Sportowe biografie to w Hollywood wręcz osobny gatunek. Amerykanie od dekad wiedzą, jak pokazywać życiorysy sportowców, by zachwycać i wzruszać widzów. Filmy bokserskie też mają swoją własną długą tradycję i ostatnio (Creed) podobnie jak dekady temu (Raging Bull, Rocky) przyciągają zarówno widzów, jak i filmowe nagrody. Dokładnie z takich korzeni wyrastają Hands of Stone. Czerpią z najlepszych hollywoodzkich tradycji, korzystają ze świetnych amerykańskich aktorów – ba, do roli kultowego trenera boksu Raya Arcela zatrudniono samego Roberta De Niro. Co by nie mówić o ostatnich latach jego kariery, to przecież jeden z Oscarów zdobył właśnie za bokserską rolę we Wściekłym byku Martina Scorsese. Obok niego w epizodach zobaczymy tu Johna Turturro czy Ellen Barkin. Przy tym wszystkim film ten trudno jednak nazwać amerykańskim - ba, jego wymowa w sporej części jest antyamerykańska. Dlaczego? Bo to biografia Roberto Durana, słynnego boksera z Panamy, który w dużej mierze swą karierę oparł na sprzeciwie wobec USA. Za każdym razem bijąc na ringu jakiegoś Amerykanina, w głowie mścił się za cały swój kraj. Za kanał panamski, za lekceważenie, jakie Stany przez lata miały dla tego małego skrawka świata, za wszystko, co on i jemu podobni wycierpieli w dzieciństwie. Ten film to w dużej mierze produkcja panamska - amerykańscy producenci wymieniani są dopiero na kolejnych miejscach. No url Czy taki klucz do kariery Durana jest jedyny i najlepszy? Trudno powiedzieć, ale trzeba przyznać, że się sprawdza. Zwłaszcza jego dwie pierwsze słynne walki z Sugarem Ray Leonardem (świetnie tu zagranym przez piosenkarza Ushera) idealnie wkomponowują się w taką narrację. Dziś chyba mało kto (poza fascynatami boksu) pamięta karierę Durana z lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. Tym chyba lepiej ogląda się ten film – dla wielu widzów wydarzenia, które wtedy komentował cały świat, są dziś zaskoczeniem i niespodzianką. Duran był w swej karierze mistrzem świata aż w czterech różnych kategoriach wagowych. Walczył zawodowo nieprzerwanie przez ponad dwie dekady i uczynił mnóstwo dobrego dla swego kraju. Taki film, który bynajmniej nie jest bezmyślną laurką, z pewnością mu się należał. Nie jest to może kino na miarę wspominanego już Wściekłego byka, ale to z pewnością film powyżej aktualnej kinowej średniej. No i warto jeszcze wspomnieć o Anie de Armas, grającej główną rolę żeńską, kubańskiej aktorce, która powoli robi coraz większe zamieszanie w Hollywood i w tym filmie wyraźnie już widać, że w najbliższych latach zaczniemy chodzić do kina specjalnie dla niej.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj