Wizyta Jess na posterunku bohaterów Brooklyn Nine-Nine jest czymś, co sprawdza się zaledwie poprawnie. Bardzo śmieszy interakcja z Giną, ale to rozmowa z Holtem wybija się ponad przeciętność. Obie postacie naprawdę nieźle się zgrały, a to przełożyło się na zabawny wydźwięk dialogu. Krótkie wstawki to jednak za mało, by usatysfakcjonować, bo właśnie największy potencjał drzemał w tym, jak Jess będzie rozbawiać razem z postaciami z posterunku. Kompletnie go nie wykorzystano. Najsłabiej wygląda wątek Nicka i Winstona, którzy w metrze próbowali zebrać pieniądze na bilet, a przypadkiem napatoczył się Boyle. Totalny niewypał. To wszystko wchodziło na poziom zbyt żenujący, niezręczny i przez to nieśmieszny. Naprawdę twórców obu seriali nie stać było na gag, w którym wykorzystanoby Boyle'a i ten duet w sposób zabawny? To nie działa nawet na poziomie konceptu, który jest absurdalnie niedorzeczny. Bardziej można było odnieść wrażenie, że jest na siłę przeciągany, bo zaplanowano crossover, więc Boyle musi tam chwilę postać. Szkoda, że nie miał on nic ciekawego roboty. Wielkie rozczarowanie. Najdziwniejsze w tym jest to, że działały wątki niezwiązane z crossoverem, podobnie jak to miało miejsce w Brooklyn Nine-Nine. Wizyta Jess w sklepie z jedzeniem oraz zabawna scena na spotkaniu licealnym potrafią rozśmieszyć tak, jak możemy tego oczekiwać. Mało na osłodę, ale zawsze coś, co można potraktować z optymizmem. Takimi momentami twórcy New Girl uratowali odcinek przed kompletną porażką. Wniosek niestety jest prosty - crossover był marnym chwytem marketingowym prawdopodobnie wprowadzonym na ostatnią chwilę, bo nie ma w tym pomysłu, realizacja jest kiepska i kompletnie zmarnowano potencjał humorystyczny. Mogło wyjść coś wyjątkowego i przekomicznego, a jest jedynie rozczarowujące.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj