iZombie” przykuwało moją uwagę już od momentu pierwszej zapowiedzi. Nie dość, że jest to serial oparty na komiksach, to do tego o zombie. Jeśli wydawało Wam się, że tematyka zombie w telewizji została wyczerpana przez „The Walking Dead” i niedawne „Z Nation”, to jesteście w błędzie. Rob Thomas pokazał, że można zrobić oryginalną produkcję o żywych trupach, która nie będzie powielać utartych schematów, a jednocześnie zaciekawi widza na tyle, by ten z chęcią obejrzał kolejne odcinki. I właśnie takie jest „iZombie”. W nowym serialu CW kluczowe było obsadzenie głównej bohaterki, bowiem „iZombie” nie jest produkcją opowiadającą o grupie bohaterów - wręcz przeciwnie. Podchodzi ona do tematu od drugiej strony i pokazuje, jak to jest być żywym trupem. Rose McIver w roli Liv Moore to znakomity wybór, o czym łatwo przekonać się już w pilocie. I nie chodzi tutaj tylko o charakteryzację, głos i zachowanie bohaterki. Gdy w serialu mamy jednego głównego protagonistę, postać ta musi być wyjątkowa. Źle dobrany aktor całkowicie rozłoży serial. Na szczęście tak się nie stało, a CW kolejny raz pokazuje, że w castingach daje radę (wystarczy przytoczyć choćby nazwiska Granta Gustina i Giny Rodriguez). „iZombie” nie traci czasu na mozolne opowiadanie historii w stylu jak to się stało, że jestem zombie. W kilku szybkich ujęciach widzimy, jak główna bohaterka ożywa w worku na zwłoki, strasząc przy okazji okolicznego policjanta, który chwilę wcześniej uznał ją za martwą. Przeskakiwanie z teraźniejszości do przeszłości daje pilotowemu odcinkowi solidnego kopa; trudno narzekać na nudę. Z jednej strony widzimy bohaterkę wiodącą normalne życie, która znalazła się w złym miejscu i o złym czasie. Chwilę później jednak ta sama postać wygląda… jak śmierć. Do tego robi sobie potrawki z mózgu, a jej tętno wynosi 10 uderzeń na minutę.

[video-browser playlist="673950" suggest=""]

Serial delikatnie zahacza o młodzieżową tematykę, ale bez przesady. Nie ma tutaj rozwrzeszczanych nastolatek i nauki w liceum, jak to miało miejsce jeszcze niedawno w serialach CW. Projekty tej stacji wyraźnie ewoluują na przestrzeni ostatnich lat i jest to zdecydowanie odpowiedni kierunek. Łatwo też zauważyć proceduralny charakter produkcji, w której zjedzony przez Liv mózg staje się kopalnią wiedzy na temat ofiary. Całość okazuje się nie tylko pomysłowa, ale też całkiem przyjemna w odbiorze, m.in. ze względu na Liv. To bohaterka, z którą (tak, mimo że jest zombie) łatwo się identyfikować. Bardzo podoba mi się też to, że serial nie wstydzi się pokazywać, iż jest oparty na komiksach. Wstawki rozpoczynające kolejne rozdziały pilota są bardzo klimatyczne i mam nadzieję, że producenci nie zrezygnują z nich w kolejnych odcinkach. Fajnie wygląda też czołówka, zrobiona - a jakże - w komiksowym stylu (i będąca przy okazji drobnym streszczeniem pilota). Nie wszystko jednak w „iZombie” jest tak idealne, jak mogłoby być. Rose McIver w roli Liv jest znakomita, ale tego samego nie można powiedzieć o reszcie obsady. Można rzec, że jest dość stereotypowa. O ile jeszcze kolegę z pracy Rose da się znieść, to detektyw, z którym współpracuje Liv w pilotowym odcinku, mocno irytuje. Mam nadzieję, że to się zmieni, bo obok głównej bohaterki to kluczowa postać. Zawsze miło też popatrzeć na Aly Michalkę. W kilku scenach pojawia się również David Anders, główny sprawca całego zamieszania z zombie, który odpowiada za główny wątek w serialu. Mam nadzieję, że będzie on eksponowany często w kolejnych odcinkach. Czytaj również: Solidny start „iZombie” we wtorek i wzrost „Agentów T.A.R.C.Z.Y.” – wyniki oglądalnościiZombie” ma swój charakterystyczny, unikalny ton, jak na serial o zombie. I chyba dlatego ogląda się go tak dobrze. Pilotowy odcinek mnie pozytywnie zaskoczył i mam nadzieję, że produkcja ta w kolejnych tygodniach utrzyma poziom, by otrzymać zamówienie 2. serii. Takiego serialu o zombie w telewizji brakowało. Zdecydowanie.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj