„Killjoys”: sezon 1, odcinek 1 – recenzja
Data premiery w Polsce: 22 listopada 2024Stacja Syfy ostatnio rozpieszcza swoich widzów premierami, a co ciekawsze, wraca na krańce wszechświata, czyli tam, gdzie od dawna już nie była. Po "Dark Matter", którego premierę mieliśmy niedawno okazję oglądać, nadeszła pora na "Killjoys" – kolejną kosmiczną historię, tym razem w lżejszej konwencji. Po 1. odcinku śmiało można powiedzieć, że zapowiada się dobra rozrywka z łowcami nagród - a raczej rewindykatorami - w roli głównej.
Stacja Syfy ostatnio rozpieszcza swoich widzów premierami, a co ciekawsze, wraca na krańce wszechświata, czyli tam, gdzie od dawna już nie była. Po "Dark Matter", którego premierę mieliśmy niedawno okazję oglądać, nadeszła pora na "Killjoys" – kolejną kosmiczną historię, tym razem w lżejszej konwencji. Po 1. odcinku śmiało można powiedzieć, że zapowiada się dobra rozrywka z łowcami nagród - a raczej rewindykatorami - w roli głównej.
Trójka bohaterów - piękna Dutch i dwóch niezbyt zgodnych braci: John i D’Avin - to prawdziwi bohaterowie SF w starym stylu. Niezależni, kompetentni, inteligentni i tajemniczy. Twórcy serialu wykazali się inwencją, serwując widzom na początek strzępki informacji dotyczących ich przeszłości i pozwalając spekulować na temat konsekwencji, jakie ta przeszłość za sobą niesie. Zarówno o Dutch, licencjonowanym rewindykatorze RAC, jak i D’Avinie, byłym żołnierzu, który podpadł Kompanii, na razie wiemy niewiele. Intryguje szczególnie postać tajemniczego mentora pięknej łowczyni. Jest to prawdopodobnie ktoś, kto mocno zaważy na jej losach.
Widać, że Dutch i D’Avin są niczym tykające bomby i w odpowiednim czasie bardzo niebezpiecznie będzie znaleźć się w ich pobliżu. Pozostaje współczuć ostatniemu z tej trójki - Johnowi, który może znaleźć się między młotem a kowadłem lojalności zawodowej i braterskiej miłości.
Serial w pierwszym odcinku wprowadza również nieco informacji na temat wykreowanego przez scenarzystów uniwersum. Jak się wydaje, świat jest oparty na feudalno-korporacyjnych zasadach, z wszechwładną Kompanią na czele. Sądząc po dwóch planetach, które odwiedzili bohaterowie, społeczeństwo jest mocno rozwarstwione majątkowo i socjalnie, istnieje w nim również jakiś rodzaj religii, którego przedstawicielami są Bliznowaci. Wszechświat ten na razie jest czysto ludzki i nie widać w nim żadnych Obcych. Plus należy się twórcom za lokacje. Nie przypominają zapyziałego południa USA (jak w "Firefly") ani nie są kompletnie zalesione (jak w "Stargate SG-1"). Udaje się przekonać widza, że w istocie jesteśmy na innej planecie.
[video-browser playlist="677563" suggest=""]
Premierowy odcinek "Killjoys" miał wprowadzić widzów w serialowy świat i udało mu się to znakomicie. Dostaliśmy na początek dobrze zarysowaną intrygę oraz sporo sekretów do wyjaśnienia, a Hannah John-Kamen w roli Dutch jest piękna i zabójcza, zwłaszcza z koralami na szyi.
Efektów specjalnych jak na serial science fiction nie jest wiele, ale są w miarę przyzwoite. Bardzo dobrze dostosowano też oświetlenie poszczególnych planów w zależności od miejsca akcji. Lekko irytujące jest zwalnianie akcji w niektórych scenach walki, ale pozostaje się z tym pogodzić, bo ładnie to wygląda (chociaż stosowanie tego chwytu w co drugim serialu w końcu zaczyna nużyć). Jedyne, czego mogłabym się konkretnie uczepić, to przebitki widoku statków kosmicznych Dutch i RAC. Szczerze mówiąc, nie są najwyższych lotów.
Czytaj również: „Killjoys”: Twórczyni serialu o 1. sezonie
Przypuszczam, że "Killjoys" czekają nieuchronne porównania z kultowym i ukochanym przez wielu "Firefly". Jak nowy serial wypadnie w tej konfrontacji? Za wcześnie wyrokować. Na pewno zapewnia widzom sporo zabawy i dobrą rozrywkę zaprawioną szczyptą tajemnicy oraz garścią galaktycznych intryg. A o zabawę tu przecież chodzi, nieprawdaż?
Poznaj recenzenta
Beata ZawadzkaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1989, kończy 35 lat
ur. 1988, kończy 36 lat