka. Czy dobrze to wypada? Tak, choć wciąż nie mogę zrozumieć w pełni motywacji Pielgrzyma ani Cresidii i nie ukrywam, że zaczyna mnie to poważnie nurtować Podsumowując, Black Wind Howls stanowi niezłe wprowadzenie do zbliżającego się wielkimi krokami finału, a także udowadnia po raz kolejny, że najnowszy sezon Into the Badlands póki co jest tym najlepszym
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj