Trójka bohaterów - piękna Dutch i dwóch niezbyt zgodnych braci: John i D’Avin - to prawdziwi bohaterowie SF w starym stylu. Niezależni, kompetentni, inteligentni i tajemniczy. Twórcy serialu wykazali się inwencją, serwując widzom na początek strzępki informacji dotyczących ich przeszłości i pozwalając spekulować na temat konsekwencji, jakie ta przeszłość za sobą niesie. Zarówno o Dutch, licencjonowanym rewindykatorze RAC, jak i D’Avinie, byłym żołnierzu, który podpadł Kompanii, na razie wiemy niewiele. Intryguje szczególnie postać tajemniczego mentora pięknej łowczyni. Jest to prawdopodobnie ktoś, kto mocno zaważy na jej losach. Widać, że Dutch i D’Avin są niczym tykające bomby i w odpowiednim czasie bardzo niebezpiecznie będzie znaleźć się w ich pobliżu. Pozostaje współczuć ostatniemu z tej trójki - Johnowi, który może znaleźć się między młotem a kowadłem lojalności zawodowej i braterskiej miłości. Serial w pierwszym odcinku wprowadza również nieco informacji na temat wykreowanego przez scenarzystów uniwersum. Jak się wydaje, świat jest oparty na feudalno-korporacyjnych zasadach, z wszechwładną Kompanią na czele. Sądząc po dwóch planetach, które odwiedzili bohaterowie, społeczeństwo jest mocno rozwarstwione majątkowo i socjalnie, istnieje w nim również jakiś rodzaj religii, którego przedstawicielami są Bliznowaci. Wszechświat ten na razie jest czysto ludzki i nie widać w nim żadnych Obcych. Plus należy się twórcom za lokacje. Nie przypominają zapyziałego południa USA (jak w "Firefly") ani nie są kompletnie zalesione (jak w "Stargate SG-1"). Udaje się przekonać widza, że w istocie jesteśmy na innej planecie. [video-browser playlist="677563" suggest=""] Premierowy odcinek "Killjoys" miał wprowadzić widzów w serialowy świat i udało mu się to znakomicie. Dostaliśmy na początek dobrze zarysowaną intrygę oraz sporo sekretów do wyjaśnienia, a Hannah John-Kamen w roli Dutch jest piękna i zabójcza, zwłaszcza z koralami na szyi. Efektów specjalnych jak na serial science fiction nie jest wiele, ale są w miarę przyzwoite. Bardzo dobrze dostosowano też oświetlenie poszczególnych planów w zależności od miejsca akcji. Lekko irytujące jest zwalnianie akcji w niektórych scenach walki, ale pozostaje się z tym pogodzić, bo ładnie to wygląda (chociaż stosowanie tego chwytu w co drugim serialu w końcu zaczyna nużyć). Jedyne, czego mogłabym się konkretnie uczepić, to przebitki widoku statków kosmicznych Dutch i RAC. Szczerze mówiąc, nie są najwyższych lotów. Czytaj również: „Killjoys”: Twórczyni serialu o 1. sezonie Przypuszczam, że "Killjoys" czekają nieuchronne porównania z kultowym i ukochanym przez wielu "Firefly". Jak nowy serial wypadnie w tej konfrontacji? Za wcześnie wyrokować. Na pewno zapewnia widzom sporo zabawy i dobrą rozrywkę zaprawioną szczyptą tajemnicy oraz garścią galaktycznych intryg. A o zabawę tu przecież chodzi, nieprawdaż?
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj