Po kilkunastu latach przerwy wracamy do stworzonej przed 22 laty filmowej serii, w której udało się współczesnym naukowcom odtworzyć dinozaury. "Jurassic Park Stevena Spielberga był wielkim kinowym wydarzeniem, część druga i trzecia to już tylko odcinanie kuponów, a tym razem jesteśmy gdzieś pośrodku. Ogląda się to dobrze, ale to nie jest nowa jakość na miarę tegorocznego „Mad Max: Fury Road”. Twórcy „Jurassic World” po prostu zrobili pierwszy film do kwadratu. W ich opowieści w ogóle nie liczą się wydarzenia z sequeli, ważne są: pierwsza wyspa, pierwszy park i nowe otwarcie. To znaczy tak naprawdę pierwsze otwarcie, bo przecież w „Parku Jurajskim” nigdy do niego nie doszło. Tu już mamy dziesiątki tysięcy zwiedzających dziennie i biznes się kręci - a potem już właściwie wszystko jak za pierwszym razem. Okazuje się, że są cwaniacy, którzy chcą, by kręciło się jeszcze bardziej, i inni cwaniacy, z własnymi niecnymi planami. Wszystko wymyka się spod kontroli i zaczyna się jatka, a my obserwujemy losy dwóch dzieciaków usiłujących uratować dorosłych. Dinozaury zjadają ludzi, zjadają siebie nawzajem, a jedyna istotna różnica w tych opowieściach to te tytułowe „więcej zębów”. [video-browser playlist="684426" suggest=""] Dla tych wszystkich, którzy są fanami stworzeń sprzed milionów lat, ten film będzie wielkim wydarzeniem. Dla reszty – ot, kolejnym letnim blockbusterem (w tym zdaniu słowo letnim można odczytywać w kilku różnych znaczeniach). Czeka nas ich w te wakacje jeszcze kilka. Colin Trevorrow sprawdził się jako hollywoodzki rzemieślnik za setki milionów dolarów, ale na maga ekranu to on raczej nie wyrośnie. Zdecydowanie więcej komplementów należy się aktorom: Chris Pratt potwierdza swoją markę nowego gwiazdora blockbusterów łączącego w idealnych proporcjach twardzielstwo, humor i wrażliwość; Bryce Dallas Howard świetnie go kontrapunktuje, a para młodych aktorów również sprawdza się w rolach wymagających okazywania wielkich emocji. Obsada drugiego planu radzi sobie nie gorzej, a zdecydowanie należy z niej wyróżnić Jake'a Johnsona, który rehabilituje się za słaby zeszłoroczny film „Let's Be Cops”.  Swoją drogą, to też znak czasów - postać sympatycznego nerda zaczyna być równie obowiązkowa w wysokobudżetowych scenariuszach co parytety rasowe w obsadzie. Komplementy należą się również raptorom i T-Rexowi – naprawdę grają świetnie i zdecydowanie charyzmą wygrywają z głównym czarnym charakterem tej opowieści, Indominusem Rexem. Oceniam kreacje dinozaurów, bo faktycznie stworzone są na miarę współczesnych możliwości kina i konkurują na ekranie z aktorami jak równy z równym. Zobacz również: Szczery zwiastun filmu „Zaginiony świat: Jurassic Park” Żeby tylko w "Jurassic World" chodziło o coś jeszcze, a nie tylko o „więcej zębów”. Ale czy to w ogóle możliwe? Czy jednak, powiedzmy sobie uczciwie, pomysłu w tym wszystkim wystarczyło tak naprawdę na jeden film. Ten sprzed 22 lat.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj